
Zanim napisałem ten tekst, zastanawiałem się dłuższą chwilę – może lepiej przemilczeć i udawać, że było cudnie. Przecież zaraz odezwą się mocno dyplomowani artyści i udowodnią mi, że jestem ignorantem i powinienem skorzystać z prawa do milczenia. Może jednak coś w tym było, tylko mój mało wyrobiony artystycznie umysł nie był w stanie pojąć głębokiego przesłania?!
Jednak nie! Nie ma zgody na robienie z ludzi idiotów. Bywam w Galerii El od czterdziestu lat i czegoś podobnego jeszcze nie widziałem. Przez szacunek dla siebie samego, nie dam sobie wmówić, że instalacja przedstawiona wczoraj przez Rolanda Schefferskiego zasługuje na miano dzieła sztuki. Może jeśli artysta zrobiłby na tych porozrzucanych gazetach kupę, to miałoby to jakiś wyraz, olfaktoryczny na przykład. O ile ścisłe zdefiniowanie pojęcia dzieła sztuki jest bardzo trudne, jeśli nie niemożliwe, to z kolei bez problemu jestem w stanie określić co dziełem sztuki na pewno nie jest. A kryterium jest proste – jeśli sam potrafiłbym zrobić coś podobnego, lub nawet lepszego, to bez wątpienia świadczy o tym, że oglądane dzieło nie jest dziełem sztuki. Porozrzucane na posadzce galerii zmięte gazety, z których niektóre skrywały gadającą empetrójkę, wypełnia to kryterium w stu procentach.
Rozpaczliwe szukanie pomysłu, który byłby w stanie powalić ludzkość na kolana przy zerowym kunszcie artystycznym i braku opanowania jakiejkolwiek techniki twórczej to sposób pana „artysty” na zaistnienie w świecie sztuki. Ja tego nie kupuję!
Mój niekłamany podziw budzi natomiast sposób w jaki zapowiadane są wystawy Rolanda Schefferskiego - „To, co go interesuje szczególnie, to idea sztuki realizowanej z uwzględnieniem kontekstu otoczenia. Tożsamość, zapomniane ślady, elementy symboliczne w historii należą do głównych motywów jego twórczości. Swobodne poruszanie się w obszarze różnych mediów pozwala artyście na dopasowanie swoich koncepcji do specyfiki miejsca, w którym praca zostaje zaprezentowana. Prace Schefferskiego to przede wszystkim gra intelektualna. Szczególnym rysem jest atmosfera refleksji, prostoty i wyciszenia. Wiele z nich dotyczy biografii własnej, ale treść zawsze odwołują się do wrażliwości widza. To sztuka w znacznej mierze zaangażowana i krytyczna, choć dystansująca się od aktualności politycznych i społecznych.”
Jeśli pan Schefferski maczał palce w redagowaniu tego tekstu, a zapewne tak, to jestem przekonany, że minął się z powołaniem. Jako PR-owiec w fabryce kitu zrobiłby oszałamiającą karierę.
----
Więcej zdjęć z wernisażu
Rozpaczliwe szukanie pomysłu, który byłby w stanie powalić ludzkość na kolana przy zerowym kunszcie artystycznym i braku opanowania jakiejkolwiek techniki twórczej to sposób pana „artysty” na zaistnienie w świecie sztuki. Ja tego nie kupuję!
Mój niekłamany podziw budzi natomiast sposób w jaki zapowiadane są wystawy Rolanda Schefferskiego - „To, co go interesuje szczególnie, to idea sztuki realizowanej z uwzględnieniem kontekstu otoczenia. Tożsamość, zapomniane ślady, elementy symboliczne w historii należą do głównych motywów jego twórczości. Swobodne poruszanie się w obszarze różnych mediów pozwala artyście na dopasowanie swoich koncepcji do specyfiki miejsca, w którym praca zostaje zaprezentowana. Prace Schefferskiego to przede wszystkim gra intelektualna. Szczególnym rysem jest atmosfera refleksji, prostoty i wyciszenia. Wiele z nich dotyczy biografii własnej, ale treść zawsze odwołują się do wrażliwości widza. To sztuka w znacznej mierze zaangażowana i krytyczna, choć dystansująca się od aktualności politycznych i społecznych.”
Jeśli pan Schefferski maczał palce w redagowaniu tego tekstu, a zapewne tak, to jestem przekonany, że minął się z powołaniem. Jako PR-owiec w fabryce kitu zrobiłby oszałamiającą karierę.
----
Więcej zdjęć z wernisażu