Jestem z rocznika 94 i powiem tylko tyle, że biegaliśmy na przerwach jak szaleni czy to na szkolnym holu, czy na podwórku. Oczywiście, nauczyciele próbowali nas uspokoić i zakazać nam biegania w budynku, ale niespecjalnie pomagało. A czy komuś stało się coś złego? Nie, wszyscy byli cali i zdrowi, a dzieci często podczas zabawy się przewrócą, potkną i jakoś one nie robią z tego afery, tylko właśnie nadopiekuńczy rodzice. Jak już komuś, coś się w szkole stało, to stało się dzieciakowi, który z nudów na lekcji bujał się na krześle, bo nauczycielka nie pozwoliła mu pobiegać w trakcie przerwy i nie mógł rozładować energii. Nie mógł się skupić, był niespokojny, to się bujał. Wywrócił się razem z krzesłem i rozwalił głowę. Tyle jeśli chodzi o "niebieganie" w szkole.