Znajomości, zatrudnianie z tzw. „polecenia” to zjawisko bardzo powszechne na dzisiejszym rynku pracy. W wielu firmach czy instytucjach liczą się tzw. „układy”, co utrudnia znalezienie pracy osobom spoza grona uprzywilejowanych. Część wyjeżdża, część zostaje, a bezrobocie utrzymuje się niemalże na tym samym poziomie.
Optymistycznie nie jest
W Elblągu, podobnie jak i całym województwie stopa bezrobocia sięga zenitu. W Powiatowym Urzędzie Pracy piętrzą się stosy dokumentów zarejestrowanych bezrobotnych. Z „Analizy i oceny struktury bezrobocia na terenie działania Powiatowego Urzędu Pracy w Elblągu za 2012 rok” wynika, że w ubiegłym roku w elbląskim PUP zarejestrowanych było 13 302 bezrobotnych (dla porównania w roku 2011 było ich 12 537), w tym 7687 to bezrobotni z Elbląga (w roku 2011 było ich 7245), pozostałych 5615 z powiatu elbląskiego (w roku 2011 - 5292) (stan na 31 grudnia 2012). Wskaźnik stopy bezrobocia na koniec grudnia 2012 dla powiatu elbląskiego wyniósł 27,9 proc. (w roku 2011 - 26 proc.), dla miasta Elbląg 17, 1 proc. (w roku 2011 - 15,8 proc.). W porównaniu z rokiem 2011 zauważalny jest więc tu nieznaczny ale jednak wzrost bezrobocia.
Również w stosunku do średniej krajowej sytuacja naszego powiatu nie napawa optymizmem. Stopa bezrobocia w 2012 roku w naszym powiecie była wyższa w stosunku do średniej krajowej o 14,5 p. proc. (kraj 13,4 proc.), a w stosunku do województwa warmińsko-mazurskiego o 6,7 p. proc. (województwo 21,2 proc.). Raport na temat bezrobocia w naszym regionie z ostatnich ośmiu miesięcy roku 2013 informuje o nieznaczynym wzroście bezrobocia w porównaniu z rokiem ubiegłym. Obecnie w Urzędzie Pracy zarejestrowanych jest 13 481 bezrobotnych, Wskaźnik stopy bezrobocia dla Elbląga wynosi obecnie 17,3 proc., w porównaniu do lipca 2012 r., wysokość tego wskaźnika zwiększyła się o 1,3 p.p.
W stosunku do średniej krajowej stopa bezrobocia w Elblągu jest dziś wyższa o 4,2 p.p. (kraj 13,1%), a w stosunku do województwa warmińsko-mazurskiego stopa bezrobocia w Elblągu jest niższa o 2,9 p.p. (województwo 20,2%).
Pęd za pracą i desperacja związana z bezowocnymi jej poszukiwaniami rodzi frustrację i strach przed niepewnym jutrem: - Nie mam szczęścia do pracy – mówi elblążanin. - Skończyłem, myślę, dość dobre studia. Mam za sobą kilka kursów. Znam języki obce. Mam dobre cv. Nie chcę się chwalić, ale uważam, że jestem dość oczytany, orientuję się w wielu dziedzinach naukowych. Jestem też bardzo pracowity, wręcz pedantyczny. Jednak odkąd zacząłem życie zawodowe, pracuję poniżej swoich kwalifikacji – dodaje. - A pracuję już ponad dziesięć lat.
Ambitna praca? Zapomnij
- Najpierw pracowałam w sklepie ze sprzętem – dodaje elblążanin. - I można powiedzieć, że jak dotąd to najbardziej atrakcyjna praca ze wszystkich, które potem wykonywałem. Przez kilka miesięcy poszukiwałem zatrudnienia i nie mogłem go znaleźć. W końcu trafiłem do pracy na budowie. Harowałem całymi dniami w bardzo trudnych warunkach, czasami po kolana utytłany w błocie, zimą spędzałem godziny na wielkim mrozie, pracowałem też na dużych wysokościach. To bardzo niebezpieczne zajęcie. Źle się z tym czułem, że pracuję jako budowlaniec, choć szanuję ludzi pracujących fizycznie, ale mam większe ambicje. Jednak zawsze lepsze to niż bycie bezrobotnym. Potem jakiś czas byłem bez zatrudnienia, wciąż próbowałem swoich sił, by w końcu dostać jakąś ambitną pracę. Jednak prawda jest jedna i bolesna: dziś bez znajomości można zapomnieć o dobrej pracy. Nie wspominając już o dobrych zarobkach. Jeżeli praca jest, to zatrudniają z tzw. „polecenia”. Może to także kwestia zaradności, przedsiębiorczości? Nie wiem. Znajomi zachęcają mnie do spróbowania swoich sił za granicą. Nie ukrywam, że mam ochotę zaryzykować.
Trudne decyzje, jedyne rozwiązania
Wyjazd za granicę to dla wielu elblążan (i nie tylko dla nich) jedyna deska ratunku. W poszukiwaniu lepszego życia znajdują zatrudnienie na Wyspach lub w Skandynawii. A szkoda, bo w wielu z nich drzemie ogromny potencjał, z których właśnie nasz kraj powinien skorzystać: - Pochodzę z Elbląga i kilka lat temu wyjechałam za chlebem do Anglii – mówi Agnieszka. - Była to trudna decyzja. Zostawiałam w Elblągu całą rodzinę. Jestem osobą sentymentalną, rodzinną. Na początku ciężko mi było na obczyźnie - wspomina. - Jakiś czas po studiach szukałam zatrudnienia w Elblągu, najpierw byłam na stażu. Potem pracowałam poniżej swoich kwalifikacji. Być może byłam za mało cierpliwa? Nie wiem. Wyjechałam. Początkowo tęskniłam za rodzicami, rodzeństwem, przyjaciółmi. Z czasem ułożyłam sobie życie za granicą. Najpierw pracowałam poniżej kwalifikacji, ale za dobre wynagrodzenie. Nie przeszkadzało mi, że pracuję fizycznie. Na wszystko mi starczało, państwo wspomagało, nawet gdy powinęła się noga, wakacje spędzałam w ciepłych krajach, a bardzo lubię podróżować. W Polsce nigdy nie mogłabym sobie na taki luksus pozwolić. Poszczęściło mi się. Dziś pracuję w zawodzie, podróżuję, zwiedzam. Odwiedzam rodzinę, kiedy tylko mogę. Najbliżsi odwiedzają mnie dwa razy w roku. Założyłam też swoją rodzinę. Żyje nam się tu bardzo dobrze. Elbląg wspominam jako miejsce mi bliskie, ale nie zmieniłabym nigdy swojej decyzji. Dobrze, że wyjechałam.
Jest co włożyć do garnka, ale...
Jedno jest pewne. Żyjemy w bardzo specyficznych i trudnych czasach. Wszak na sklepowych półach niczego nie brakuje, a większość z nas ma co do garnka włożyć, by „godnie” żyć, trzeba się dziś naprawdę natrudzić. W dzisiejszych czasach oprócz dobrych znajomości liczy się przede wszystkim spryt, pomysł na siebie i przedsiębiorczość. Bez tych cech przetrwać na obecnym (także i elbląskim) rynku pracy jest raczej trudno.
W Elblągu, podobnie jak i całym województwie stopa bezrobocia sięga zenitu. W Powiatowym Urzędzie Pracy piętrzą się stosy dokumentów zarejestrowanych bezrobotnych. Z „Analizy i oceny struktury bezrobocia na terenie działania Powiatowego Urzędu Pracy w Elblągu za 2012 rok” wynika, że w ubiegłym roku w elbląskim PUP zarejestrowanych było 13 302 bezrobotnych (dla porównania w roku 2011 było ich 12 537), w tym 7687 to bezrobotni z Elbląga (w roku 2011 było ich 7245), pozostałych 5615 z powiatu elbląskiego (w roku 2011 - 5292) (stan na 31 grudnia 2012). Wskaźnik stopy bezrobocia na koniec grudnia 2012 dla powiatu elbląskiego wyniósł 27,9 proc. (w roku 2011 - 26 proc.), dla miasta Elbląg 17, 1 proc. (w roku 2011 - 15,8 proc.). W porównaniu z rokiem 2011 zauważalny jest więc tu nieznaczny ale jednak wzrost bezrobocia.
Również w stosunku do średniej krajowej sytuacja naszego powiatu nie napawa optymizmem. Stopa bezrobocia w 2012 roku w naszym powiecie była wyższa w stosunku do średniej krajowej o 14,5 p. proc. (kraj 13,4 proc.), a w stosunku do województwa warmińsko-mazurskiego o 6,7 p. proc. (województwo 21,2 proc.). Raport na temat bezrobocia w naszym regionie z ostatnich ośmiu miesięcy roku 2013 informuje o nieznaczynym wzroście bezrobocia w porównaniu z rokiem ubiegłym. Obecnie w Urzędzie Pracy zarejestrowanych jest 13 481 bezrobotnych, Wskaźnik stopy bezrobocia dla Elbląga wynosi obecnie 17,3 proc., w porównaniu do lipca 2012 r., wysokość tego wskaźnika zwiększyła się o 1,3 p.p.
W stosunku do średniej krajowej stopa bezrobocia w Elblągu jest dziś wyższa o 4,2 p.p. (kraj 13,1%), a w stosunku do województwa warmińsko-mazurskiego stopa bezrobocia w Elblągu jest niższa o 2,9 p.p. (województwo 20,2%).
Pęd za pracą i desperacja związana z bezowocnymi jej poszukiwaniami rodzi frustrację i strach przed niepewnym jutrem: - Nie mam szczęścia do pracy – mówi elblążanin. - Skończyłem, myślę, dość dobre studia. Mam za sobą kilka kursów. Znam języki obce. Mam dobre cv. Nie chcę się chwalić, ale uważam, że jestem dość oczytany, orientuję się w wielu dziedzinach naukowych. Jestem też bardzo pracowity, wręcz pedantyczny. Jednak odkąd zacząłem życie zawodowe, pracuję poniżej swoich kwalifikacji – dodaje. - A pracuję już ponad dziesięć lat.
Ambitna praca? Zapomnij
- Najpierw pracowałam w sklepie ze sprzętem – dodaje elblążanin. - I można powiedzieć, że jak dotąd to najbardziej atrakcyjna praca ze wszystkich, które potem wykonywałem. Przez kilka miesięcy poszukiwałem zatrudnienia i nie mogłem go znaleźć. W końcu trafiłem do pracy na budowie. Harowałem całymi dniami w bardzo trudnych warunkach, czasami po kolana utytłany w błocie, zimą spędzałem godziny na wielkim mrozie, pracowałem też na dużych wysokościach. To bardzo niebezpieczne zajęcie. Źle się z tym czułem, że pracuję jako budowlaniec, choć szanuję ludzi pracujących fizycznie, ale mam większe ambicje. Jednak zawsze lepsze to niż bycie bezrobotnym. Potem jakiś czas byłem bez zatrudnienia, wciąż próbowałem swoich sił, by w końcu dostać jakąś ambitną pracę. Jednak prawda jest jedna i bolesna: dziś bez znajomości można zapomnieć o dobrej pracy. Nie wspominając już o dobrych zarobkach. Jeżeli praca jest, to zatrudniają z tzw. „polecenia”. Może to także kwestia zaradności, przedsiębiorczości? Nie wiem. Znajomi zachęcają mnie do spróbowania swoich sił za granicą. Nie ukrywam, że mam ochotę zaryzykować.
Trudne decyzje, jedyne rozwiązania
Wyjazd za granicę to dla wielu elblążan (i nie tylko dla nich) jedyna deska ratunku. W poszukiwaniu lepszego życia znajdują zatrudnienie na Wyspach lub w Skandynawii. A szkoda, bo w wielu z nich drzemie ogromny potencjał, z których właśnie nasz kraj powinien skorzystać: - Pochodzę z Elbląga i kilka lat temu wyjechałam za chlebem do Anglii – mówi Agnieszka. - Była to trudna decyzja. Zostawiałam w Elblągu całą rodzinę. Jestem osobą sentymentalną, rodzinną. Na początku ciężko mi było na obczyźnie - wspomina. - Jakiś czas po studiach szukałam zatrudnienia w Elblągu, najpierw byłam na stażu. Potem pracowałam poniżej swoich kwalifikacji. Być może byłam za mało cierpliwa? Nie wiem. Wyjechałam. Początkowo tęskniłam za rodzicami, rodzeństwem, przyjaciółmi. Z czasem ułożyłam sobie życie za granicą. Najpierw pracowałam poniżej kwalifikacji, ale za dobre wynagrodzenie. Nie przeszkadzało mi, że pracuję fizycznie. Na wszystko mi starczało, państwo wspomagało, nawet gdy powinęła się noga, wakacje spędzałam w ciepłych krajach, a bardzo lubię podróżować. W Polsce nigdy nie mogłabym sobie na taki luksus pozwolić. Poszczęściło mi się. Dziś pracuję w zawodzie, podróżuję, zwiedzam. Odwiedzam rodzinę, kiedy tylko mogę. Najbliżsi odwiedzają mnie dwa razy w roku. Założyłam też swoją rodzinę. Żyje nam się tu bardzo dobrze. Elbląg wspominam jako miejsce mi bliskie, ale nie zmieniłabym nigdy swojej decyzji. Dobrze, że wyjechałam.
Jest co włożyć do garnka, ale...
Jedno jest pewne. Żyjemy w bardzo specyficznych i trudnych czasach. Wszak na sklepowych półach niczego nie brakuje, a większość z nas ma co do garnka włożyć, by „godnie” żyć, trzeba się dziś naprawdę natrudzić. W dzisiejszych czasach oprócz dobrych znajomości liczy się przede wszystkim spryt, pomysł na siebie i przedsiębiorczość. Bez tych cech przetrwać na obecnym (także i elbląskim) rynku pracy jest raczej trudno.
dk