
Do 88. minuty na boisku trwał dramat rodem z najczarniejszego snu. Olimpia uderzała głową w mur, a każdy ofensywny zryw gasł bez śladu. Gdy zdawało się, że nadzieja uleciała w noc, dobre zmiany tchnęły w drużynę nowe życie. Wtedy nastąpił zwrot, Kozera w dwie minuty dwukrotnie znalazł drogę do siatki, a jego dublet stał się kluczem otwierającym Olimpii dalszą turniejową podróż.
Łyk historii
Olimpia Elbląg po latach nieobecności znów wkroczyła na scenę Wojewódzkiego Pucharu Polski. Przez ostatnie sezony żółto-biało-niebiescy występowali na poziomie centralnym, co automatycznie zamykało drzwi lokalnych rozgrywek. Teraz historia otwiera je ponownie, a elbląska drużyna wraca tam, gdzie potrafiła błyszczeć. Pucharowe wspomnienia wciąż pachną triumfem: pięć zdobytych trofeów (2001, 2002, 2003, 2007 i 2009) czyni z Olimpii najbardziej utytułowany zespół na Warmii i Mazurach. Teraz, w II rundzie sezonu 2025/26, należało się zmierzyć z DKS-em Dobre Miasto i kontynuować pucharową tradycję.
Dotychczasowe starcia przemawiały wyraźnie na korzyść elblążan: cztery zwycięstwa, trzy remisy i bramkowy bilans 12:2. Dodatkowo fakt, że Olimpia występuje w wyższej lidze, tylko utwierdzał, kto wystąpi w roli faworyta. Spotkania z przeszłości zaś dodawały smaku tej rywalizacji. W 1/4 finału sezonu 2001/02 elblążanie pokonali w Dobrym Mieście Warfamę (obecnie DKS) 2:0, pewnie egzekwując oba rzuty karne (najpierw Sznaza, później Wiercioch). Potem w finale Polonia Pasłęk wyszła na prowadzenie, ale konsekwencja, precyzja w ataku i lepsza kondycja fizyczna drużyny Adama Fedoruka przesądziły o losach meczu. Bramki Chuderskiego, Fedoruka i Nadolnego w drugiej połowie podkreśliły przewagę Olimpii, a zwycięstwo 3:1 pozwoliło obronić trofeum, które wcześniej, w pierwszej edycji pucharu 2000/01 również trafiło na Agrykola 8. Wówczas decydująca bramka Rafała Lepki po podaniu Dariusza Warechy zapewniła elblążanom triumf nad rezerwami Stomilu Olsztyn. W piłce nożnej mówi się, że historię należy znać, ale nie można nią żyć, zatem Olimpia stoi przed zadaniem napisania nowego rozdziału w Wojewódzkim Pucharze Polski.
“Ciężary” z DKS-em
Spotkanie rozpoczęło się od lekkiej przewagi gospodarzy, którzy w początkowych minutach dyktowali rytm. Pierwsze poważne ostrzeżenie wysłała jednak Olimpia. W 14. minucie po precyzyjnym dośrodkowaniu Kordykiewicza z rzutu rożnego tylko ofiarna interwencja golkipera DKS-u uchroniła miejscowych przed stratą gola. Chwilę później próbował z ostrego kąta Semeniv, ale piłka przemknęła obok słupka. Elblążanie atakowali, ale ich ofensywa przypominała bardziej serię sygnałów ostrzegawczych niż koncertową orkiestrę. W międzyczasie Gabryś z rzutu wolnego o mało nie zamienił boiska w miejsce uniesień gospodarzy, ostatecznie futbolówka minęła bramkę o włos.
Najgroźniejszą okazję w pierwszej odsłonie stworzył jednak kapitan Olimpii. Po rzucie wolnym piłka spadła pod nogi Wierzby, który uderzył z bliska instynktownie, ale golkiper DKS odbił strzał. Chwilę później prostopadłe podanie do Kordykiewicza zakończyło się próbą, ale piłka przeleciała nad poprzeczką. Tuż przed przerwą gospodarze odpowiedzieli kontratakiem, na szczęście Hioki chybił.
Mimo że Olimpia miała inicjatywę, w przerwie trudno było mówić o poczuciu kontroli nad spotkaniem. Po zmianie stron obraz meczu długo się nie zmieniał. W 50. minucie ponownie uderzał Kordykiewicz, ale bez efektu. I wtedy, w 61. minucie, nadeszło uderzenie, dosłownie i w przenośni. Kapitan DKS, Paweł Grzybowski, zdecydował się na strzał z dystansu, futbolówka po rykoszecie zmyliła Wojciechowskiego i gospodarze objęli prowadzenie. Szok to mało powiedziane.
Trener Jarzembowski kombinował, dokonywał zmian. DKS jednak nie zamierzał się cofać. Wojciechowski ratował Olimpię po strzale Nawrockiego, w odpowiedzi w 83. minucie bliski szczęścia był Kozera. Jego główka po centrze Laszczyka otarła się o słupek. Zwiastun wielkich emocji dopiero jednak nadchodził. W 86. minucie Pawłowski wbiegł w pole karne, gdzie został powstrzymany nieprzepisowo. Rzut karny! Atmosfera zgęstniała, gospodarze protestowali, czas płynął, a presja rosła. Do piłki podszedł najpierw Kordykiewicz, aby za chwilę, w geście drużynowego altruizmu, oddać futbolówkę Kozerze, czekającemu na swoje przełamanie. Napastnik Olimpii nie zawiódł. Precyzyjny strzał w prawy róg, golkiper w przeciwnym. 1:1.
Gdy wydawało się, że czeka nas loteria jedenastek, Olimpia pokazała, że należy grać do ostatniej minuty. W 90. minucie raz jeszcze błysnął Laszczyk, posyłając perfekcyjne dośrodkowanie. Kozera wyskoczył niczym gladiator do walki i uderzeniem głową posłał piłkę do siatki. Dwie bramki w zaledwie dwie minuty, dramat zmienił się w euforię. DKS miał jeszcze swój moment, strzał w poprzeczkę poderwał miejscowych kibiców.
Olimpia ostatecznie wygrała, ale ból głowy pozostaje. W drużynie brakowało liderów, a przez większą część meczu nie było widać charakteru ani determinacji. Cechy wolicjonalne ujawniły się dopiero w końcówce - na szczęście - ale irytacja to najłagodniejsze określenie, jakie ciśnie się na usta.
DKS Dobre Miasto - Olimpia Elbląg 1:2 (0:0)
bramki: 1:0 - Grzybowski (61. min.), 1:1 - Kozera (88. - rzut karny), 1:2 - Kozera (90. min.)
Olimpia: Wojciechowski - Łaszak (59’ Laszczyk), Wierzba, Tiahlo, Kołoczek (46’ Pek), Jarzębski (66’ Pawłowski), Czernis (59’ Kondracki), Młynarczyk (71’ Kozera), Misztal, Semeniv (71’ Winkler), Kordykiewicz
Patronem medialnym ZKS Olimpii Elbląg jest Elbląska Gazeta Internetowa portEl.pl