UWAGA!

Fascynacja tańcem

 Elbląg, Fascynacja tańcem
fot. nadesłane

Elbląski Klub Tańca Jantar obchodzi w tym roku 25-lecie istnienia. Z tej okazji rozmawiamy z Pawłem Tomalczykiem - wychowankiem Elbląskiego Klubu Tańca Jantar, Mistrzem Polski Amatorów, wielokrotnym Mistrzem Polski oraz Mistrzem Świata Formacji Tanecznych. Obecnie trenerem tanecznym i sędzią.

Jaką część tego okresu byłeś związany z klubem?
      
Do klubu przyszedłem w wieku ośmiu lat, czyli związany z klubem byłem gdzieś przez 11 lat.
      
       Pamiętasz swoje początki w klubie, jak rozpocząłeś przygodę z tańcem?
      
Rozpocząłem w przedziwny sposób. Koleżanka z klasy zaprosiła mnie na kurs tańca. Myślałem, że będzie to Hip Hop, po czym się okazało, że mam tańczyć w parze. Był to duży szok, ale ponieważ kazano mi tańczyć z koleżanką z klasy, którą bardzo lubiłem, to mi się to podobało. Dodatkowo, wiadomo urok i czar pierwszego trenera, był nim wówczas Antoni Czyżyk jeszcze z czarnym wąsem, spowodował dodatkową fascynację tańcem, która trwa do tej pory.
      
       Jak wyglądał Twój pierwszy turniej taneczny?
       Na pierwszy turniej przyszła cała moja rodzina, łącznie z dziadkami i babciami. Pamiętam, że tańczyłem w przedziwnym stroju Sindbada. Miałem złoty pas i czarne świecące „kimono”. Moja partnerka dłużej ode mnie tańczyła w klubie, była tym samym bardziej doświadczona, co na pewno dodało mi odwagi. Pamiętam, że turniej był bardzo uroczysty, odbywał się w obecnym Światowidzie, wtedy jeszcze w Elbląskim Domu Kultury, tzw.„Edeku”. Był to turniej „Bażant”, który z tego co wiem jest organizowany każdego roku do dnia dzisiejszego.
       Od tego też czasu dostałem wsparcie od swoich rodziców, którzy pomagali mi w dalszym, tanecznym rozwoju.
      
       A co było Twoją największa wpadką na turnieju?
      
W 1999 roku tańczyłem finał Mistrzostw Polski Amatorów, w Warszawie. Po raz pierwszy wtedy pary prezentowały się indywidualnie. Ja wylosowałem Walca Angielskiego jako pierwsza para pokazowa. W tym walcu zamiast się zaprezentować z jak najlepszej strony, to w pierwszym obrocie w prawo upadłem. Złapały mnie skurcze w łydkach, domyślam się, że byłem po prostu za słabo rozgrzany i pamiętam, że mnie znieśli z parkietu. Dało odczuć się współczucie ze strony innych ,ale i podśmiewanie się, że nie dałem rady. Na całe szczęście się pozbierałem! Mistrzostwa skończyliśmy na drugim miejscu, zostaliśmy Wicemistrzami Polski, ale uważam to za największą wpadkę.
      
       Słyszałam także, że podczas Mistrzostw Świata Formacji Standardowych odpięła Ci się muszka.
       Taniec formacyjny to trochę inny temat. Odpinanie się muchy czy pasa podczas tańca jest bardzo popularne. Jednak według mnie największa wpadką w formacji było zdarzenie, gdy razem z Leszkiem Linkowskim podnosiliśmy Marka Kucharczyka w układzie Titanic. Tańczyliśmy finał Mistrzostw Europy w Holandii i w momencie, gdy mieliśmy postawić go na ziemię, to zapomnieliśmy puścić mu nogi i on się przewrócił na twarz.
      
       Razem z partnerką taneczną i siostrą jednocześnie – Kasią Tomalczyk – zdobyliście jako pierwsi w Elbląskim Klubie Tańca Jantar Mistrzostwo Polski.
       To była wielka radość zarówno dla mnie, jak i dla siostry, dla całej rodziny i sądzę, że dla trenera również. Nie była to tylko nasza zasługa. Na ten sukces pracował sztab ludzi, trenerów, szkoleniowców, działaczy i sponsorów, którzy nam bardzo pomagali ten tytuł zdobyć. Do dziś wspominamy to z satysfakcją i wzruszeniem.
       Współpraca z siostrą była ciężka, ale profesjonalna. Jeżeli tańczyliśmy, to tańczyliśmy na 100 procent. Natomiast by pogodzić profesjonalny taniec i dwa charaktery, które spędzały ze sobą czas 24 godziny na dobę, to było bardzo ciężkie i trudne. Na całe szczęście profesjonalizm pozwolił nam zdobyć założony cel.
      
       Ten cel zdobyliście w 2000 roku, rok wcześniej razem z Formacją Jantar osiągnęliście Mistrzostwo Polski. W jaki sposób udało ci się pogodzić treningi do tańca indywidualnego i zespołowego?
       Bardzo wiele osób się dziwi jak to pogodzić. Tak naprawdę to się wzajemnie uzupełnia. Dobrze wiemy jak ciężkim tematem jest zatańczenie formacji, która trwa 6 minut, jest to bardzo trudny wyczyn kondycyjny. Nie ukrywam, że formację traktowałem jako część wyczynową mojego tańca. Mimo założeń technicznych, które w formacji trzeba wykonać, to trzeba było mieć żelazną kondycję. Poprzez taniec formacyjny nauczyliśmy się artyzmu, prazy z publicznością i wyrażania swoich emocji.
      
       Taniec formacyjny to ogromna część Twojego życia. Co najlepiej wspominasz z formacji?
       Najlepiej wspominam wyjazdy. Wspólne wyjazdy z całą grupą, gronem przyjaciół i trenerem czy na pokazy czy na Mistrzostwa Europy i Świata, które odbywały się za granicą. Te chwile gdy zdobywaliśmy pierwsze finały Mistrzostw Świata, pierwsze tytuły, następnie „after party”, gdzie świętowaliśmy nasze sukcesy, zdecydowanie to było najlepsze.
      
       Jakie maksymy trenera Antoniego Czyżyka szczególnie zapadły ci w pamięci?
       Było ich bardzo dużo. Zawsze mi powtarzał, że „pokorne ciele dwie matki ssie”, ale trener swoją postawą, swoją osobą generował w nas motywację do pracy. Reagował na sytuację i odpowiednio na nas oddziaływał, co najważniejsze zawsze skutecznie.
       Mówi się, że taniec to pasja, ale uważam, że jest to pewien sposób na życie – ty jesteś tego wyjątkowym przykładem.
       Nie chcę tego oceniać, ale rzeczywiście. W moim przypadku taniec zajmuje mi tak naprawdę całe życie. Prowadzę szkołę tańca, szkolę pary sportowe, organizuję duże turnieje taneczne, jestem także sędzią. Dodatkowo mam też swoje pasje, mam wspaniałą rodzinę – żonę i córkę. Jednak moje życie w 90 procentach skupia się na tańcu, jest to faktycznie i sposób na życie i pasja, której nie chciałbym nigdy stracić.
      
       Jestem przekonana, że jako tancerz wielokrotnie zdarzało ci się podczas treningów złościć na trenera.
       Oczywiście, że tak. Nie sposób nie być złym na trenera. To są emocje, kontakty ludzi, którzy mają swoje poglądy. Wiem to teraz sam po sobie, gdy jestem trenerem. Najważniejsze to znaleźć kompromis. Zazwyczaj jednakwcześniej czy później dochodziłem do wniosku, że jednak trener ma rację.
      
       Chciałabym właśnie do tego nawiązać. Czy teraz sam jako trener powielasz pewne zachowania, które z perspektywy czasu mają zupełnie inny obraz?
       Powiem szczerze, że na początku to było kopiowanie. Ze względu na to, że z każdym rokiem mam większe doświadczenie, wypracowałem już sobie pewne schematy, które nie ukrywam są trochę inne. Być może dlatego, że taniec się zmienia. Inaczej trzeba było trenować pary kiedyś i inaczej teraz. Obecnie staram się stworzyć własne systemy, ale w dużej mierze opierają się one na tym, na który przekazał mi mój trener.
      
       Na zakończenie, czy byłbyś wstanie krótko podsumować swoją przygodę w Elbląskim Klubie Tańca Jantar.
       Przygoda w Elbląskim Klubie Tańca Jantar, to była najlepszą przygodą jaką w życiu przeżyłem. Bardzo dużo się tam nauczyłem, bardzo wielu ludzi poznałem – przede wszystkim Antoniego Czyżyka, który otworzył mi drogę na większy świat. Dzięki niemu wyjeżdżałem za granicę, dzięki niemu zdobyłem tytuły Mistrza Polski, Mistrza Świata. Dzięki niemu mogę robić, to co robię.
      
       Plany na przyszłość?
       Moim marzeniem jest zrobienie w Trójmieście dużego festiwalu tańca, na który będą przyjeżdżać najlepsze pary. Chciałbym także wyszkolić tancerzy, którzy tak jak ja będą mogli pochwalić się tytułami sportowymi.
      
       Wiem, że już nad tym pracujesz. Życzę ci tego z całego serca i bardzo dziękuję za rozmowę.
      
       Rozmawiała Paulina Kowal.
      
      
Edyta Jasiukiewicz, Światowid

Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem... (od najstarszych opinii)
Reklama