
Kadrę polskich panczenistek na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Vancouver prowadzi Ewa Białkowska, trenerka z Elbląga. W niedzielę jej podopieczne odebrały nominacje olimpijskie, a w poniedziałek wyleciały do Kanady. O łyżwiarskiej pasji Ewy Białkowskiej, od zawsze związanej z naszym miastem, rozmawialiśmy na lodowisku MOSiR podczas kilkudniowej wizyty trenerki w Elblągu.
– Urodziłam się w Elblągu na rok przed Igrzyskami Olimpijskimi w Squaw Valley, podczas których medale i sławę zdobyły panczenistki z naszego miasta – Elwira Seroczyńska i Helena Pilejczyk – wspomina Ewa Białkowska. – W szkole podstawowej interesowała mnie siatkówka, a łyżew nie miałam. Nauczycielką w-f była jednak Helena Pilejczyk i to ona namówiła mnie do założenia na nogi butów z przyśrubowanymi na stale panczenami. W rywalizacji z rówieśniczkami poszło mi dobrze i tak trafiłam do klubu „Orzeł”. W 1975 roku wystartowałam na Ogólnopolskiej Spartakiadzie Młodzieży w Augustowie i zdobyłam brązowy medal, zostałam zawodniczką kadry narodowej.
Potem zaczęły się zgrupowania szkoleniowe, wyjazdy na zawody zagraniczne i sport szybko stał się pasją Ewy Białkowskiej. Studia na warszawskiej AWF, starty, rekord Polski na 5000 m w lutym 1980, a w marcu trzecie miejsce na podium wielobojowych, seniorskich mistrzostw Polski. Kolejne lata startów też przynosiły sukcesy i w efekcie powołanie do kadry na XIV Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Sarajewie.
– Stawiałam sobie wysoko poprzeczkę, pracowałam intensywnie na treningach i stało się. Na siłowni na Stegnach podczas treningu nabawiłam się kontuzji kręgosłupa. To sprawiło, że do Sarajewa nie pojechałam i musiałam opuścić łyżwiarski tor – opowiada Białkowska. – Miałam jednak uprawnienia trenerskie, otrzymałam ofertę pracy w moim elbląskim „Orle”. Z plejady moich wychowanków na stałe w kronikach łyżwiarstwa zapisali się Marcin Gralla, Robert Kwiatkowski i Aleksandra Przeor. Łyżwiarstwo szybkie było nadal przy mnie, spełniały się moje pragnienia z młodości. Byłam członkiem władz PZŁSz, przygotowywałam kadrę Polski do startu w Turynie, ale narodowe barwy reprezentowała wówczas tylko Katarzyna Wójcicka z AZS Zakopane. W roku 2006 podjęłam kolejne wyzwanie – przygotowanie reprezentacji polskich panczenistek na olimpiadę w Vancouver. Cztery lata budowy reprezentacji, uczestnictwo w zgrupowaniach, wyjazdach na zawody, starty kwalifikacyjne na igrzyska oznaczały dla mnie setki dni z dala od rodziny. Tylko dzięki wyrozumiałości i wsparciu męża Ryszarda, także pasjonata sportu, osiągnęłam to, że do Vancouver pojadą cztery panczenistki: Katarzyna Bachleda-Curuś (LKS Poroniec), Natalia Czerwonka (Cuprum Lubin), Katarzyna Wójcicka (WTŁ Stegny Warszawa) i Luiza Złotowska (AZS Zakopane). O miejsce w reprezentacji walczyła Ewelina Przeworska z elbląskiego „Orła”. Utalentowanej zawodniczce w walce o olimpijską nominację przeszkodziła choroba. My natomiast możemy już mówić o pierwszym sukcesie w igrzyskach, bo znaleźliśmy się w gronie ośmiu drużyn, które wystartują w Kanadzie i już przed pierwszym biegiem na olimpiadzie mamy zapewnioną zdobycz punktową dla Polski. Korzystając z okazji, pozdrawiam elblążan i liczę na ich duchowe wspieranie naszej reprezentacji w Vancouver. Zapewniam, że moim zawodniczkom nie zabraknie woli walki o jak najlepsze wyniki w rywalizacji ze światową czołówkę panczenistek – podkreśla Ewa Białkowska.
Potem zaczęły się zgrupowania szkoleniowe, wyjazdy na zawody zagraniczne i sport szybko stał się pasją Ewy Białkowskiej. Studia na warszawskiej AWF, starty, rekord Polski na 5000 m w lutym 1980, a w marcu trzecie miejsce na podium wielobojowych, seniorskich mistrzostw Polski. Kolejne lata startów też przynosiły sukcesy i w efekcie powołanie do kadry na XIV Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Sarajewie.
– Stawiałam sobie wysoko poprzeczkę, pracowałam intensywnie na treningach i stało się. Na siłowni na Stegnach podczas treningu nabawiłam się kontuzji kręgosłupa. To sprawiło, że do Sarajewa nie pojechałam i musiałam opuścić łyżwiarski tor – opowiada Białkowska. – Miałam jednak uprawnienia trenerskie, otrzymałam ofertę pracy w moim elbląskim „Orle”. Z plejady moich wychowanków na stałe w kronikach łyżwiarstwa zapisali się Marcin Gralla, Robert Kwiatkowski i Aleksandra Przeor. Łyżwiarstwo szybkie było nadal przy mnie, spełniały się moje pragnienia z młodości. Byłam członkiem władz PZŁSz, przygotowywałam kadrę Polski do startu w Turynie, ale narodowe barwy reprezentowała wówczas tylko Katarzyna Wójcicka z AZS Zakopane. W roku 2006 podjęłam kolejne wyzwanie – przygotowanie reprezentacji polskich panczenistek na olimpiadę w Vancouver. Cztery lata budowy reprezentacji, uczestnictwo w zgrupowaniach, wyjazdach na zawody, starty kwalifikacyjne na igrzyska oznaczały dla mnie setki dni z dala od rodziny. Tylko dzięki wyrozumiałości i wsparciu męża Ryszarda, także pasjonata sportu, osiągnęłam to, że do Vancouver pojadą cztery panczenistki: Katarzyna Bachleda-Curuś (LKS Poroniec), Natalia Czerwonka (Cuprum Lubin), Katarzyna Wójcicka (WTŁ Stegny Warszawa) i Luiza Złotowska (AZS Zakopane). O miejsce w reprezentacji walczyła Ewelina Przeworska z elbląskiego „Orła”. Utalentowanej zawodniczce w walce o olimpijską nominację przeszkodziła choroba. My natomiast możemy już mówić o pierwszym sukcesie w igrzyskach, bo znaleźliśmy się w gronie ośmiu drużyn, które wystartują w Kanadzie i już przed pierwszym biegiem na olimpiadzie mamy zapewnioną zdobycz punktową dla Polski. Korzystając z okazji, pozdrawiam elblążan i liczę na ich duchowe wspieranie naszej reprezentacji w Vancouver. Zapewniam, że moim zawodniczkom nie zabraknie woli walki o jak najlepsze wyniki w rywalizacji ze światową czołówkę panczenistek – podkreśla Ewa Białkowska.
M