Niecałe sześć godzin potrzebuje 66-letni Kazimierz Sobolewski, by pokonać dystans 1/2 Ironman (1,9 km pływania, 90 km jazdy rowerem i 21 km biegu). Elblążanin jest jednym z najlepszych zawodników triathlonu w swojej kategorii wiekowej w Europie, a w ostatnim czasie stał się bohaterem dokumentalnego filmu, przygotowanego przez organizatorów największych zawodów w Polsce w tej dyscyplinie sportu.
Film można było kilka dni temu na specjalnym pokazie obejrzeć w CSE Światowid. My wykorzystaliśmy tę okazję, by przybliżyć sylwetkę pana Kazimierza naszym Czytelnikom. Skąd wziął się u niego zapał do triathlonu?
- Chyba z marzeń. Kiedyś startowałem w maratonach pływackich i biegowych. Gdy dowiedziałem się, że istnieje coś takiego, jak triathlon, znalazłem informację o zawodach Ironman w Zurychu, jednych z pierwszych w Europie. Przygotowywałem się do nich pięć lat, zadebiutowałem w 2000 roku – opowiada pan Kazimierz. - Jak zaczynałem, to uważałem, że pokonanie Ironmana jest niewykonalne. Właściwie zrobiłem to dzięki marzeniom, które okazały się do spełnienia. W każdym wieku człowiek ma inne marzenia. W moim wieku marzeniem jest utrzymanie sprawności fizycznej i ewentualnie pokazanie młodszym, że można robić rzeczy wydawałoby się niewykonalne.
Pan Kazimierz ma 66 lat i za sobą kilkadziesiąt startów w zawodach Ironman. Pełen dystans (3,8 km pływania, 180 km jazdy na rowerze i biegowy maraton) pokonuje w około 13 godzin. Startuje też na dwukrotnie krótszym dystansie, w 2016 roku w mistrzostwach świata w Australii w swojej kategorii wiekowej był 9. na świecie.
- Czy jestem rozpoznawalny? W mojej grupie wiekowej tak – śmieje się elblążanin. - Znam prawie wszystkich zawodników w moim wieku na świecie. W 2016 roku sklasyfikowanych było nas ponad tysiąc osób. W Polsce startuję rzadko, wyjątkiem jest Gdynia, której staram się nie odpuścić, bo to jedne z najlepszych zawodów w Europie. Nawet jeśli termin koliduje z innymi zawodami. A to się często zdarza. W tym roku tydzień przed Gdynią są zawody w Zurychu. Chcę wystartować i tu, i tu.
Pan Kazimierz na co dzień jest właścicielem firmy produkującej wyposażenie i instalacje dla obiektów związanych z ochroną środowiska. - Takie szefowanie nie pozwala niestety na długotrwałe treningi – mówi elblążanin. - W pierwszych latach startów chciałem po prostu ukończyć zawody, to była wystarczająca motywacja. Później przez kontuzje nie mogłem osiągnąć takiego poziomu, jaki chciałem. Dopiero po operacji łękotki w ciągu półtora roku osiągnąłem wiele dobrych wyników. Niestety przyplątała się kolejna kontuzja, miałem ostatnio pół roku przerwy, teraz wznawiam treningi. Przede mną kwalifikacje do mistrzostw świata w RPA (na 1/2 Ironman – red.), jadę też na mistrzostwa Europy do Frankfurtu.
Pan Kazimierz przyznaje, że przygotowania i starty w zawodach międzynarodowych do tanich nie należą. Wydatki pokrywa z własnej kieszeni, choć pozyskał też sponsora, który sfinansował jego wyjazd na mistrzostwa świata w Australii. Jego kolejnym marzeniem jest start w legendarnych zawodach Ironman na hawajskiej wyspie Kona. - Nie wiem, czy mnie na to stać – śmieje się pan Kazimierz.