
Autobusy PKS w Elblągu, słusznie przez wielu nazywane autokarami - są imponujące. Lecz nie łatwo się do nich dostać, informował Dziennik Bałtycki z 2 lutego 1960 roku.
Najpierw kasa, tak umiejętnie schowana w gmachu dworca kolejowego, że trzeba się dobrze nachodzić, aby ją znaleźć. A potem pasażer napotyka drugą przeszkodę: musi trafić w godziny, w jakich kasa „jest czynna”. Lecz najistotniejszy kłopot to rozkład jazdy autobusowej, wywieszony obok kasy i zredagowany tak, że niewtajemniczeni nie potrafią się w nim rozeznać. Jest bodaj siedem warunków, czy wariantów jazdy autobusów. A więc przy czynnej przeprawie w Serowie i Nowakowie, przy nieczynnej przeprawie, w dni robocze, w dni targowe. Przecież to łamigłówka, a nie rozkład jazdy, mający ponoć ułatwiać pasażerowi poruszanie się. Zresztą nawet elbląski „Orbis” mylnie informuje, bo widać sam nie bardzo w tym galimatiasie się orientuje. Rozumiem trudności przeprawowe, o których jednak trudno każdemu pasażerowi informować się w Dyrekcji Dróg Wodnych. Na pewno można natomiast codziennie aktualizować tabelę jazdy autobusów w sposób czytelny i zrozumiały dla tych, dla których PKS istnieje.
oprac. Anieze