15 września 1463 r. flota krzyżacka, która spieszyła z odsieczą swoim do Gniewu, została rozgromiona na wodach Zalewu Wiślanego przez załogi elbląskie i gdańskie. Żagle okrętów z czarnymi krzyżami płonęły, rycerze w popłochu opuszczali pokład, by na brzegu, w krwawej walce, ginąć. W 550. rocznicę tamtych wydarzeń na plaży w Suchaczu odbędzie się inscenizacja ważnej, ale też mało znanej bitwy.
- To bardzo niebezpieczny, ekstremalny sport. Mało popularny, ale jakże pasjonujący. Dla nas jest to zabawa – zapewniał podczas ubiegłorocznej Gali Michał Gzowski, który sam zaczynał swoją przygodę w Elbląskiej Kompanii Zaciężnej, a obecnie reprezentuje Fabrykę Świń, czyli Trójmiejską Szkołę Fechtunku. - Jeśli mamy odpowiednie zabezpieczenie i umiejętności to wiemy, jak nie zrobić sobie krzywdy. Oczywiście dochodzi do kontuzji. Można złamać komuś nos, rozbić łuk brwiowy albo wybić palce, ale to jest w miarę powszechne zjawisko (śmiech).
Jutro (14 września) też zaplanowane są szranki: turniej miecza i tarczy, turniej pocztów rycerskich, a także pokaz maszyn oblężniczych (przeczytaj program). Jednak najważniejsza jest wieczorna bitwa. O godz. 19.30 rozpocznie się starcie "naszych" i zakonnych.
- O tej bitwie wiadomo, że rozegrała się w ciągu jednego dnia – od poranka do wieczora – mówi Tomasz Gliniecki z Muzeum Archeologiczno-Historycznego w Elblągu. - Okręty krzyżackie, a było ich 44, zostały ścieśnione przy brzegu między Suchaczem a Kamionkiem, gdy nadpłynęła flota złożona z okrętów elbląskich i gdańskich. Tych było mniej, bo tylko 30, ale szły z wiatrem więc miały przewagę – wskazuje. - Pierwsza część starcia, czyli ostrzeliwanie się z łuków czy kusz, była już wygrana dla nas, bo pomyślny wiatr sprawiał, że to okręty krzyżackie częściej płonęły. Ich żagle były zniszczone, łodzie nie mogły się ruszać i walka toczyła się głównie z abordażu. Załogi opuszczały też pokład i uciekały na brzeg. Tam dopadały je załogi Związku Pruskiego, czyli gdańszczanie i elblążanie.
Wywiązywała się walka wręcz, krwawa, jeden na jednego. I tak było do wieczora. Ostatecznie skończyło się na tym, że tylko jeden statek krzyżacki przetrwał na pewno – kontynuuje Tomasz Gliniecki. - Statek, na którym Wielki Mistrz Ludwig von Erlichshausen uciekł w stronę Królewca. Pozostałe okręty albo spłonęły, albo zostały wzięte do niewoli przez stronę polską.
Krzyżacy nie dotarli z pomocą do swoich, do Gniewu i był to początek końca wojny trzynastoletniej. Drugi pokój toruński z 1466 roku przyniósł ważne zmiany dla Elbląga i okolic.
- Te tereny znalazły się w granicach Rzeczpospolitej i taki stan trwał do roku 1772 – przypomina Tomasz Gliniecki. - Elbląg wrócił do Polski dopiero w 1945 r.