UWAGA!

Gotowanie może być łatwe, trzeba tylko chcieć (Zawody znane i nieznane, odc. 33)

 Elbląg, Kżdy powinien umieć gotować. Potrzebne jest to w różnych etapach życia - mówi Michał Jankowski
Kżdy powinien umieć gotować. Potrzebne jest to w różnych etapach życia - mówi Michał Jankowski (fot. Anna Dembińska)

Twierdzi, że do serca trafia się przez żołądek, że każdy powinien umieć gotować, jednak nie wszystko kręci się wokół jedzenia. Najważniejsi są dla niego ludzie, bo to oni sami tworzą dobrą atmosferę wokół. O tym, kto jest lepszym kucharzem, mężczyźni czy kobiety, i co pojawi się na jego świątecznym stole, rozmawiamy z kucharzem Michałem Jankowskim.

Dominika Kiejdo: - Czy to prawda, że mężczyźni są lepszymi kucharzami od kobiet?
      
Michał Jankowski: - Podobno mamy więcej kubków smakowych. Wyczuwamy więcej smaków. Tak wygląda to w teorii, a praktycznie bywa z tym różnie. Pracowałem z kobietami, które gotowały rewelacyjnie. Oczywiście także mężczyźni bywają słabsi w tym fachu.
      
       - A jak to się stało, że wybrał Pan akurat ten zawód?
      
- Mogę podziękować swojej siostrze, która nauczyła mnie, jak robić makaron. Byłem wtedy w czwartej klasie szkoły podstawowej. Od tego czasu co niedzielę gniotłem makaron i jak trzeba było zadecydować, co w tym życiu dalej robić, wybrałem zawód kucharza. A były różne propozycje. Miałem iść do szkoły wojskowej we Wrocławiu, ale ostatecznie zdecydowałem się, że jednak zostanę kucharzem, skoro już umiem trochę gotować. Były to lata 90. i zawód ten wyglądał wtedy zupełnie inaczej. Mój tata na początku nie mógł zaakceptować tego, że jednak zostałem kucharzem, ale gdy zobaczył, że szybko awansuję w tym fachu - najpierw byłem zastępcą szefa kuchni, a potem szefem kuchni - to już inaczej na to patrzył. Musiało jednak upłynąć trochę czasu. I tak w zawodzie pracuję już ponad dwadzieścia lat.
      
       - Porozmawiajmy teraz trochę o jedzeniu. Czy polska kuchnia zmieniła się jakoś na przestrzeni lat?
      
- Zmienia się na pewno wizualnie, zmieniają się też smaki. Moim zdaniem za bardzo wzorujemy się na tym, co zachodnie, a powinniśmy zostać przy tym co nasze. Chodzi mi tu o sposób wykonania potrawy. Co ciekawe to, co jest charakterystyczne dla kuchni zachodnich, co jest im przypisywane, w zamierzchłych czasach istniało właśnie w polskiej kuchni. A przypisuje się im to dlatego, że wiedza na temat dawnej kuchni polskiej zaginęła w czasie wojny.
      
       - A co jest wyznacznikiem polskiej kuchni?
      
- Przede wszystkim dziczyzna. Kiedyś mieliśmy bogate tradycje myśliwskie. Stąd na stołach lądowało głównie mięso.
      
       - Schabowy?
      
- A właśnie nie. Schabowy to produkt austriacki.
      
       - Bigos?
      
- Też nie jest polski.
      
       - A co jest typowo polskie?
      
- Na przykład nalewka. Nie ma w słownikach języków obcych takiego słowa, bo to nasz polski wynalazek. W naszej kuchni robiono też makarony, na naszych ziemiach były znane różne ciasta makaronowe robione z mąki. Czasami jednak trudno stwierdzić, co jest typowe dla danej kuchni. Tak jak ugotuje Francuz, to jest francuskie, a tak jak ugotuje Polka, to jest polskie. Bez historycznych źródeł trudno stwierdzić, co jest wyznacznikiem danej kuchni.
      
       - A jaką kuchnię lubi Pan najbardziej?
      
- Na pewno domową.
      
       - Kto gotuje w domu: Pan czy żona?
      
- Wiele osób mnie się o to pyta, myśląc, że skoro z zawodu jestem kucharzem, to w domu też gotuję. Jednak u mnie w domu gotują kobiety. Ja gotuję jedynie z okazji większych imprez. Żonie zostawiam wtedy dowodzenie, bo oczywiście gotujemy wtedy razem, żona też jest kucharką z zawodu.
      
       - A gdy jedzie Pan w gości, zdarza się Panu oceniać czyjąś kuchnię?
      
- Nigdy tego nie robię. Wiele osób się spina, gdy do nich przyjeżdżam i mam zjeść to, co przygotowali. Zupełnie niepotrzebnie, bo ja nigdy nie oceniam. Żona czasami mnie pyta, czy to, co zrobiła jest dobrze doprawione, a ja mówię wtedy, że zjem wszystko tak, jak przygotuje i na pewno będzie smaczne.
      
       - Która z kuchni na świecie jest najprostsza?
      
- Każda kuchnia jest prosta, jak się tylko wie, jak daną potrawę przygotować. Wydaje się, że taką prostą potrawą są naleśniki. A wcale nie musi tak być. Jeśli doda się złe proporcje składników, można stwierdzić, że to też jest skomplikowane.
      
       - Jakie rady miałby Pan dla osób takich jak ja, które nie lubią gotować?
      
- Pracowałem kiedyś z dziewczyną, która była po szkole gastronomicznej i nienawidziła gotować, a jak odszedłem z tamtej restauracji, została szefem kuchni. Zmieniła zupełnie podejście do gotowania, gdy zaczęła ze mną pracować i zobaczyła, że wiele potraw można bardzo łatwo przygotować. A jeśli chodzi o najprostsze dania, to są nimi dania jednogarnkowe. Trzeba tylko wiedzieć, co ile czasu się gotuje. Na przykład, że ziemniaki gotują się 25 minut do pół godziny a cukinia tylko pięć minut. Wystarczy dodać ją więc na sam koniec. Gdy gotuje się zupę ogórkową, trzeba wiedzieć, że ogórki wrzuca się na samym końcu. Dobrze wiedzieć, ile dana rzecz powinna się gotować i kiedy ją wrzucić do garnka.
      
       - Teraz ludzie żyją w ciągłym biegu i nie mają czasu na gotowanie, a jeść muszą. Co by Pan im poradził?
      
- W obecnych czasach ludzie coraz częściej mają kuchnie, w których nie ma zbyt wielu szafek czy palników, bo częściej jedzą w mieście, w restauracji. Dobrym pomysłem jest także zrobienie sobie jedzenia na zapas i zamrażanie go.
      
       - A jeśli chodzi o zdrowe odżywanie, uwzględnia Pan to także w swojej kuchni?
      
- W bajce „Ratatuj” jest takie zdanie, które powinno się każdemu restauratorowi puszczać co pięć minut. „Poszukaj dobrego dostawcy, który zna się z rolnikami, którzy produkują własne warzywa i daj mu pieniądze, żeby codziennie ci je przywoził.” Ja przywożę często do naszej restauracji to, co wyhoduję we własnym ogrodzie: sałatę, pomidory czy zioła.
      
       - Gotowanie stało się dziś modne. Co sądzi Pan o programach promujących tę dziedzinę?
      
- To świetny pomysł. Szczególnie dla tych, którzy chcą się czegoś nauczyć.
      
       - A ma Pan jakiegoś guru od gotowania?
      
- Mówią o nim papież wszystkich kucharzy. To Paulo Bocus. To starszy pan po osiemdziesiątce, zna chyba każdą kuchnię. Zatrudnionych jest u niego pięć osób, a razem pracuje ze 40, bo tylu ma praktykantów. Można przyjechać do niego na staż. Potem zdaje się u niego egzamin, a za naukę oczywiście się płaci. Trzeba u niego przetrwać trzy lata. Dopiero wtedy dostaje się od niego dyplom. A gdy się go już dostanie, ma się otwarte drzwi do wszystkich najlepszych restauracji na świecie. Wszyscy znani restauratorzy czerpali wiedzę właśnie od niego.
      
       - Są takie restauracje, w których miejsce rezerwuje się z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, a za miejscówkę się płaci.
      
- Mamy takie restauracje także w Polsce. Na przykład, by zjeść w restauracji Wojciecha Amaro, czeka się bardzo długo. Potem on robi wywiad z osobą, która dokonała rezerwacji, pyta się, co ma ochotę zjeść, a potem przygotowuje menu. Głośno było o tym, jak prezydent Komorowski chciał wejść do niego z marszu i go nie wpuścili. A kogo miał wygonić? Osobę która zapłaciła za swoje miejsce, tylko dlatego, że prezydent przyszedł? „Jeśli chciał u mnie zjeść, mógł zrobić rezerwację pół roku wcześniej”, powiedział Amaro.
      
       - Czy powinniśmy od małego uczyć gotowania nasze dzieci?
      
- Tak, sam mam dwie córki. Powiedziałem sobie, że będę odradzał im ten zawód, ale to, co potrafię, to je nauczę.
      
       - Dlaczego chce Pan im go odradzić?
      
- Bo to jest niewdzięczna praca. Inni świętują, bawią się, a ja w tym czasie pracuję. Praca ta wiąże się też z siedzeniem do późnych godzin wieczornych. Pracuje się także w niedziele i święta. Trzeba po prostu lubić to, co się robi. Jeśli oczywiście któraś z córek będzie widziała się w tym zawodzie, nie będę jej tego bronił, ale sam nie będę też jej zachęcał.
      
       - Czy wspólne gotowanie łączy?
      
- Tak, jednak zawsze musi być osoba dowodząca, która mówi, co, kto ma robić.
      
       - Mówi się, że w domu, w którym nie ma tradycji gotowania, w którym gotowanie nie jest ważne, nie ma ciepła. Co sądzi Pan na ten temat?
      
- Gotowanie w moim domu nie jest na pierwszym miejscu. Jednak gdy przyjeżdża do mnie rodzina, nigdy nie chce wyjeżdżać, bo tak są najedzeni. Owszem gotowanie jest ważną częścią życia, scala rodzinę i miło jest, gdy ktoś pochwali to, co się dla niej przygotowało, ale tak naprawdę to osoby stwarzają tę atmosferę.
      
       - Czy kobieta powinna umieć gotować?
      
- Tak, ale mężczyzna też. Każdy powinien. Potrzebne jest to w różnych etapach życia. Student czy osoba samotna powinna umieć sobie coś ugotować czy zaimponować drugiej osobie, że coś umie zrobić.
      
       - Czyli prawdą jest, że przez żołądek można trafić do serca?
      
- Jak najbardziej.
      
       - Jakie potrawy pojawią się na Pana wielkanocnym stole?
      
- Barszcz biały, sałatka jarzynowa, sałatka ze śledziami, biała kiełbasa, mazurek i przede wszystkim rodzinna atmosfera. U mnie praktykuje się, że na święta do domu rodzinnego przyjeżdża cała rodzina, a że mieszkam w domu rodzinnym mojej żony, zawsze przyjeżdża do nas wiele osób i tak świętujemy wszyscy razem. To jest najważniejsze.
      

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama