Obojętność na przejawy życia codziennego, z którymi spotykamy się prawie na każdym kroku, to nasza poważna choroba społeczna. W Elblągu problem ten jest szczególnie widoczny i dotkliwy, informował Dziennik Bałtycki z 4 grudnia 1959 r.
Nie zwracamy uwagi na bawiące się na ulicy dzieci, którym grozi nieszczęśliwy wypadek, przechodzimy obojętnie obok człowieka, niszczącego mienie społeczne, nie ingerujemy w wypadku awantury ulicznej, nie pomagamy milicjantowi w walce z chuliganerią, słowem – nie wtrącamy się, bo to nie „nasza” sprawa.
Oto obrazek z tego cyklu w życiu codziennym Elbląga. W godzinach wieczornych z restauracji „Bałtycka” wytacza się dwóch pijanych mężczyzn, jeden w wieku około 20 lat, drugi starszy – około 40 lat. Nagle wybucha między nimi sprzeczka, która po chwili przeradza się w bójkę. Młodzieniec przewraca swoją ofiarę na ziemię, okłada pięściami, kopie gdzie popadnie. Zbroczony krwią mężczyzna wzywa pomocy.
Przechodnie obojętnie wzruszają ramionami: „Co ja się będę wtrącał?”. Na szczęście znalazł się jeden odważny mężczyzna „Wtrącił się” i zagroził wezwaniem milicji. Wystarczyło, by młodzieniec uciekł w obawie przed dostaniem się w ręce władzy.
Drugi obrazek: przepełniony tramwaj nie może pomieścić wszystkich pasażerów. Konduktorka prosi o przesunięcie się do przodu podchmielonego mężczyznę pogrążonego w rozmowie z jakąś kobietą. Zostaje obrzucona stekiem wyzwisk. Rezygnuje – bo nikt nie staje w jej obronie.
Dlaczego jednak ingerujemy? Dlaczego patrzymy na takie sceny obojętnie? Czasem wystarczy przecież kilka grzecznych lecz stanowczych słów. Dbajmy sami o to, aby zniknęły z naszego dnia codziennego sprawy, które utrudniają i obrzydzają nam życie.
Oto obrazek z tego cyklu w życiu codziennym Elbląga. W godzinach wieczornych z restauracji „Bałtycka” wytacza się dwóch pijanych mężczyzn, jeden w wieku około 20 lat, drugi starszy – około 40 lat. Nagle wybucha między nimi sprzeczka, która po chwili przeradza się w bójkę. Młodzieniec przewraca swoją ofiarę na ziemię, okłada pięściami, kopie gdzie popadnie. Zbroczony krwią mężczyzna wzywa pomocy.
Przechodnie obojętnie wzruszają ramionami: „Co ja się będę wtrącał?”. Na szczęście znalazł się jeden odważny mężczyzna „Wtrącił się” i zagroził wezwaniem milicji. Wystarczyło, by młodzieniec uciekł w obawie przed dostaniem się w ręce władzy.
Drugi obrazek: przepełniony tramwaj nie może pomieścić wszystkich pasażerów. Konduktorka prosi o przesunięcie się do przodu podchmielonego mężczyznę pogrążonego w rozmowie z jakąś kobietą. Zostaje obrzucona stekiem wyzwisk. Rezygnuje – bo nikt nie staje w jej obronie.
Dlaczego jednak ingerujemy? Dlaczego patrzymy na takie sceny obojętnie? Czasem wystarczy przecież kilka grzecznych lecz stanowczych słów. Dbajmy sami o to, aby zniknęły z naszego dnia codziennego sprawy, które utrudniają i obrzydzają nam życie.
oprac. Olaf B.