Jest zima. Kończy się kolejny rok. Nastał czas przemyśleń i podsumowań. W tym czasie pamiętamy, o tych, których kochamy i których zabrakło, wspominamy dobre i gorsze chwile. W ostatnich dniach starego roku złożyłam wizytę tym "mieszkańcom" naszego miasta, o których mało kto pamięta.
- Ile zwierząt przebywa obecnie w schronisku dla zwierząt?
Małgorzata Wilińska: W tej chwili w schronisku mieszka około 270 psów i około stu kotów. Zwierzęta trafiają do nas najczęściej z interwencji. Często zdarza się, że ktoś do nas dzwoni i informuje, że gdzieś błąka się kot czy pies i nasz samochód przyjeżdża po niego. Zdarza się, że ludzie sami przychodzą do nas i mówią, że znaleźli psa albo kota. W niektórych przypadkach przyjmujemy zwierzęta od samych właścicieli. Zdarza się oczywiście, że czasami sytuacja jest trudna i zwierzę musi trafić do schroniska. Często jednak właściciel informuje nas po prostu, że musi oddać zwierzę, bo na przykład zmienia mieszkanie, rozstał się ze swoim partnerem/partnerką lub wkrótce w jego domu ma pojawić się dziecko. Pytamy go wtedy, czy nie ma kogoś, komu mógłby oddać zwierzę. Proponujemy, żeby zrobił ogłoszenia, popytał wśród krewnych, przyjaciół, czy nie znają kogoś, kto zaopiekowałby się zwierzęciem.
- Często zdarza się, że ludzie przychodzą, ot tak, po prostu, by oddać swojego zwierzaka?
Zdarza się to bardzo często. Zawsze pytamy właścicieli, dlaczego chcą oddać zwierzę do schroniska. Często odpowiadają, że wyjeżdżają, np. do Anglii czy Niemiec. Gdy mówimy im, że mogą przecież zabrać zwierzę ze sobą do tych właśnie krajów, nierzadko śmieją się nam w twarz. Zdarzają się też inne powody zostawienia u nas swych pociech. Niektórzy mówią, że dziecko ma alergię na psa czy kota. Innym powodem jest śmierć właściciela czworonoga – w takiej sytuacji zwykle to członek rodziny zmarłego przyprowadza zwierzę do nas.
- Przerażające jest to, jak wielka znieczulica panuje w naszym społeczeństwie i jak nieodpowiedzialni mogą być ludzie. Zwierzę nie jest rzeczą, którą można po prostu zwrócić, jak się człowiekowi znudzi czy mu zawadza! A jak wygląda życie takiego psa w schronisku?
Najpierw zwierzę przechodzi czternastodniową kwarantannę. Po upływie tego czasu zostaje zaszczepione, zaczipowane i wtedy jest przeznaczone do adopcji, czyli po prostu czeka na nowego właściciela. Każdy może przyjść do schroniska i wybrać sobie psa lub kota, jakiego chce. Jednak przez pierwsze dwa tygodnie pobytu zwierzęcia u nas nie można go zaadoptować, ponieważ może się po niego zgłosić jego poprzedni właściciel.
-Schronisko to smutne miejsce.
Bardzo smutne. Dla tych zwierząt, które były bite lub głodzone, schronisko jest lepszym miejscem. Jednak dla większości, pomimo wszelkich starań pracowników schroniska i wolontariuszy, jest jak więzienie. Głodzone psy trafiają do nas najczęściej z interwencji. Ktoś zgłasza nam, że gdzieś na łańcuchu przy budzie znajduje się bardzo wychudzony pies. Przyjeżdżamy i widzimy, że pies ma sterczące kości, a przy budzie, jeśli taką ma, stoi pusta miska lub leżą w niej surowe obierki. Najsmutniejsze jest jednak to, że najczęściej trafiają do nas psy, które są bardzo ufne w stosunku do ludzi, które lubią ludzi, które się ich nie boją, które są zadbane. Wniosek z tego, że są to psy, które uciekły, a właściciel ich nie szuka, bo zwyczajnie mu się nie chce, bo cieszy się, że pozbył się kłopotu.
- Jakie problemy ma elbląskie schronisko?
Największym problemem jest przepełnienie, bo zawsze kotów i psów mamy więcej niż miejsc. Obecnie liczba ta troszeczkę spadła, ale bywają okresy, kiedy wzrasta w zatrważającym tempie. Jest wtedy naprawdę ciężko, ponieważ jak wiadomo w przepełnionych boksach zwierzętom jest znacznie trudniej. Czasami ciężko jest także pod względem finansowym. Najwięcej pieniędzy pochłania wyżywienie mieszkańców schroniska. Jak łatwo sobie wyobrazić, taka ilość zwierząt potrzebuje bardzo dużej ilości karmy. Kosztowne są również zabiegi lecznicze, szczepienia, czipowanie oraz sterylizacja, którym poddawane są zwierzęta przyjęte do schroniska. Schronisko otrzymuje dotację ze strony miasta, jednak nie pokrywa ona wszystkich jego wydatków. Część pieniędzy pochodzi od sponsorów, z darowizn oraz z przekazanego na rzecz schroniska 1% podatku.
- Czy jest taki czas w ciągu roku, w którym trafia do Was najwięcej psów?
Z moich obserwacji wynika, że najwięcej zwierząt trafia do nas przed wakacjami i przed świętami. Podczas tegorocznych wakacji nie przyjęliśmy do schroniska aż tylu zwierząt, ile przyjęliśmy w listopadzie tj. przed świętami.
- Przebywają u Was tylko psy i koty?
Głównie. Ale zdarzyły się też przypadki, kiedy przyjęliśmy szczura, królika, jeża czy jakiegoś rannego ptaka. Zarówno szczura jak i królika w klatce ktoś po prostu wystawił na chodnik…
- Jakie warunki mają zwierzaki w schronisku?
W naszym schronisku jest m.in. budynek psiarni, który składa się z czternastu boksów z wybiegami. Jest to dobre miejsce zimą, ponieważ psiarnia jest ogrzewana. Każdy znajdujący się w niej boks może pomieścić po kilka psów. Poza tym jest kilkadziesiąt częściowo i w całości zadaszonych boksów, w których psy mają budy i przestrzeń do biegania oraz mniejsze, również zadaszone, tzw. aldazy. Aldazy to kojce wykonane z desek i elementów stalowych. Koty mają do dyspozycji dwa zadaszone wybiegi połączone z ogrzewanym budynkiem oraz ogrzewany kontener. Dla psów najbardziej przyjazne są częściowo zadaszone boksy z dużymi wybiegami, ponieważ zwierzęta mają w nich dużo przestrzeni do biegania. Jednak nie zawsze i nie dla wszystkich. Zimą w takich boksach małym, gładkowłosym i ciepłolubnym psiakom byłoby po prostu za zimno, ponieważ ogrzać mogą się tam tylko w budach. Oczywiście budy są ocieplane i wyściełane słomą. Jednak dla psów, które trafiły do schroniska prosto z ciepłego mieszkania czy domu, to za mało. Dlatego staramy się gładkowłose psy, którym jest najzimniej, jak również psy starsze i małe, na czas zimy przenosić do budynku psiarni, gdzie będzie im cieplej. Trzeba jednak pamiętać, że w psiarni znajduje się zaledwie czternaście boksów, a psów w schronisku jest 270. Nie ma więc możliwości na pomieszczenie w niej wszystkich zwierząt. Z tego względu co roku organizujemy akcję: "Mróz zabija. Nie czekaj, reaguj!". Akcja polega na zachęcaniu mieszkańców naszego miasta do przygarnięcia zwierzęcia na czas zimy do swoich domów. W tym roku zgłosiła się jak dotąd tylko jedna osoba, która przygarnęła psa, ale liczymy na to, że gdy zrobi się zimniej, mieszkańcy Elbląga otworzą swoje serca i domy dla czworonogów w potrzebie.
- Czy wiele osób zgłasza się do schroniska, by zaadoptować zwierzę?
Wskaźnik adopcji jest wysoki, ale jednak częściej ludzie oddają zwierzęta niż je adoptują. Z przyjemnością mogę powiedzieć, że w sobotę przed świętami było aż sześć adopcji. Miejmy tylko nadzieję, że nie były to nieprzemyślane prezenty i że adoptowane czworonogi już do nas nie wrócą.
- Czy każde Wasze zwierzę ma jakieś imię?
Tak, każdy pies i kot w schronisku ma swoje imię. Nie chcemy, by zwierzęta były tylko numerkami, więc nadajemy im imiona. Z oczywistych względów większość psów nie reaguje na nadane im imiona, w związku z czym, po adopcji, można je śmiało zmienić.
- Czego życzycie sobie w Nowym Roku?
Życzymy sobie, żebyśmy przyjmowali jak najmniej psów i kotów, a wszystkie te, które już są w schronisku, trafiły do nowych, odpowiedzialnych domów.