
W czwartek (10 września) w Galerii EL zagości nowa wystawa - pt. „Rozmowa. Początek”, jej „bohaterami” będą dzieła Moniki Weiss i Rolanda Schefferskiego. Z tej okazji chcemy przybliżyć Czytelnikom sylwetki autorów prac. Po Monice Weiss przyszedł czas na męską część tego duetu. O początkach zainteresowania sztuką, uniwersalności języka artystów, inspiracjach i adresatach swoich dzieł rozmawiamy z Rolandem Schefferskim.
Angelika Kosielska: Wystawa, która 10 września zostanie otwarta w Galerii EL, nosi nazwę „Rozmowa. Początek”. Chciałabym zapytać więc o te początki w Pana twórczości. Skąd pomysł na zajęcie się sztuką, jak wyglądały Pana poszukiwania swojego miejsca w bogactwie i różnorodności artystycznego świata?
Roland Schefferski: - Nadałem razem z Moniką Weiss, która jest współautorką wystawy, taki tytuł, ponieważ nasz artystyczny projekt jest rezultatem, jak mam nadzieję, początku naszej rozmowy, naszego spotkania. Nasz projekt zamierzamy kontynuować w Niemczech i w USA, gdzie obecnie żyjemy.
Zafascynowany sztuką byłem już dosyć wcześnie i moją artystyczną edukację rozpocząłem we wrocławskim Liceum Sztuk Plastycznych. Jednakże już w trakcie studiów w ówczesnej wrocławskiej PWSSP zrozumiałem, że sztuka jest czymś więcej aniżeli tylko wystawianiem produktów w postaci tzw. dzieł sztuki i wtedy też zainteresował mnie sam proces kreacji. Z tego właśnie względu nie traktuję moich prac na zasadzie zadowalających się sobą eksponatów. Sądzę, że moje prace mogą w bardzo efektywny sposób osiągnąć swoje działanie nie tylko w tradycyjnych przestrzeniach ekspozycyjnych, jak galerie czy muzea, lecz także w kontekście codziennej rzeczywistości. Istotnym, jak sądzę, jest sposób, w jaki sztuka może w niej zaistnieć. Stąd też realizacja idei sztuki mogącej zaistnieć bez ograniczeń, niemalże wszędzie, stała się ważnym celem mojej pracy twórczej.
Jakie są Pana inspiracje? Skąd czerpie Pan natchnienie do tworzenia swoich prac?
- Zapewne zna Pani takie powiedzenie: „Pieniądze leżą na ulicy”. Odpowiedziałbym więc: sztuka leży na ulicy... Chciałbym przez to powiedzieć, że cała otaczająca nas rzeczywistość jest inspirująca. To, jaki mamy do niej dostęp, zależy tylko od naszego nastawienia. Inspiruje mnie właściwie wszystko, także wydarzenia życia codziennego.
Urodził się Pan w Polsce, od ponad dwudziestu lat mieszka w Niemczech. Jak jest odbierany w Europie Zachodniej artysta z Polski? Czy język sztuki jest na tyle uniwersalny, że można go zrozumieć bez względu na to, po której stronie granicy mieszka jej odbiorca?
- Uniwersalność języka sztuki bardzo mnie interesuje, stąd cieszę się, że Pani o nią pyta. Jeżeli sztuka danego artysty jest na dobrym poziomie, to odbierany jest on pozytywnie, niezależnie od tego, skąd pochodzi. Owszem, interesujące jest jego pochodzenie, ale istotniejsza jest jakość tego, co robi. Sądzę, że rozpoczęliśmy z Moniką Weiss nasz artystyczny dialog nie tylko ze względu na to, że wywodzimy się z tej samej kultury, lecz właśnie ze względu na charakter i jakość naszej twórczości. Jednym z pytań naszej „Rozmowy” jest właśnie związek między naszym pochodzeniem, a charakterem tego, co robimy. Zastanawiamy się też nad tym, na ile nasze pochodzenie oraz kultura polska i europejska, w której się urodziliśmy i wzrastaliśmy, ukształtowały naszą sztukę, i w jakim stopniu wywiera na nas wpływ.
Komplementem była dla mnie niedawno reakcja nepalskiego lekarza oglądającego moją ostatnią realizację w Pomonatempel w Poczdamie. Praca ta tematyzowała nie tylko związki z architektem Karlem Friedrichem Schinkelem, którego Pomonatempel jest pierwszą realizacją, ale także kontekst historyczny tego miejsca. Co ciekawe, ten przybysz z innego kontynentu, jak myślę, nieobciążony historyczną przeszłością Europy, nie tylko bardzo dobrze zrozumiał intencję mojej pracy, ale co ciekawsze, zwrócił on uwagę na kilka jej aspektów wykraczających poza kontekst naszej kultury.
Jaki przekaz zawiera Pan w swoich pracach? Do kogo je Pan adresuje? Czego wymaga Pan od widza?
- Wierzę w to, że każdy człowiek jest z natury kreatywny. Niestety, w procesie socjalizacji kreatywność bardzo często, o ile nie bywa całkowicie, zniszczona, to niewątpliwie zostaje w swoim rozwoju zahamowana. Przy pomocy sztuki usiłuję dotrzeć właśnie do tych „ukrytych” umiejętności.
Moje prace adresuję do ludzi, a nie jedynie do nastawionej na sztukę publiczności. Nie zależy mi też na pasywnej percepcji widza, lecz na jego aktywnym współuczestnictwie. Moim zadaniem jest go poruszyć, zainspirować, czasami nakłonić do refleksji. Udaje mi się to zwłaszcza wtedy, kiedy odwołuję się do jego przeżyć, doświadczeń, które przecież w pewnym stopniu nas łączą. Czasami nawet niezależnie od kulturowych uwarunkowań.
Nad czym obecnie Pan pracuje?
- W myśl tego, co powiedziałem, że sztuka leży na ulicy, przygotowuję działanie uliczne, tzn. ingerencję w miejską przestrzeń publiczną. Po wernisażu w Elblągu wyjeżdżam do Warszawy, gdzie w ramach festiwalu „Passengers”, na który zostałem zaproszony, będę gubił w trakcie moich kilkudniowych spacerów specjalnie na tę okazję wybite monety. Tym razem moja sztuka w formie pieniędzy będzie dosłownie leżeć na ulicy...
Jak zaprezentowałby Pan swoją twórczość elblążanom? Czego mogą podziewać się odwiedzając wystawę „Rozmowa. Początek”?
- Osoby zwiedzające naszą wystawę będą mogły zobaczyć m.in. efekty mojego spotkania z Moniką Weiss, a więc sztukę artystów urodzonych w Polsce, a żyjących w Nowym Jorku i Berlinie Spotkanie to tematyzuję w instalacji zatytułowanej „Rozmowa”. Do Elbląga przywiozę także „Berlińczyków” - interaktywną pracę, którą pokazywałem już w kilku miastach. Ostatnio z okazji udziału w wystawie „My, berlińczycy” w Maerkisches Museum w Berlinie zrealizowałem o niej krótką dokumentacje filmową. W Galerii EL będzie miała miejsce premiera tego filmu. Zapraszam więc elblążan do artystycznego spotkania z berlińczykami.
Jako przedstawicielka elbląskiej gazety nie mogę nie spytać - czy był Pan kiedyś w naszym mieście? Czy zamierza Pan odwiedzić Elbląg przy okazji tej wystawy?
- Z okazji artystycznych realizacji, a także podróży prywatnych, miałem dotychczas okazję zwiedzić Gdańsk, Olsztyn, Malbork i Frombork. W Elblągu jeszcze nigdy nie byłem, dlatego też cieszę się na możliwość zobaczenia jeszcze jednego miasta, co niewątpliwie przyczyni się do wzbogacenia moich znajomości tego rejonu Polski.
***
Roland Schefferski urodził się w 1956 r. w Polsce, od 1984 r. mieszka w Berlinie. Studiował w Państwowej Szkole Sztuk Plastycznych we Wrocławiu. W swoich pracach przyjmuje rolę krytycznego analityka codziennej rzeczywistości, nierzadko przewrotnie wykorzystując ją do celów artystycznych. To, co Schefferskiego interesuje szczególnie, to idea sztuki realizowanej z uwzględnieniem kontekstu otoczenia. Tożsamość, zapomniane ślady, elementy symboliczne w historii należą do głównych motywów jego twórczości. Swobodne poruszanie się w obszarze różnych mediów pozwala artyście na dopasowanie swoich koncepcji do specyfiki miejsca, w którym praca zostaje zaprezentowana. Prace Schefferskiego to przede wszystkim gra intelektualna. Szczególnym rysem jest atmosfera refleksji, prostoty i wyciszenia. Wiele z nich dotyczy biografii własnej, ale treść zawsze odwołują się do wrażliwości widza. To sztuka w znacznej mierze zaangażowana i krytyczna, choć dystansująca się od aktualności politycznych i społecznych.
Roland Schefferski oprócz ekspozycji w muzeach i galeriach (Berlin, Olsztyn, Gdańsk, Zielona Góra, Linz, Chemnitz, Warszawa, Regensburg) realizuje on swoje projekty w przestrzeni pozainstytcjonalnej. Oddaje swoje prace w komis w antykwariacie (Gdańsk), daje wydrukować billboardy z napisem „Stwórz sobie własny obraz Berlina” (Warszawa), w trakcie swoich spacerów gubi specjalnie na tę okazję wybite monety (Frankfurt nad Odrą i Słubice).
Roland Schefferski: - Nadałem razem z Moniką Weiss, która jest współautorką wystawy, taki tytuł, ponieważ nasz artystyczny projekt jest rezultatem, jak mam nadzieję, początku naszej rozmowy, naszego spotkania. Nasz projekt zamierzamy kontynuować w Niemczech i w USA, gdzie obecnie żyjemy.
Zafascynowany sztuką byłem już dosyć wcześnie i moją artystyczną edukację rozpocząłem we wrocławskim Liceum Sztuk Plastycznych. Jednakże już w trakcie studiów w ówczesnej wrocławskiej PWSSP zrozumiałem, że sztuka jest czymś więcej aniżeli tylko wystawianiem produktów w postaci tzw. dzieł sztuki i wtedy też zainteresował mnie sam proces kreacji. Z tego właśnie względu nie traktuję moich prac na zasadzie zadowalających się sobą eksponatów. Sądzę, że moje prace mogą w bardzo efektywny sposób osiągnąć swoje działanie nie tylko w tradycyjnych przestrzeniach ekspozycyjnych, jak galerie czy muzea, lecz także w kontekście codziennej rzeczywistości. Istotnym, jak sądzę, jest sposób, w jaki sztuka może w niej zaistnieć. Stąd też realizacja idei sztuki mogącej zaistnieć bez ograniczeń, niemalże wszędzie, stała się ważnym celem mojej pracy twórczej.
Jakie są Pana inspiracje? Skąd czerpie Pan natchnienie do tworzenia swoich prac?
- Zapewne zna Pani takie powiedzenie: „Pieniądze leżą na ulicy”. Odpowiedziałbym więc: sztuka leży na ulicy... Chciałbym przez to powiedzieć, że cała otaczająca nas rzeczywistość jest inspirująca. To, jaki mamy do niej dostęp, zależy tylko od naszego nastawienia. Inspiruje mnie właściwie wszystko, także wydarzenia życia codziennego.
Urodził się Pan w Polsce, od ponad dwudziestu lat mieszka w Niemczech. Jak jest odbierany w Europie Zachodniej artysta z Polski? Czy język sztuki jest na tyle uniwersalny, że można go zrozumieć bez względu na to, po której stronie granicy mieszka jej odbiorca?
- Uniwersalność języka sztuki bardzo mnie interesuje, stąd cieszę się, że Pani o nią pyta. Jeżeli sztuka danego artysty jest na dobrym poziomie, to odbierany jest on pozytywnie, niezależnie od tego, skąd pochodzi. Owszem, interesujące jest jego pochodzenie, ale istotniejsza jest jakość tego, co robi. Sądzę, że rozpoczęliśmy z Moniką Weiss nasz artystyczny dialog nie tylko ze względu na to, że wywodzimy się z tej samej kultury, lecz właśnie ze względu na charakter i jakość naszej twórczości. Jednym z pytań naszej „Rozmowy” jest właśnie związek między naszym pochodzeniem, a charakterem tego, co robimy. Zastanawiamy się też nad tym, na ile nasze pochodzenie oraz kultura polska i europejska, w której się urodziliśmy i wzrastaliśmy, ukształtowały naszą sztukę, i w jakim stopniu wywiera na nas wpływ.
Komplementem była dla mnie niedawno reakcja nepalskiego lekarza oglądającego moją ostatnią realizację w Pomonatempel w Poczdamie. Praca ta tematyzowała nie tylko związki z architektem Karlem Friedrichem Schinkelem, którego Pomonatempel jest pierwszą realizacją, ale także kontekst historyczny tego miejsca. Co ciekawe, ten przybysz z innego kontynentu, jak myślę, nieobciążony historyczną przeszłością Europy, nie tylko bardzo dobrze zrozumiał intencję mojej pracy, ale co ciekawsze, zwrócił on uwagę na kilka jej aspektów wykraczających poza kontekst naszej kultury.
Jaki przekaz zawiera Pan w swoich pracach? Do kogo je Pan adresuje? Czego wymaga Pan od widza?
- Wierzę w to, że każdy człowiek jest z natury kreatywny. Niestety, w procesie socjalizacji kreatywność bardzo często, o ile nie bywa całkowicie, zniszczona, to niewątpliwie zostaje w swoim rozwoju zahamowana. Przy pomocy sztuki usiłuję dotrzeć właśnie do tych „ukrytych” umiejętności.
Moje prace adresuję do ludzi, a nie jedynie do nastawionej na sztukę publiczności. Nie zależy mi też na pasywnej percepcji widza, lecz na jego aktywnym współuczestnictwie. Moim zadaniem jest go poruszyć, zainspirować, czasami nakłonić do refleksji. Udaje mi się to zwłaszcza wtedy, kiedy odwołuję się do jego przeżyć, doświadczeń, które przecież w pewnym stopniu nas łączą. Czasami nawet niezależnie od kulturowych uwarunkowań.
Nad czym obecnie Pan pracuje?
- W myśl tego, co powiedziałem, że sztuka leży na ulicy, przygotowuję działanie uliczne, tzn. ingerencję w miejską przestrzeń publiczną. Po wernisażu w Elblągu wyjeżdżam do Warszawy, gdzie w ramach festiwalu „Passengers”, na który zostałem zaproszony, będę gubił w trakcie moich kilkudniowych spacerów specjalnie na tę okazję wybite monety. Tym razem moja sztuka w formie pieniędzy będzie dosłownie leżeć na ulicy...
Jak zaprezentowałby Pan swoją twórczość elblążanom? Czego mogą podziewać się odwiedzając wystawę „Rozmowa. Początek”?
- Osoby zwiedzające naszą wystawę będą mogły zobaczyć m.in. efekty mojego spotkania z Moniką Weiss, a więc sztukę artystów urodzonych w Polsce, a żyjących w Nowym Jorku i Berlinie Spotkanie to tematyzuję w instalacji zatytułowanej „Rozmowa”. Do Elbląga przywiozę także „Berlińczyków” - interaktywną pracę, którą pokazywałem już w kilku miastach. Ostatnio z okazji udziału w wystawie „My, berlińczycy” w Maerkisches Museum w Berlinie zrealizowałem o niej krótką dokumentacje filmową. W Galerii EL będzie miała miejsce premiera tego filmu. Zapraszam więc elblążan do artystycznego spotkania z berlińczykami.
Jako przedstawicielka elbląskiej gazety nie mogę nie spytać - czy był Pan kiedyś w naszym mieście? Czy zamierza Pan odwiedzić Elbląg przy okazji tej wystawy?
- Z okazji artystycznych realizacji, a także podróży prywatnych, miałem dotychczas okazję zwiedzić Gdańsk, Olsztyn, Malbork i Frombork. W Elblągu jeszcze nigdy nie byłem, dlatego też cieszę się na możliwość zobaczenia jeszcze jednego miasta, co niewątpliwie przyczyni się do wzbogacenia moich znajomości tego rejonu Polski.
***
Roland Schefferski urodził się w 1956 r. w Polsce, od 1984 r. mieszka w Berlinie. Studiował w Państwowej Szkole Sztuk Plastycznych we Wrocławiu. W swoich pracach przyjmuje rolę krytycznego analityka codziennej rzeczywistości, nierzadko przewrotnie wykorzystując ją do celów artystycznych. To, co Schefferskiego interesuje szczególnie, to idea sztuki realizowanej z uwzględnieniem kontekstu otoczenia. Tożsamość, zapomniane ślady, elementy symboliczne w historii należą do głównych motywów jego twórczości. Swobodne poruszanie się w obszarze różnych mediów pozwala artyście na dopasowanie swoich koncepcji do specyfiki miejsca, w którym praca zostaje zaprezentowana. Prace Schefferskiego to przede wszystkim gra intelektualna. Szczególnym rysem jest atmosfera refleksji, prostoty i wyciszenia. Wiele z nich dotyczy biografii własnej, ale treść zawsze odwołują się do wrażliwości widza. To sztuka w znacznej mierze zaangażowana i krytyczna, choć dystansująca się od aktualności politycznych i społecznych.
Roland Schefferski oprócz ekspozycji w muzeach i galeriach (Berlin, Olsztyn, Gdańsk, Zielona Góra, Linz, Chemnitz, Warszawa, Regensburg) realizuje on swoje projekty w przestrzeni pozainstytcjonalnej. Oddaje swoje prace w komis w antykwariacie (Gdańsk), daje wydrukować billboardy z napisem „Stwórz sobie własny obraz Berlina” (Warszawa), w trakcie swoich spacerów gubi specjalnie na tę okazję wybite monety (Frankfurt nad Odrą i Słubice).
kos