W pobliżu leśniczówki Rakowo, niedaleko od drogi wiodącej z Elbląga do Ogrodnik, znajduje się pięknie położone jezioro. Z jeziorem tym wiąże się stara legenda. W miejscu, gdzie dziś rozlewa się woda stał ongiś jeden z pierwszych na tym terenie kościołów, informował Głos Elbląga z 23 września 1958 r.
Wysokie wieże kościoła, dźwięk dzwonów zwołujących wiernych na modlitwę – raziły w pobliskich puszczach mieszkających, odwiecznych gospodarzy krainy starego Hoggo – Prusów.
Nienawidzili Prusowie widoku kościoła. Ze wstrętem patrzyli na tych, którzy zdradzili starą religię i odwrócili się od pruskich bogów. Wierzyli, że ich bogowie nie zniosą pod swoim bokiem obcych bogów spod znaku krzyża. Wierzyli, że przyjdzie dzień, w którym bogowie ich ojców i dziadów powrócą na swoje stare, uświęcone miejsca.
Pewnego czerwcowego dnia, kiedy wyznawcy nowej wiary zgromadzili się w kościele, z pobliskiej puszczy wynurzył się oddział pruskich wojowników. W wąskim, ogrodzonym ostrokołami przejściu, zawrzała walka.
Potężnie zbudowany ksiądz, rzuciwszy modlitewnik, chwycił bojowy topór, broniąc wchodu do świątyni. W tym samym czasie, wierni w popłochu opuszczali kościół, tylnym, zamaskowanym wyjściem.
Trzasnęła dębowa brama kościelna. Za chwilę Prusowie wedrą się do świątyni. Nagle – olbrzymi słup ognia runął z nieba na ziemię. W tej samej chwili, płonący jak żagiew kościół ze strasznym hukiem zapadł się pod ziemię, a w tym samym miejscu ponad konary drzew puszczańskich, trysnęła woda. Zapełniła ona olbrzymią wyrwę. Zalała miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stała świątynia, powstało piękne, spokojne jezioro. Zemsta starych bogów została spełniona.
Raz w roku w noc świętojańską, spokojne zawsze jezioro – zaczyna się podobno burzyć. Z głębi jeziora słychać wtedy brzęk oręża, ciche okrzyki wojów pruskich, trzask płonących belek.
Nienawidzili Prusowie widoku kościoła. Ze wstrętem patrzyli na tych, którzy zdradzili starą religię i odwrócili się od pruskich bogów. Wierzyli, że ich bogowie nie zniosą pod swoim bokiem obcych bogów spod znaku krzyża. Wierzyli, że przyjdzie dzień, w którym bogowie ich ojców i dziadów powrócą na swoje stare, uświęcone miejsca.
Pewnego czerwcowego dnia, kiedy wyznawcy nowej wiary zgromadzili się w kościele, z pobliskiej puszczy wynurzył się oddział pruskich wojowników. W wąskim, ogrodzonym ostrokołami przejściu, zawrzała walka.
Potężnie zbudowany ksiądz, rzuciwszy modlitewnik, chwycił bojowy topór, broniąc wchodu do świątyni. W tym samym czasie, wierni w popłochu opuszczali kościół, tylnym, zamaskowanym wyjściem.
Trzasnęła dębowa brama kościelna. Za chwilę Prusowie wedrą się do świątyni. Nagle – olbrzymi słup ognia runął z nieba na ziemię. W tej samej chwili, płonący jak żagiew kościół ze strasznym hukiem zapadł się pod ziemię, a w tym samym miejscu ponad konary drzew puszczańskich, trysnęła woda. Zapełniła ona olbrzymią wyrwę. Zalała miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stała świątynia, powstało piękne, spokojne jezioro. Zemsta starych bogów została spełniona.
Raz w roku w noc świętojańską, spokojne zawsze jezioro – zaczyna się podobno burzyć. Z głębi jeziora słychać wtedy brzęk oręża, ciche okrzyki wojów pruskich, trzask płonących belek.
oprac. Olaf B.