UWAGA!

Adam Boros wspomina Raków

 Elbląg, Adam Boros wspomina mecze z Rakowem
Adam Boros wspomina mecze z Rakowem (fot. Anna Dembińska, arch. portEl.pl)

- Przypominam sobie, że mieliśmy też problem z nietypowym ustawieniem i poruszaniem się poszczególnych zawodników Rakowa. Rywal grał trójką z tyłu, która w fazie obrony przechodziła do piątki. W fazie ofensywnej grali 3 – 4- 3, a w defensywnej 5 – 4 – 1 – tak Adam Boros, były trener Olimpii wspomina mecze z Rakowem Częstochowa. Jak ówczesny szkoleniowiec żółto-biało-niebieskich patrzy na tamte mecze? Zobacz fotoreportaż z meczu Olimpia - Raków z 31 lipca 2016r. 

31 lipca 2016 r., godz. 17. Na trybunach 1452 kibiców. „Po dwóch latach przerwy druga liga wróciła do Elbląga. Pierwszym rywalem Olimpii Elbląg był zgłaszający pierwszoligowe aspiracje Raków Częstochowa. Przed meczem odbyła się miła uroczystość - za awans do drugiej ligi olimpijczycy dostali okazały puchar od prezesa PZPN Zbigniewa Bońka i pamiątkową paterę od Warmińsko-Mazurskiego Związku Piłki Nożnej. A potem sędzia Krzysztof Korycki z Warszawy rozpoczął spotkanie.” - tak zaczynaliśmy opis pierwszego meczu po powrocie żółto-biało-niebieskich do II ligi. Rewanż odbył się w Częstochowie 19 listopada. Jak tamte mecze wspomina ówczesny trener Olimpii Adam Boros?

 

- Raków: pierwsze skojarzenie?

- Bardzo miłe. Debiut w II lidze, najlepszy zespół w tamtym czasie w rozgrywkach, dobre mecze, chociaż wyniki nie do końca adekwatne do tego, co mogliśmy osiągnąć, szczególnie w przypadku drugiego spotkania.

 

- Przed pierwszym meczem w Elblągu była wielka radość z powrotu do II ligi i pierwsze spotkanie z Rakowem, który już przed sezonem „pompował balonik” zapowiadając oddanie pieniędzy za karnety w przypadku braku awansu. Z drugiej strony beniaminek, który rozstrzelał III ligę, ale jednak beniaminek, który wszedł na nieznany mu teren. II ligi nie znaliście wtedy.

- Wszystko się zgadza. Począwszy od pierwszego meczu mieliśmy okazję do tego, żeby się przyjrzeć i przeanalizować przeciwnika „na żywo”. Raków wcześniej grał z pierwszoligowym Chrobrym Głogów w Pucharze Polski [2:2; karne 6:5 dla Rakowa – przyp. red.]. Mieliśmy wtedy możliwość obejrzenia na żywo i nagrania meczu. Jako beniaminek musieliśmy się trochę tej ligi uczyć. W pierwszym spotkaniu mieliśmy dużo większe kłopoty z przeciwnikiem. Raków bardzo wyraźnie dawał do zrozumienia, że interesuje ich tylko awans. To był zespół poukładany, doświadczony, z dobrymi warunkami fizycznymi. Dwa razy musieliśmy gonić wynik. Nie ustrzegliśmy się błędów, które kosztowały nas utratę bramek. Przy pierwszej bramce Rafał Maciążek wybił piłkę w środek, zamiast w aut i po strzale zza pola karnego zawodnik gości dobił z bliskiej odległości. Popełniliśmy również błąd, bo zgubiliśmy krycie. Przy drugiej bramce z kolei Kacper Tułowiecki poszedł w polu karnym nogami trochę zbyt chaotycznie i sfaulował zawodnika gości. Dostaliśmy gola z karnego. Potrafiliśmy jednak skutecznie odpowiedzieć. Szczególnie pierwsza bramka, gdy Paweł Piceluk w rzadko spotykany sposób strzelił gola piętą, po indywidualnej akcji Antka Kolosova, była szczególnej urody. Drugą bramkę zdobyliśmy z karnego po faulu na Patryku Sokołowskim. W przekroju całego meczu, sytuacji bramkowych z obu stron, z tego co pamiętam, nie było zbyt wiele. Byliśmy zadowoleni z takiego startu i postawy zespołu.

 

- Nie mieliście takich odczuć po poznaniu terminarza, że zaczynacie pechowo, od bardzo mocnego rywala? Nie pojawiły się takie myśli: mogliśmy zacząć z mniejszego pułapu, od łatwiejszego przeciwnika.

- Nie pamiętam, żeby ktoś w ten sposób to rozpatrywał. Kiedyś z nimi trzeba było zagrać. Generalnie zespoły, które grają w danej lidze, też nie lubią grać z beniaminkami pierwszych meczów na wyjeździe. Takie zespoły to spora niewiadoma, grający dodatkowo na euforii po awansie, w pierwszych meczach mogą zrobić krzywdę. Szczęśliwi z faktu debiutu na szczeblu centralnym nie mogliśmy się doczekać pierwszego gwizdka.

 

- Po pierwszej połowie [do przerwy było 1:1 – przyp. red.] zeszliście do szatni. Bramkę wyrównującą strzelił Paweł Piceluk w ostatniej minucie. Jakie były nastroje w szatni? "Ta II liga nie jest taka straszna"?

- Przypominam sobie, że mieliśmy też problem z nietypowym ustawieniem i poruszaniem się poszczególnych zawodników Rakowa. Rywal grał trójką z tyłu, która w fazie obrony przechodziła do piątki. W fazie ofensywnej grali 3 – 4- 3, a w defensywnej 5 – 4 – 1. W przerwie uczulaliśmy na kontynuowanie dobrej pracy w defensywie i odpowiednim podziale zadań. Nastawiliśmy się odpowiednio na poszczególnych zawodników, mając świadomość, że popełniają błędy przy wyprowadzeniu. Kilka razy potrafiliśmy odebrać piłkę i mieliśmy z przodu dużo miejsca. Korzystali z tego Paweł Piceluk, Kuba Bojas i Radek Stępień. Nie na tyle skutecznie, żeby z tego padła bramka, ale pojawiały się takie sytuacje, które można było wykorzystać.

 

- Na co trener uczulał piłkarzy przed tym meczem?

- Musieliśmy zwrócić uwagę na stałe fragmenty, było wiadomo, że warunki fizyczne były znaczącą różnicą. Należało zwrócić uwagę na ograniczenie stałych fragmentów gry w defensywie. Wiadomo, że później boisko wszystko weryfikuje. Raków miał dwóch kreatywnych środkowych pomocników, oprócz tego wykorzystywali całą szerokość boiska, potencjał szybkości jeżeli chodzi o zawodników wahadłowych. Przy odpowiednim ustawieniu i podziale zadań zawodników chcieliśmy zadbać o to, żeby nie „rozrzucili” nas po boisku. Myślę, że w przekroju całego meczu wyglądało to pozytywnie.

 

- W rewanżu były słupki na samym początku, w końcówce puściły nerwy.

- W przypadku drugiego spotkania rozmawiamy już o całkiem innym zespole Olimpii. W pierwszym meczu graliśmy optymalnym składem, wiadomo, na początku sezonu nikt nie pauzuje za kartki, nie było kontuzji. W rewanżu, po pierwsze byliśmy bogatsi w doświadczenie. To już była 18. kolejka, wiele w tej lidze przeżyliśmy. Mieliśmy dziesięć remisów, sporo. Taki ewenement. To były najróżniejsze remisy: bezpośrednio przed Rakowem zremisowaliśmy w Kołobrzegu z Kotwicą [2:2 – przyp. red.]. Potrafiliśmy w doliczonym czasie wyrównać grając w dziewięciu, zostaliśmy bezsensownie wykartkowani przez pana sędziego. Zespół grając do końca pokazał charakter, ale na następny mecz wyeliminowało nam trzech ludzi. W drugim meczu z Rakowem nie grał Rafał Lisiecki, Dawid Kubowicz i Kuba Bojas. Nie muszę mówić o tym, co znaczyli ci zawodnicy dla naszego zespołu. Dodatkowo kontuzjowani byli Michał Ressel i Krzysiu Niburski. Mimo to, dzięki rywalizacji na poszczególnych pozycjach i rotacjach personalnych każdy z zawodników był gotowy do gry od pierwszej minuty i ten mecz to pokazał, że nie było słabych punktów. Był jednym z lepszych naszych występów, po względem jakości, mądrości, wykorzystania drugoligowego doświadczenia, jakie nabyliśmy przez te półrocze. Wrócił temat odpowiedniego ustawienia pod Raków, w wielu aspektach byliśmy skuteczni. Większość akcji kończyliśmy strzałami; to było ważne, bo nie odkrywaliśmy się narażając na kontrataki, mogliśmy decydować o tym, co dalej. Kiedy nie kończyliśmy akcji strzałem potrafiliśmy podejść wysokim pressingiem i tam przeciwnik miał wiele kłopotów. Byli zaskoczeni naszą postawą, w pierwszej połowie Raków nam poważniej nie zagroził: jeden strzał w polu karnym zblokowany przez Krzyśka Iwanowskiego. A dla nas: sytuacja Radka Stępnia „sam na sam” po ograniu bramkarza do pustej bramki, trafił w słupek, słupek po strzale Pawła Piceluka po rozegraniu rzutu rożnego. Potem znów Paweł Piceluk dostał prostopadłe podanie od Damiana Szuprytowskiego, mógł podać do Antka Kolosova, ale zdecydował się na strzał. W drugiej połowie również Paweł Piceluk i Damian Szuprytowski, nie wykorzystali dobrze ustawionego w polu karnym Antona kończąc akcje strzałami. Antek mógł zostać królem polowania, gdyby został należycie obsłużony przez kolegów mógł zdobyć trzy bramki. I ta sytuacja z końcowych minut meczu, kiedy w zamieszaniu po rzucie rożnym był słupek, strzelał Patryk Sokołowski, dobijał Michał Bartkowski i w sumie z tego wyszła zadyma, ale przez te półrocze mieliśmy jakieś „szczęście” do remisów i ten był jedenasty. Na szczęście w ostatnim meczu wygraliśmy 5:1 z Polonią Bytom.

 

- Jakie nastroje były w szatni po pierwszym meczu z Rakowem w Elblągu? Niedosyt, czy jednak poczucie, że wyrwaliśmy ten punkt?

- Niedosyt i to wyraźny był po drugim meczu w Częstochowie z perspektywy naszego klubu i drużyny mogliśmy zrobić dużo ciekawszą rzecz, bo Raków do tamtej pory był niepokonany. Po pierwszym meczu nabraliśmy takiej pewności, przekonania, że w tej lidze będzie można coś ciekawego zdziałać, biorąc pod uwagę fakt, że graliśmy z jednym z najsilniejszych zespołów. Dostaliśmy fajnego kopa, że można.

 

- Jakie doświadczenia wyniósł trener i piłkarze z tych meczów?

- Każdy mecz, obojętnie z kim, czegoś uczy. Pierwszy mecz nauczył nas, że grając konsekwentnie, z pełnym zaangażowaniem do tego ograniczając błędy własne, możemy się każdemu przeciwstawić. Wiedzieliśmy, że idziemy po naukę, brak doświadczenia w kilku następnych meczach odrobinę nas kosztował. Każde spotkanie dawało innego rodzaju doświadczenie zespół był budowany konsekwentnie i cierpliwie z myślą o grze w II lidze. Po awansie nie robiliśmy dużych roszad, szkoda że nie doszedł do porozumienia z klubem Michał Pietroń. Na tamten moment mieliśmy problem z młodzieżowcami, z wojaży po Polsce wrócił Rafał Lisiecki. Cała reszta dostała szansę, żeby „konsumować” swoją poprzednią pracę. Zespół był wyrównany, z dobrym potencjałem na II ligę. Graliśmy ofensywnie, byliśmy pod tym względem trzecią siłą, w kilku meczach strzelaliśmy po pięć, sześć bramek. Można oczywiście podyskutować, co by było gdyby...

 

31 lipca 2016r. - tak opisywaliśmy pierwszy mecz Olimpii po powrocie na szczebel centralny

Olimpia Elbląg – Raków Częstochowa 2:2 (1:1)
              Bramki: 0:1 Damian Warchoł 24', 1:1 Paweł Piceluk 45+1', 1:2 Rafał Figiel 55' (karny), 2:2 Łukasz Pietroń 85' (karny)
              Olimpia Elbląg: Tułowiecki – Lisiecki, Kubowicz, Wenger, Maciążek – Bojas (69' Pietroń), Danowski (80' Bukacki), Sokołowski, Stępień (78' Ressel), Kołosow (71' Szuprytowski) – Piceluk
             

19 listopada 2016r. - tutaj opis rewanżu

Raków Częstochowa - Olimpia Elbląg 0:0
              Olimpia Elbląg
: Daniel – Pietroń, Iwanowski, Wenger, Bukacki, Szuprytowski (87' Maciążek), Danowski (90' Bartkowski), Sokołowski, Stępień (88' Wolak), Kołosow, Piceluk

 

W środę (30 października) Olimpia Elbląg ponownie zmierzy się z Rakowem Częstochowa w ramach rozgrywek o Puchar Polski. Początek spotkania o godzinie 18 na Stadionie Miejskim przy ul. Agrykola 8.

 

Elbląska Gazeta Internetowa portEl.pl jest patronem medialnym ZKS Olimpia Elbląg

rozmawiał Sebastian Malicki

Najnowsze artykuły w dziale Olimpia

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
  • Trenerze, dziękujemy za wszystko co zrobiłeś dla Olimpii. Adam zawsze będziesz Olimpijczykiem.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    33
    3
    kolega_szadoka(2019-10-29)
  • Ale jutro będzie wstyd przed Rakowem i stomilem może 50 osób w młynie taki sam wstyd jak przed Stala Rz ale na wyjazd do Gdyni na Legię to że 100 bd żenada.
  • Dziękujemy Panie Adamie za pracę w Olimpii. Powodzenia w dalszej karierze i coś mi się wydaje że jeszcze w Olimpii się zobaczymy.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    25
    3
    Acides(2019-10-29)
  • Jutro ogień my na a1 swoje dołożymy.. Stomil przyjeżdża... I od raz Stomil z Olsztyna to kawał jest sku...
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    13
    0
    Trerer5(2019-10-29)
  • Dzieki trenerze , ogromny szacunek , jeden z najlepszych trenerow w historii Olimpii
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    10
    3
    Kibic OE(2019-10-29)
  • i jeszcze na Ł3 pozdrowienia dopiero po Radomiaku
  • i jeszcze na Ł3 pozdrowienia dopiero po Radomiaku
  • Heh, a teraz wyobraźmy sobie Olimpie w extraklasie jako beniaminka, prawie spada z tabeli, a za chwile może być krwawa walka w ósemce o utrzymanie . Także spokojnie, tamci już raczej pewni, że nie zagrają w pucharach , a co dopiero więcęj , byle zostać. Ale jadą tu żeby wyeliminować drugoligowca i nie będą łaskawi dawać ochraniacze na zęby. Jao kibic nie moge na to patrzec ale i nie wypne siè na kopa , więc zgotuje się albo smutny Elbląg albo ponura Częstochowa
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    1
    koniecŚwiataPaniePopiołek(2019-10-29)
Reklama