
Na plebanii nie było salek katechetycznych, lekcje religii prowadził więc w starym autobusie, żartobliwie zwanym Wozem Drzymały. Zasłynął organizacją Niższego Seminarium Duchownego. O życiu w powojennym Elblągu, o księdzu kanoniku Mieczysławie Wojciuku rozmawiamy z autorem jego monografii, ks. dr Andrzejem Kilanowskim.
- Co skłoniło księdza do zajęcia się akurat postacią księdza kanonika Mieczysława Wojciuka?
Ks. dr Andrzej Kilanowski: - Jestem piątym proboszczem parafii pw. św. Jerzego; ksiądz Wojciuk był pierwszym. Gdy objąłem tę parafię, chciałem bardziej poznać jej specyfikę i swoich parafian. Akurat przypadała okrągła [setna – red.] rocznica urodzin księdza Wojciuka. Zorganizowałem więc konferencję popularno - naukową.
- Jak przebiegały prace nad książką?
- Po konferencji zebrałem materiały, zacząłem jeździć po archiwach, muzeach. Zacząłem szukać śladów ks. Wojciuka. Poznałem też jego rodzinę.
- Były trudności?
- To było prawdziwe wyzwanie. Jedna rzecz pociągała drugą. Po raz pierwszy przy pisaniu książki zdarzyły się momenty, w których trzeba było powiedzieć dość, już tego wątku nie będziemy dalej kontynuować. Była to bardzo ciekawa praca.
- Jak ksiądz uważa, czy to człowiek kształtuje czasy, czy czasy kształtują człowieka? Na ile księdza Wojciuka ukształtował fakt, iż przyjechał właśnie do Elbląga? Gdyby nie było wojny i zostałby w archidiecezji wileńskiej byłby innym człowiekiem?
- Trudno powiedzieć. Trochę okoliczności zewnętrzne kształtują to, jacy jesteśmy. Ksiądz Wojciuk żył w takim strasznym czasie, szarym i ponurym. Czasie propagandy stalinowskiej i utrudnień w życiu codziennym. Można było zostać „księdzem – patriotą” lub walczyć z ustrojem. On kochał ludzi. Nie mógł mieć własnego większego mieszkania na plebanii, salek katechetycznych, a mimo to zorganizował Niższe Seminarium Duchowne, prowadził lekcje religii w starym autobusie żartobliwie zwanym Wozem Drzymały, organizował chór i jasełka. Robił swoje. I to było dla niego najważniejsze.
- Ks. Mieczysław Wojciuk przyjechał do Elbląga – do miasta, które powstawało od nowa. Na zgliszczach i wśród ruin niemieckiego Elbinga. Był duchowym przewodnikiem nowych polskich mieszkańców.
- Myślę, że to my, z dzisiejszej perspektywy, tak go widzimy. On był osobą, do której można było przyjść, czasem się wyżalić, wypłakać, zobaczyć, że ludzi podobnie myślących i znajdujących się w podobnej sytuacji życiowej jest więcej. Jeden z recenzentów książki, ks. profesor Krzysztof Bielawny zwrócił uwagę na fakt, iż w latach powojennych przesiedleńcy osiedlali się tam, gdzie był kościół. W miejscu, gdzie można było razem z księdzem i innymi ludźmi pomodlić się, pośpiewać, odnajdywać to, co pamiętali z tych terenów, które opuścili. Tam, gdzie czuli się bezpieczni i nie byli zagubieni.
- Czy taka postać jak ksiądz Wojciuk jest potrzebna dzisiaj?
- Oczywiście. Widzę to po dwóch latach pobytu w trudnej parafii pw. św. Jerzego. W Elblągu, który się wyludnia. Jest coraz mniej młodych ludzi, dużo mieszkańców emigruje. Wracamy więc do korzeni, żeby ludzie mogli przyjść do plebanii, by tam czuli się bezpiecznie i mogli znaleźć zrozumienie.
- Było wiele osób takiego formatu, jak ks. Wojciuk. Ile jeszcze jest takich postaci, o których elblążanie zapomnieli lub nie wiedzą o ich istnieniu?
- Przy okazji pisania książki odkryłem żyjącą jeszcze Monikę Giersz – Pomorzankę, która była na robotach przymusowych w Elblągu, a po wojnie wróciła tutaj i mieszka do tej pory. Jest wiele osób nieznanych nam, które są cząstką historii, która tworzyła się od okresu powojennego. Takich ludzi staram się odnajdywać wśród elblążan i moich nowych parafian.

- Dziękuję za rozmowę i gratuluję świetnej książki.
- Ja również dziękuję.
Ksiądz Mieczysław Wojciuk był jednym z pierwszych kapłanów, którzy organizowali życie duchowe i religijne w Elblągu po II wojnie światowej. Do naszego miasta przyjechał z Wileńszczyzny w 1946r. Zasłynął m.in. organizacją Niższego Seminarium Duchownego w Elblągu i sprowadzeniem zakonu sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi, które do dziś prowadzą Dom Pomocy Społecznej dla dzieci przy parafii pw. św. Jerzego. Zmarł po chorobie w 1971r.