UWAGA!

----

Mateusz Jankowski: Maraton traktuję jako nagrodę

 Elbląg, Mateusz Jankowski
Mateusz Jankowski (fot. Anna Dembińska)

- Mój powrót do biegania to zasługa mojej żony, która namówiła mnie parę lat temu, by wystartować w Biegu Piekarczyka. Dwa i pół roku temu stwierdziłem, że jest jeszcze jakiś potencjał i może na stare lata uda się coś fajnego osiągnąć. Wcześniej biegałem dla zabawy, dwa-trzy razy w tygodniu. – mówi Mateusz Jankowski, który w tym roku pokonał dystans maratoński w 2 godziny 38 minut i 50 sekund.

Rafał Gruchalski: - Zdajesz sobie sprawę, że jesteś prawdopodobnie najszybszym obecnie maratończykiem, mieszkającym w Elblągu? W październiku pobiegłeś maraton w Amsterdamie w dwie godziny, 38 minut i 50 sekund...

Mateusz Jankowski - Zbytnio tego nie analizowałem, ale słyszałem w kuluarach, że tak podobno jest (uśmiech). Maraton traktuję jako nagrodę, to mój dopiero drugi maraton w życiu, w planach mam start jeszcze tylko w jednym, by pokonać go w czasie między 2:30, a 2:25.

Cały czas jestem biegaczem amatorem, więc treningi i starty muszę pogodzić z rodziną i pracą. Przygotowania zabierają bardzo dużo czasu, w szczytowych momentach miałem w nogach 500 km miesięcznie. Zdarzało się, że wychodziłem na trening o 5 rano czy 21, mimo że nie lubię biegać wieczorem.

 

- Spodziewałeś się, że wynik będzie tak rewelacyjny? Poprawiłeś swoją życiówkę z pierwszego maratonu o 14 minut...

- Założeni było takie, by złamać 2:40. Na półmetku miałem minutę i 20 sekund zapasu i czułem się super. Byłem wtedy już pewien, że tego startu nie zepsuję. Ostatnie 7 km dało mi w kość, ale plan zrealizowałem. Bardzo mocno niósł doping kibiców, których było mnóstwo, praktycznie na każdym kilometrze. Kibicowały całe rodziny, krzyczały twoje imię, to było niesamowite uczucie.

 

- Od dawna biegasz?

- Biegałem już w czasach szkolnych, gdy nie było to takie popularne, ale jak większość chłopaków wybrałem piłkę nożną. Mój powrót do biegania do zasługa mojej żony, która namówiła mnie parę lat temu, by wystartować w Biegu Piekarczyka. Dwa i pół roku temu stwierdziłem, że jest jeszcze jakiś potencjał i może na stare lata uda się coś fajnego osiągnąć. Wcześniej biegałem dla zabawy, dwa-trzy razy w tygodniu.

 

- Sam się przygotowujesz? Korzystasz z jakichś planów treningowych?

- Początkowo chciałem wszystko robić sam, ale jestem w stosunku do siebie zbyt krytyczny i wymagający, więc mógłbym sobie zrobić więcej szkody niż czegoś dobrego. Współpracuję od roku z Szymonem Gumkowskim z Gdańska i świetnie się nam to układa, widać efekty. Pasuje mi jego koncepcja, bo treningi sprawiają mi przyjemność. Nie tylko bolą (śmiech).

 

- Wspomniałeś o tym, że jeśli maraton, to tylko jeszcze jeden, czyli na jakich dystansach się skupiasz?

- Plan na najbliższy tok jest taki, by 5 km wykręcić w okolicach 15 minut i 30 sekund oraz powalczyć o 32:30 na dystansie 10 km. Jeśli uda mi się to osiągnąć w pierwszym półroczu, to w drugim spróbuję pobiec półmaraton. Na razie skupiam się na krótszych dystansach, żeby wyrobić szybkość, co później zaowocuje na dłuższych trasach – na półmaratonie i maratonie, który byłby wisienką na torcie.

  Elbląg, Mateusz Jankowski na ostatnich metrach maratonu w Amsterdamie
Mateusz Jankowski na ostatnich metrach maratonu w Amsterdamie (fot. archiwum prywatne)

 

- Masz jakąś ulubioną trasę do treningów w Elblągu?

- Mieszkam na Sadowej, więc wybiegam w stronę marketu Leclerc, potem w stronę Bażantarni, wybiegam koło Orlenu na Królewieckiej, potem lecę w dół i do domu. To jest taka dyszka. Gdy mam dwudziestkę, to lecę przy szpitalu, potem do Ogólnej, zahaczam o Park Technologiczny jeszcze. A trzydziestka to już różnie, trzeba się nakombinować. Przed moim maratonem w Amsterdamie miałem tak naprawdę tylko jedną „30”. Zwykle zamykałem się w 25 km, w zmiennym tempie i po zróżnicowanym terenie, którego w Elblągu akurat nie brakuje.

 

- Stosujesz jakąś specjalną dietę, suplementację?

- Zawsze byłem zwolennikiem tego, by wszystko robić z głową. Stosuję podstawowe suplementy, m.in. kolagen, magnez witaminy D, izotoniki. A jeśli chodzi o dietę, to nie odmawiam sobie, gdy chcę na przykład zjeść pizzę, ale na co dzień staram się jeść posiłki lekkie, ale często, co wynika z mojego charakteru pracy jako przedstawiciela handlowego, która pozwala mi elastycznie planować czas.

Wielkie słowa uznania i szacunku przy okazji dla mojej żony Julity, która znosi moje fanaberie. Jeździ ze mną i dzieciakami, czekają na mecie, to naprawdę jest super mobilizacja. Fajnie mieć przy sobie osobę, która rozumie sport. Zresztą Julita też jest aktywna, więc pewnie łatwiej jest jej mnie zrozumieć. Na przykład wtedy, gdy całą rodziną w maju jeździmy do Szklarskiej Poręby, bym zrobić treningi w górach.

 

- Marzą Ci się dłuższe dystanse niż maraton? Ultra?

- Mój trener mi odradza, ale marzy mi się start w Ultra Wysoczyźnie na najdłuższym dystansie. Nigdy nie byłem miłośnikiem biegów górskich, ale gdzieś z tyłu głowy ten pomysł się pojawia. Gdyby miał wystartować, to muszę się odpowiednio przygotować, bo chciałbym powalczyć i spróbować pobić rekord trasy...

 

- Możliwość bicia rekordów Cię nakręca?

- Wynik jest ważny, ale ważniejsza dla mnie jest rywalizacja. Jak widzę, że jakiś znajomy osiągnął pewien pułap, to chcę dążyć do tego, by mu dorównać. Największą satysfakcję sprawia mi jednak to, jak dużo osób zachęciłem do biegania. Te moje fanaberie, które niektórzy nazywają pasją, sprawiają, że różni znajomi i nieznajomi zaczynają się ruszać. Współpracuje ze mną obecnie pewna osoba, która półtora roku temu nie mogła przebiec 400 m, a po trzech miesiącach zrobiła pierwszy półmaraton, a teraz zeszła na tym dystansie do godziny i 45 minut. To bardzo fajne, że wiele osób tą pasją się zaraża.

 

- Czyli sam stałeś się też trenerem?

- Sporo osób do mnie pisze, by pomóc im w przygotowaniach do zawodów, piszą do mnie też osoby, które chcą zacząć biega. Z początkującymi zaczynamy oczywiście od marszu, marszobiegów. Fajna grupa się tworzy.

Obecnie kończę kurs trenera motorycznego, a w lutym zaczynam kurs instruktora Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. Mam pewne plany, o których na razie nie chciałbym mówić. Powiem tylko, że Elbląg ma bardzo duży potencjał jeśli chodzi o biegaczy. A MOSiR robi bardzo dobrą robotę, organizując imprezy, które są na bardzo wysokim poziomie na tle kraju. Szkoda byłoby tego nie wykorzystać.

 

- Wspomniałeś o tym, że w przyszłym roku będzie startował głównie na 5 i 10 km. Wiesz już gdzie? Masz to zaplanowane?

- Wczoraj (rozmawialiśmy 18 grudnia – red.) zapadła decyzja po burzliwych naradach z małżonką (śmiech). W lutym wystartuję w biegu urodzinowym w Gdyni na 10 km. Potem dwa starty na 5 km w Warszawie - 15 i 22 marca. Daję sobie taki bufor, gdyby nie poszło w pierwszym terminie - wystartować w drugim. Tydzień po tygodniu na takim dystansie można startować.

Kwiecień będzie bez startów, nie licząc Ultra Wysoczyzny, którą bardziej traktuję treningowo – w piątek 6 km, w niedzielę - 12 km. A później wyjazd do Szklarskiej Poręby. Po tym obozie w górach docelowy start to Bieg Piekarczyka. Chcę na 5 km zaatakować czas 15 min 30 sek. Tydzień później planuję start w Biegu Świętojańskim w Gdyni.

 

- A jesień?

- Wszystko zależy od tego, jak zakończy się dla mnie Bieg Piekarczyka i Bieg Świętojański.

 

- Co byś radził tym, którzy bardzo szybko się do biegania zniechęcają?

- Efekty treningu biegowego nie pojawiają się niestety od razu. W moim przypadku dopiero po roku zaczął się progres. Żeby bieganie zaczęło procentować, trzeba swoje wybiegać. Nie da się inaczej. Szczególnie jeśli ktoś zaczyna od marszu, to nie zrobi super wyników po dwóch-trzech miesiącach. Najpierw należy przejść do marszobiegów, potem do biegów wolnych, następnie przyjedzie na zmienne prędkości. To jest cały proces, który wymaga cierpliwości.


Najnowsze artykuły w dziale Sport

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
Reklama