Od trzech lat obserwuję nocne emisje zanieczyszczeń do atmosfery z odlewni „Elzamech” - mówi pani Gabriela zamieszkała przy ul. Różanej w Elblągu. - Proceder odbywa się nocą, gdy miasto i służby ekologiczne śpią. W ubiegłym roku interweniowałam w tej sprawie, ale pomimo urzędowej zapowiedzi o wydaniu pokontrolnych zarządzeń, nic się nie zmieniło.
- W maju ubiegłego roku udałam się do elbląskiej delegatury Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska z prośbą o zainteresowanie się dokuczliwym dla okolicznych mieszkańców problemem emisji dymów z odlewni „Elzamechu” - opowiada pani Gabriela. - Efektem mojej interwencji była kontrola w tej firmie. Otrzymałam pismo z inspektoratu, z datą 17 maja 2007 r., w którym napisano, cytuję: „Kontrola wykazała nieprawidłową pracę urządzeń służących do redukcji emisji zanieczyszczeń emitora rekuperatora oraz żeliwiaka nr 1 i nr 2, które były skorodowane. W wyniku powyższej kontroli wydano zarządzenie pokontrolne zobowiązujące podmiot w terminie natychmiastowym do zapewnienia prawidłowej eksploatacji emitora rekuperatora oraz żeliwiaka nr 1 i nr 2.”. Od tamtej interwencji minął rok, a czarno-żółte dymy nadal unoszą się w nocy nad odlewnią. Zamykam okna, bo dym jest gryzący, o nieprzyjemnej woni. Znajomi z innych dzielnic miasta mówią, że mam na szybach i parapetach prawdziwą tablicę Mendelejewa. Zimą, gdy spadnie śnieg, w nocy zmienia on kolor. Przed kilkoma dniami ponownie udałam się do inspektoratu z informacją, że nie ma zmian na lepsze. Urzędnicy odpowiedzieli, że sprawa trafiła do Urzędu Marszałkowskiego w Olsztynie i czekają na odpowiedź. A truciciel „Elzamech” nadal emituje nocą dymy z odlewni. Odnoszę wrażenie, że czyni to pod osłoną parasola inspektorów - podsumowuje Pani Gabriela.
M