
Miał śpiewać, a głównie opowiadał: o tym, że kocha kobiety i alkohol, o alergii na koty, o jasełkach, facebooku i pysznej zupie szczawiowej. Tłumaczył - między „żabą” a historią o trudnej relacji między tatą i mamą - dlaczego Elbląg wydawał mu się nudny. Czesław Mozil zagadał wczoraj (10 sierpnia) publiczność w Światowidzie, ale spokojnie, było też trochę muzyki. Zobacz zdjęcia.
To był koncert wyjątkowy, kameralny. W Galerii Nobilis elbląskiego Światowida zgromadziła się wyselekcjonowana publiczność. Bezpłatnych wejściówek rozdano wszak zaledwie 60 (życzenie artysty w takich sytuacjach – max 150 widzów/słuchaczy), fani wchodzili też na tzw. miejsca stojące. W mocno nieklimatyzowanej sali oczekiwali na występ ulubionego artysty.
Kto spodziewał się regularnego koncertu był w błędzie. Czesław głównie gadał, gadał i gadał. O tym, że w Elblągu kobiety dały mu kwiaty jeszcze przed koncertem, a kelner w restauracji był wniebowzięty, zanim artysta skosztował zupy (pysznej szczawiowej – jak przyznał później). O alergii na koty, o facebooku, jasełkach, miłości do kobiet i alkoholu. Nie zabrakło też zwierzeń niespełnionego aktora, uzależnieniu od gier komputerowych i obnażaniu innych, mniej lub bardziej, wstydliwych sekretów.
Czesław Mozil wyjaśnił też przy okazji, dlaczego po swoim ostatnim pobycie w Elblągu (na Deprecjacji Depresji w roku 2010) na antenie popularnej stacji telewizyjnej powiedział, że Elbląg jest nudny i „nie dał rady”.
- Człowiek wydaje popularną płytę, dostaje Fryderyki, jest Top Trendy i co z tego – mówił Czesław Mozil. – Nikt cię nie rozpoznaje. Ej, to ja! Mam pokój w hotelu! Jedynkę! Na dyskotece też nic. A chciałem się budzić z kobietami, które nawet nie znają mojej muzyki. Jestem tylko facetem. Ale dziś, na Starym Mieście panie podchodziły po autografy.
Z dużą dawką autoironii, dystansu do siebie i innych. Mozil też zaśpiewał. Można było usłyszeć m.in. „Żaba tonie w betonie”, „Kiedy tatuś sypiał z mamą”, „A jednak”, „Co mi panie dasz”. Ale nie wszystkie piosenki do ostatniej kropki. Gadulstwo wzięło górę.
Występ Czesława Mozila był częścią Elbląskich Nocy organizowanych przez CSE Światowid.
Kto spodziewał się regularnego koncertu był w błędzie. Czesław głównie gadał, gadał i gadał. O tym, że w Elblągu kobiety dały mu kwiaty jeszcze przed koncertem, a kelner w restauracji był wniebowzięty, zanim artysta skosztował zupy (pysznej szczawiowej – jak przyznał później). O alergii na koty, o facebooku, jasełkach, miłości do kobiet i alkoholu. Nie zabrakło też zwierzeń niespełnionego aktora, uzależnieniu od gier komputerowych i obnażaniu innych, mniej lub bardziej, wstydliwych sekretów.
Czesław Mozil wyjaśnił też przy okazji, dlaczego po swoim ostatnim pobycie w Elblągu (na Deprecjacji Depresji w roku 2010) na antenie popularnej stacji telewizyjnej powiedział, że Elbląg jest nudny i „nie dał rady”.
- Człowiek wydaje popularną płytę, dostaje Fryderyki, jest Top Trendy i co z tego – mówił Czesław Mozil. – Nikt cię nie rozpoznaje. Ej, to ja! Mam pokój w hotelu! Jedynkę! Na dyskotece też nic. A chciałem się budzić z kobietami, które nawet nie znają mojej muzyki. Jestem tylko facetem. Ale dziś, na Starym Mieście panie podchodziły po autografy.
Z dużą dawką autoironii, dystansu do siebie i innych. Mozil też zaśpiewał. Można było usłyszeć m.in. „Żaba tonie w betonie”, „Kiedy tatuś sypiał z mamą”, „A jednak”, „Co mi panie dasz”. Ale nie wszystkie piosenki do ostatniej kropki. Gadulstwo wzięło górę.
Występ Czesława Mozila był częścią Elbląskich Nocy organizowanych przez CSE Światowid.
A