Emocji we wczorajszym meczu Olimpii Elbląg z Siarką Tarnobrzeg nie brakowało. Żółto-biało-niebiescy przegrywali, ale zdołali odrobić straty i strzelić bramkę na wagę zwycięstwa. O komentarz po meczu poprosiliśmy trenera Adama Borosa i bramkarza Kacpra Tułowieckiego.
Przed niedzielnym meczem Olimpii Elbląg z Siarką Tarnobrzeg trudno było wskazać zdecydowanego faworyta.
- To były trudne zawody. Po pierwsze: stan boiska. Po drugie: dostaliśmy bramkę po serii błędów. Ale założyliśmy sobie przed meczem, że będziemy grali konsekwentnie, będziemy cierpliwi, dokładni, konsekwentni. Staraliśmy się realizować te wszystkie rzeczy, żeby jako zespół funkcjonować przede wszystkim z tyłu. - mówił po meczu Adam Boros, trener Olimpii.
- Cieszę się ze zwycięstwa. Dzisiaj było więcej roboty niż zazwyczaj. Trochę szczęścia, trochę słupków, czasem pomogłem ja, czasem koledzy. - dodał Kacper Tułowiecki, bramkarz Olimpii.
Elbląski zespół jako pierwszy stracił bramkę. Ofensywna gra przez cała pierwszą połowę skończyła się golem Jakuba Bojasa w 45 minucie spotkania. Jak się później okazało, bramka „do szatni” była jednym z kluczowych momentów meczu.
- Bramka wyrównująca zdobyta jeszcze przed przerwą odmieniła sytuację. Dala nam też więcej wiary na drugie 45 minut. Gdyby jeszcze Anton Kolosov wykorzystał choć jedną sytuację z tych dwóch stuprocentowych, to mielibyśmy spokojniejszą końcówkę meczu - mówił Adam Boros.
- W szatni powiedzieliśmy sobie, że tydzień temu do przerwy przegrywaliśmy 0:1 i udało się to wyciągnąć na remis, a mogliśmy wygrać. Dziś powiedzieliśmy sobie, że do przerwy jest remis, więc musimy to wygrać – dodał Kacper Tułowiecki.
Takiej końcówki spotkania na Agrykola 8 dawno nie było. Siarce udało się zamknąć żółto-biało-niebieskich we własnym polu karnym. Wydawało się, że zemszczą się niewykorzystane sytuacje Antona Kolosova. Jednak po raz kolejny okazało się, że czasami warto jest mieć trochę szczęścia i zachować zimną krew.
- W końcówce przeciwnik rzucił wszystko na jedną szalę. Niejeden taki mecz oglądaliśmy. Rywal zaryzykował: bramkarz wykonywał rzuty wolne, pojawiły się rzuty rożne. W tym momencie Kacper Tułowiecki stanął na wysokości zadania, wykorzystał swój wzrost i na pewno pomógł – dodał Adam Boros.
Kacper Tułowiecki zapewnia, że to był raczej wyjątek.
- Dzisiaj wyjątkowo była nerwówka w końcówce meczu. Cały czas "kotłowało się" w naszym polu karnym i była może lekka panika. I sytuacje były, i piłka latała. Ale to wyjątkowo dzisiaj – mówił bramkarz Olimpii.
- To były trudne zawody. Po pierwsze: stan boiska. Po drugie: dostaliśmy bramkę po serii błędów. Ale założyliśmy sobie przed meczem, że będziemy grali konsekwentnie, będziemy cierpliwi, dokładni, konsekwentni. Staraliśmy się realizować te wszystkie rzeczy, żeby jako zespół funkcjonować przede wszystkim z tyłu. - mówił po meczu Adam Boros, trener Olimpii.
- Cieszę się ze zwycięstwa. Dzisiaj było więcej roboty niż zazwyczaj. Trochę szczęścia, trochę słupków, czasem pomogłem ja, czasem koledzy. - dodał Kacper Tułowiecki, bramkarz Olimpii.
Elbląski zespół jako pierwszy stracił bramkę. Ofensywna gra przez cała pierwszą połowę skończyła się golem Jakuba Bojasa w 45 minucie spotkania. Jak się później okazało, bramka „do szatni” była jednym z kluczowych momentów meczu.
- Bramka wyrównująca zdobyta jeszcze przed przerwą odmieniła sytuację. Dala nam też więcej wiary na drugie 45 minut. Gdyby jeszcze Anton Kolosov wykorzystał choć jedną sytuację z tych dwóch stuprocentowych, to mielibyśmy spokojniejszą końcówkę meczu - mówił Adam Boros.
- W szatni powiedzieliśmy sobie, że tydzień temu do przerwy przegrywaliśmy 0:1 i udało się to wyciągnąć na remis, a mogliśmy wygrać. Dziś powiedzieliśmy sobie, że do przerwy jest remis, więc musimy to wygrać – dodał Kacper Tułowiecki.
Takiej końcówki spotkania na Agrykola 8 dawno nie było. Siarce udało się zamknąć żółto-biało-niebieskich we własnym polu karnym. Wydawało się, że zemszczą się niewykorzystane sytuacje Antona Kolosova. Jednak po raz kolejny okazało się, że czasami warto jest mieć trochę szczęścia i zachować zimną krew.
- W końcówce przeciwnik rzucił wszystko na jedną szalę. Niejeden taki mecz oglądaliśmy. Rywal zaryzykował: bramkarz wykonywał rzuty wolne, pojawiły się rzuty rożne. W tym momencie Kacper Tułowiecki stanął na wysokości zadania, wykorzystał swój wzrost i na pewno pomógł – dodał Adam Boros.
Kacper Tułowiecki zapewnia, że to był raczej wyjątek.
- Dzisiaj wyjątkowo była nerwówka w końcówce meczu. Cały czas "kotłowało się" w naszym polu karnym i była może lekka panika. I sytuacje były, i piłka latała. Ale to wyjątkowo dzisiaj – mówił bramkarz Olimpii.
Sebastian Malicki