
Zanim znajduję partnera do rozmowy, mam okazję przypatrzyć się wsi. W czerwcowe przedpołudnie Marzęcino sprawia wrażenie jakby jego mieszkańcy porzucili swoje siedziby - czytamy w Dzienniku Bałtyckim z 30 czerwca 1967 roku.
Daremnie pukam do jednych i drugich drzwi. Tajemnicę tego opustoszenia odgadnąć nietrudno. Rolnicy pracują wraz rodzinami przy sianokosach na okalających wieś w promieniu paru kilometrów pasmach żuławskich łąk. Reszta, składająca się głównie z nielicznych robotników i młodzieży, wyjechała z rana do zakładów pracy w Nowym Dworze i okolicy, bądź też uczy się w szkołach.
Teresa Chudek