Niedawno otrzymaliśmy list od naszego czytelnika, Zygmunta Głowackiego. Pisze w nim o pewnym wypadku, jaki zaobserwował w ostatnich dniach października na jednej z ulic Elbląga, informował Głos Elbląg z 12 listopada 1957 r.
Chodzi tu o drobny, ale jakże rzadko spotykany fakt: mały chłopiec pomaga staruszkowi niosącemu na plecach ciężki worek. Starowinę uginającego się pod ciężarem widziało wielu przechodniów. Jedni spoglądali na niego z politowaniem inni potrącali przez nieuwagę, nikomu jednak nie przyszło przez myśl, aby mu pomóc. Tym większe było zdziwienie przechodniów, gdy z grupy młodych chłopców jeden z nich, ubrany w harcerską bluzę i czapkę, podszedł do staruszka ze słowami – „Dziadku, niech dziadek pozwoli ja pomogę”… i wziął od niego ciężar.
Jeden z przechodzących starszych panów powiedział „To chyba harcerz, czegoś podobnego nie widziałem od dziesięciu lat”.
Szkoda tylko, że nazwiska ani numeru drużyny uczynnego harcerza, w każdym bądź razie należą mu się duże brawa.
Jeden z przechodzących starszych panów powiedział „To chyba harcerz, czegoś podobnego nie widziałem od dziesięciu lat”.
Szkoda tylko, że nazwiska ani numeru drużyny uczynnego harcerza, w każdym bądź razie należą mu się duże brawa.
oprac. Olaf B.