
„Nie przejdziemy do historii” śpiewał kiedyś Krzysztof Klenczon. Jednak na kartach historii zapisał się i on, i jego piosenka, i Marek Piekarczyk, który też wykonuje przebój Trzech Koron. Lider TSA, pierwszej polskiej grupy heavy metalowej dał dziś (18 listopada) akustyczny koncert w Światowidzie. Zobacz fotoreportaż.
Piekarczyk przeżył także romans ze sceną teatralną. Zagrał rolę Jezusa w rock-operze „Jesus Christ Superstar" w reżyserii Jerzego Gruzy. Było to jedno z największych wydarzeń artystycznych lat 80.
Marek Piekarczyk jest wokalistą, ale pisze również teksty i komponuje.
To opis, który przybliży sylwetkę artysty młodym ludziom, bo starszym, szczególnie obecnym 40-, 50-latkom, a nawet 60-latkom przedstawiać go nie trzeba. Nie trzeba było ich też specjalnie zachęcać do przyjścia na dzisiejszy koncert, który odbył się w sali kina Światowid w ramach Międzynarodowych Spotkań Artystycznych. Kiedy zobaczyli plakaty i zapowiedzi występu Piekarczyka, już wiedzieli, że nie może ich na nim zabraknąć.
Gdy długowłosy (no, w końcu rockman) artysta odziany w skórzane spodnie i T-shirt pojawił się na scenie zagrzmiały oklaski. I rozpoczęła się muzyczna podróż do świata, którego już nie ma, ale który żyje we wspomnieniach. Marek Piekarczyk z towarzyszeniem przyjaciół (Tadeusz Apryjas - gitara, voc., Grzegorz Kapcia – gitara i Jacek Borowiecki - instrumenty perkusyjne) przypomniał przeboje takich grup, jak: Klan („Na przekór”), Test („Testament”), Trzy Korony („Nie przejdziemy do historii”), Skaldowie („Nie widzę ciebie w swych marzeniach”), TSA („Wielki cud”). Zaśpiewał również utwory, które wykonuje na płycie Yugopolis.

Opowiadał też anegdoty z własnego życia. Mówił o czasie stanu wojennego, o kartkach na mięso, alkohol i papierosy, o podrywaniu dziewczyn. Publiczność rozumiała go doskonale, bo większość obecnych na sali to albo równolatkowie, albo osoby niewiele młodsze od Piekarczyka. Na sali dało się wypatrzeć nieco młodzieży (co cieszy, bo widać, że ta muzyka trafia do kolejnych pokoleń), jednak dla niej te historie to jak prehistoria.
Marek Piekarczyk nawiązywał także do elbląskiego Piekarczyka: - Strasznie ucieszyło mnie 8 Piekarczyków, z czego żartują moi znajomi. Zabawnie dla moich uszu brzmi także tytuł prasowego artykułu: Kolejny niewykorzystany produkt – Piekarczyk. No, czuję się tu nie wykorzystany – żartował.
Artysta wielokrotnie podkreślał, że w naszym mieście ma przyjaciół. Wielokrotnie wskazywał na Zbigniewa Szmurłę, z którym przyjaźni się od lat młodzieńczych.
To był wieczór pełen wspomnień, muzycznych powrotów do czasów młodości, „(…) Ale póki co, ale póki czas Spróbujmy chwycić w dłonie umykający wiatr. Ale póki co, ale póki czas Spróbujmy zapamiętać, że żyć nam przyszło raz.”.