Podróżny, przyjeżdżający do Elbląga, nie znający zbyt dokładnie tego miasta, a głodny i zmarznięty, pierwsze swe kroki kieruje ku restauracji dworcowej - czytamy w Dzienniku Bałtyckim z 28 listopada 1961 roku.
Jeżeli ten podróżny znajduje się akurat w Elblągu, to jest szczerze i mile zaskoczony porządkiem panującym w tej restauracji, szybką obsługą, ciszą brakiem udręki dworców - pijanych.
I oto mija dzień pracy, a tenże podróżny śpieszy by przed wyjazdem kupić coś na drogę w kolejowym bufecie. I o zgrozo! W sali jest brudno, a przy sprzedaży piwa - tłok, jakby tu mąkę "dawali". Nieprzytomna bufetowa liczy tylko czy nie zginął jej jakiś kufel. Dobry nastrój podróżnego mija i klnąc: "ach te koleje" wsiada zły do pociągu.
I oto mija dzień pracy, a tenże podróżny śpieszy by przed wyjazdem kupić coś na drogę w kolejowym bufecie. I o zgrozo! W sali jest brudno, a przy sprzedaży piwa - tłok, jakby tu mąkę "dawali". Nieprzytomna bufetowa liczy tylko czy nie zginął jej jakiś kufel. Dobry nastrój podróżnego mija i klnąc: "ach te koleje" wsiada zły do pociągu.