Do Sądu Grodzkiego wpłynął akt oskarżenia przeciwko Iwonie R., dyrektorce Powiatowego Urzędu Pracy w Elblągu. Prokuratura postawiła jej czternaście zarzutów związanych z łamaniem praw pracowniczych czterech kobiet. Jednak grupa pracowników elbląskiego PUP murem stoi za swoją dyrektorką.
W marcu 2007 r. cztery pracownice Powiatowego Urzędu Pracy w Elblągu skierowały pismo do Zarządu Regionu NSZZ „Solidarność”, w którym informowały o tym, że padły ofiarą mobbingu.
- Słyszałem już o tym wcześniej, ale dopiero, gdy otrzymałem informację na piśmie, mogłem podjąć odpowiednie kroki - mówił Mirosław Kozłowski, przewodniczący elbląskiej „S” na dzisiejszej konferencji prasowej. - I zaczęła się długa droga. Najpierw sprawę zgłosiliśmy do Prokuratury Rejonowej w Elblągu, a ta ją umorzyła. Odwoływaliśmy się więc. Pisaliśmy nawet do Ministra Sprawiedliwości. W końcu ta bulwersująca sprawa trafiła do sądu. Mam nadzieję, że sprawiedliwości stanie się zadość. Jest aż siedem tomów akt w tej sprawie, przesłuchano wielu świadków. Te kobiety swoje już wycierpiały i nie tylko one. Przecież mobbing wywołuje ogromny stres, kobiety musiały się leczyć, bo nie radziły sobie z nim.
Prokuratura postawiła dyrektorce PUP czternaście zarzutów, m.in. publiczne i permanentne ośmieszanie i krytykowanie pracy czterech kobiet; wrogie i nieetyczne komunikowanie się z pokrzywdzonymi, ostentacyjne lekceważenie oraz izolowanie z zespołu pracowników. Łamanie praw pracowniczych miało odbywać się przez kilka lat.
Jest jednak grupa pracowników elbląskiego PUP, która murem stoi za swoją dyrektorką.
- Ja nie neguję tego, że część pracowników dobrze ocenia pracę pani Iwony R. - podkreśla Mirosław Kozłowski. - Są jednak dokumenty świadczące o jej karygodnym zachowaniu w tej konkretnej sprawie.
Zjawisko mobbingu w pracy jest częste, ale trudne do udowodnienia.
- W około 70 proc. zakładów pracy jest ono zauważalne - twierdzi przewodniczący Kozłowski. - Boją się jednak o nim mówić poszkodowani pracownicy. Nawet koleżanka, która siedzi przy biurku obok i widzi, co się dzieje, nie chce zabrać głosu w obawie o swoje stanowisko pracy. Ze świadkami więc jest krucho. Apeluję jednak do pracowników, by przestali się bać i zaczęli walczyć z mobbingiem.
- Słyszałem już o tym wcześniej, ale dopiero, gdy otrzymałem informację na piśmie, mogłem podjąć odpowiednie kroki - mówił Mirosław Kozłowski, przewodniczący elbląskiej „S” na dzisiejszej konferencji prasowej. - I zaczęła się długa droga. Najpierw sprawę zgłosiliśmy do Prokuratury Rejonowej w Elblągu, a ta ją umorzyła. Odwoływaliśmy się więc. Pisaliśmy nawet do Ministra Sprawiedliwości. W końcu ta bulwersująca sprawa trafiła do sądu. Mam nadzieję, że sprawiedliwości stanie się zadość. Jest aż siedem tomów akt w tej sprawie, przesłuchano wielu świadków. Te kobiety swoje już wycierpiały i nie tylko one. Przecież mobbing wywołuje ogromny stres, kobiety musiały się leczyć, bo nie radziły sobie z nim.
Prokuratura postawiła dyrektorce PUP czternaście zarzutów, m.in. publiczne i permanentne ośmieszanie i krytykowanie pracy czterech kobiet; wrogie i nieetyczne komunikowanie się z pokrzywdzonymi, ostentacyjne lekceważenie oraz izolowanie z zespołu pracowników. Łamanie praw pracowniczych miało odbywać się przez kilka lat.
Jest jednak grupa pracowników elbląskiego PUP, która murem stoi za swoją dyrektorką.
- Ja nie neguję tego, że część pracowników dobrze ocenia pracę pani Iwony R. - podkreśla Mirosław Kozłowski. - Są jednak dokumenty świadczące o jej karygodnym zachowaniu w tej konkretnej sprawie.
Zjawisko mobbingu w pracy jest częste, ale trudne do udowodnienia.
- W około 70 proc. zakładów pracy jest ono zauważalne - twierdzi przewodniczący Kozłowski. - Boją się jednak o nim mówić poszkodowani pracownicy. Nawet koleżanka, która siedzi przy biurku obok i widzi, co się dzieje, nie chce zabrać głosu w obawie o swoje stanowisko pracy. Ze świadkami więc jest krucho. Apeluję jednak do pracowników, by przestali się bać i zaczęli walczyć z mobbingiem.
A