UWAGA!

Musimy pomagać tym chłopcom

 Elbląg, Andrzej Szmigielski
Andrzej Szmigielski (fot. Michał Skroboszewski)

Przyjeżdżają tutaj po drugie życie. Gdy jednak udaje im się wstać z wózka lub odrzucić kule, nie wracają do normalnego życia, ale z powrotem na front. Z wdzięcznością w sercu, że dano im drugą szansę. O tym, jak Ukraińcy w Polsce wspierają swoich rodaków na dalekim froncie, opowiada Andrzej Szmigielski, przedstawiciel mniejszości ukraińskiej w Elblągu.

Pomysł wspierania rannych Ukraińców narodził się cztery lata temu w miejscowości Osiek na Kociewiu. To właśnie tutaj znajduje się Ośrodek Rehabilitacyjny Dobry Brat, którego właściciel dwa razy w roku przyjmuje 30-osobowe grupy młodych ukraińskich żołnierzy, rannych podczas walk na froncie.
       - Ranni żołnierze przyjeżdżają do ośrodka w marcu i listopadzie, gdy jest mniejsze obłożenie w ośrodku – mówi Andrzej Szmigielski, przedstawiciel mniejszości ukraińskiej w Elblągu. - Gdy nasza ukraińska społeczność dowiedziała się o tej szlachetnej akcji, postanowiła wesprzeć swoich rodaków. Doszliśmy do wniosku, że musimy pomóc tym chłopcom, którzy walczą o wolną Ukrainę [w pomoc włączyli się także przedstawiciele mniejszości ukraińskiej z Pasłęka, Marzęcina, Stegny, Dzierzgonia, Morąga a także z Gdańska i Olsztyna - red.]. 
       Jak tłumaczy Andrzej Szmigielski ośrodek w Osieku ma wysoki standard usług.
       - Przyznają to także chłopcy z Ukrainy – wyjaśnia. - Opieka tutaj znacznie różni się od tej na Ukrainie, gdzie nierzadko słyszą, że nie wstaną z wózka inwalidzkiego albo będą chodzić o kulach do końca życia. W Polsce jednak odrzucają kule, wstają z wózków i od razu chcą wracać na front. Czują się w obowiązku dalej walczyć o wolność Ojczyzny. Właściciel ośrodka dzwoni do mnie wtedy i mówi, że ma wyrzuty sumienia, bo ci chłopcy znów chcą wracać na front, a to on pośrednio przyczynił się do tego, że stanęli na nogi.
       Nie wszyscy jednak mają tyle szczęścia co koledzy. Andrzej Szmigielski, który wielokrotnie odwiedza żołnierzy w Osieku, na wiele się tam napatrzył.
       - Raz pojechałem tam z żoną – opowiada. - Zobaczyliśmy tam matkę młodego może 22- lub 23-letniego chłopca, która przywiozła tutaj syna z raną postrzałową w głowie. Chłopiec był w stanie wegetatywnym, wymagał całodobowej opieki. Napatrzyłem się wtedy z żoną na ludzkie nieszczęście. Łzy się kręciły w oku. Wokół tylko rany, dziury w ciałach, ślady po kulach.
       Była jeszcze jedna taka smutna historia. Żołnierza, który również nie miał szans na wyleczenie. Został postrzelony w głowę. Jechał w pierwszym samochodzie kolumny, a gdy żołnierze wpadli w zasadzkę, przyjął na siebie ostrzał, by opóźnić atak na pozostałą część kolumny.
       - Żołnierz ten trafił akurat na leczenie do ośrodka w Górowie Iławeckim, który również odwiedziłem – mówi Andrzej Szmigielski. - Ten 24-letni chłopiec oddał swój hełm rannemu koledze, bo ten zgubił swój w czasie walki, po czym sam otrzymał strzał w głowę. Był w stanie wegetatywnym. W domu zostawił dwuletnią córeczkę. Ten widok był dla mnie straszny. Był jednak taki moment, gdy puszczono mu film z uroczystości rodzinnej, musiano wtedy jednak przeskoczyć ten fragment, w którym ukazała się jego córeczka, bo coś w jego umyśle zaskoczyło i w tym momencie zaczął się rzucać.
       - Staramy się pomagać najlepiej, jak potrafimy – dodaje pan Andrzej. - Gdy chłopcy przyjeżdżają do Polski przywozimy im podarunki, ubrania. Pomocy udziela też spora grupa Polaków, w tym elblążanie. To jest bardzo miłe i sympatyczne, gdy na przykład fryzjer z Gdyni przekazuje kilkaset złotych na leczenie rannych żołnierzy. Wojsko Polskie sponsoruje transport ukraińskich chłopców do ośrodka. Wielkie podziękowania dla wojska, że pomaga swoim kolegom po fachu. Fantastycznie, że robimy to razem.
      
       Pieniądze na leczenie rannych żołnierzy można wpłacać na konto:

       Stowarzyszenia "Dobry Brat"
       23 83420009 0003 9563 2000 0001
       z dopiskiem "Na leczenie ukraińskich żołnierzy"
      
dk

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Reklama