Niedawno nie interesowała mnie ACTA zupełnie. Było mi wszystko jedno, co zrobi premier, czy podpisze ten dokument, czy ugnie się pod żądaniami protestujących. Aż do momentu, gdy wychodząc wczoraj (25 stycznia) na Plac Dworcowy natknęłam się na bandę wrzeszczących wyrostków.
Krzyczeli „je..ać ACTĘ", a policjanci stali bezczynnie. Nie stali tak, kiedy jakiś czas temu mój kolega, wówczas student, krzyknął w zdenerwowaniu do telefonu popularne przekleństwo (które już jest chyba raczej znakiem przestankowym dla wielu). Wtedy natychmiast zjawiło się dwóch gorliwych przedstawicieli władzy, by ukarać wulgarnego i niebezpiecznego zapewne studenta karą, która dla jego kieszeni była dotkliwa. Natomiast przeklinający w miejscu publicznym, zakapturzeni młodzi mężczyźni robili to bezkarnie, na oczach dzieci, matek, młodzieży i rozochoconych gapiów oraz kilku fotoreporterów. Przeszli potem, drąc się równie głośno i dobitnie na Starówkę. Współczuję tym, którzy musieli na to patrzeć ze swoich okien.
Stałam wczoraj wieczorem przerażona obserwowaną przeze mnie scenką kilka minut i szybko ewakuowałam się do samochodu. Na szczęście, nikt mi szyb nie wybił. Przechodząc umknęłam przed grupką szalikowców zadowolonych, że wywołali we mnie odczucie przerażenia i odrazy. Cieszę się, że są ferie i dzieciaki, które normalnie o tej porze chodzą do pobliskiej szkoły językowej nie musiały tego widzieć. Bałabym się o te maluchy!
Dlatego teraz mam szczerą nadzieję, że rząd nie ugnie się i podpisze ten dokument. Mam nadzieję, że wolność w sieci zostanie ograniczona. Wolność, ale nie obywateli, którzy żyją zgodnie z prawem i nikomu nie wadzą, ale tych, którzy bezkarnie rzucają wulgaryzmami, obrażają i pomawiają innych. Tych, którym sprawia frajda napisanie „co za k...wa debil to napisał” i obserwowanie, jak osoba przez nich obrażana niknie pod gradem podobnych wyzwisk. Tych, którzy wychodzą na ulicę i wywrzaskują wulgaryzmy w twarz przechodniom. Mam też nadzieję, że rząd utnie protesty, które naruszają spokój i bezpieczeństwo zwykłych obywateli, niezaangażowanych w sprawy ACTY.
Jestem matką i moje dzieci są dla mnie najważniejsze. Jeśli ich bezpieczeństwo ma być mniej istotne dla rządu niż wolność słowa zakapturzonych wulgarnych młodych ludzi, będę głosować na tych, którzy im tę możliwość ograniczą. Bez względu na to, z jakiej partii będą i jak bardzo będą się różnić innymi poglądami. Zrobię wszystko by moje dzieci czuły się bezpiecznie i nie musiały oglądać takich scen, jakich byłam świadkiem wczoraj.
Stałam wczoraj wieczorem przerażona obserwowaną przeze mnie scenką kilka minut i szybko ewakuowałam się do samochodu. Na szczęście, nikt mi szyb nie wybił. Przechodząc umknęłam przed grupką szalikowców zadowolonych, że wywołali we mnie odczucie przerażenia i odrazy. Cieszę się, że są ferie i dzieciaki, które normalnie o tej porze chodzą do pobliskiej szkoły językowej nie musiały tego widzieć. Bałabym się o te maluchy!
Dlatego teraz mam szczerą nadzieję, że rząd nie ugnie się i podpisze ten dokument. Mam nadzieję, że wolność w sieci zostanie ograniczona. Wolność, ale nie obywateli, którzy żyją zgodnie z prawem i nikomu nie wadzą, ale tych, którzy bezkarnie rzucają wulgaryzmami, obrażają i pomawiają innych. Tych, którym sprawia frajda napisanie „co za k...wa debil to napisał” i obserwowanie, jak osoba przez nich obrażana niknie pod gradem podobnych wyzwisk. Tych, którzy wychodzą na ulicę i wywrzaskują wulgaryzmy w twarz przechodniom. Mam też nadzieję, że rząd utnie protesty, które naruszają spokój i bezpieczeństwo zwykłych obywateli, niezaangażowanych w sprawy ACTY.
Jestem matką i moje dzieci są dla mnie najważniejsze. Jeśli ich bezpieczeństwo ma być mniej istotne dla rządu niż wolność słowa zakapturzonych wulgarnych młodych ludzi, będę głosować na tych, którzy im tę możliwość ograniczą. Bez względu na to, z jakiej partii będą i jak bardzo będą się różnić innymi poglądami. Zrobię wszystko by moje dzieci czuły się bezpiecznie i nie musiały oglądać takich scen, jakich byłam świadkiem wczoraj.