Na nowym stadionie w Kaliningradzie, który za dwa miesiące będzie areną mistrzostw świata w piłce nożnej, odbywają się już ligowe spotkania miejscowej Baltiki. Obiekt robi wrażenie, choć wokół trwają jeszcze prace, na przykład budowa parkingów. Zobacz zdjęcia.
Zwraca też uwagę doprawdy niesamowite oświetlenie. Stwierdzenie, że „widno jak w dzień” w pełni oddaje siłę wielu reflektorów.
W tym meczu gospodarze grali z moskiewskim klubem FK Chimki. Fani drużyny z Kaliningradu nie zawiedli, na stadionie stawiło się ich dokładnie 24999. Cały stadion mieści co prawda 35 tysięcy miejsc, jednak nawet taka frekwencja na meczu drugoligowych drużyn jest w pełni okazała. A fani, jak to fani jednych lubią (choćby swoich pupili z murawy, witanych długimi oklaskami), a innych niezbyt już poważają – przeciągłe gwizdy towarzyszyły informacji, iż na trybunach zasiadł także gubernator obwodu Anton Alichanow.
Ultrasi Baltiki zajmujący jeden, mały sektor, powiewali flagami klubowymi, wznosząc różnorakie okrzyki. Reszta zaś publiki bawiła się doskonale. Co i rusz dowodem na to była meksykańska fala, okrążająca całość trybun wielokrotnie. Z pola gry wiało nudą (mecz ostatecznie zakończył się remisem 0:0), warto więc było skupić się na innych elementach, widocznych świetnie z bardzo rozbudowanej trybuny prasowej.
O doskonałej jakości oświetlenia już było. Równie efektownie prezentowała się murawa boiska - jak piękny zielony dywan. O wydarzeniach na boisku informowały wielkie tablice świetlne. Tyle że brak było na nich powtórek najciekawszych akcji. Gospodarze jednak zapewniali, że na meczach mistrzowskich już te powtórki będą. Słabo też działało nagłośnienie. Trudno było bowiem zrozumieć poszczególne słowa spikera.
O tym, że mecz był elementem przygotować areny do o wiele ważniejszych wydarzeń mundialowych, świadczył fakt, iż stewardzi, bacznie przyglądający się fanom, obserwowali nawet puste części trybun. Wiadomo, na mistrzostwach pustych miejsc nie będzie.
Dziennikarzy przyjmowano na meczu bardzo godnie: kanapki, woda mineralna, herbata, kawa. A nawet jabłka. Ten ostatni element menu stadionowego wzbudził pewną wesołość wśród żurnalistów. Miejscowi pytali się bowiem nieustannie niżej podpisanego, czy w jabłkach poznaję smak owoców z Polski. Tu, z racji na sankcje, zakazanych. Fama niesie jednak, że jabłka importowane do Rosji teoretycznie z Serbii czy Białorusi często przypominają smakiem i wyglądem owoce gdzieś spod Grójca.
Gotowe nie jest jeszcze otoczenie stadionu. Wielkie place wokół mają się zamienić niebawem w wielkie parkingi. Na razie to tylko duża połać czystej ziemi...
I jeszcze kwestia słynnych toalet. Na jednym z dużych portali opublikowano fotografię z jednego ze stadionów Mundialu z rzędem muszli klozetowych, nieoddzielonych od siebie żadnymi kabinami. W Kaliningradzie większość toalet ma kabiny. Ale w jednym miejscu znalazłem dwa sedesy obok siebie, co prezentuję na zdjęciu. A więc i tu obowiązuje zasada: nic do ukrycia!
W Kaliningradzie był, kibicował, obserwował i fotografował: