Rozlewanie się miast na przedmieścia (ang. „Urban Sprawl”)to problem wielopoziomowy. Monofunkcyjne mieszkaniowe osiedla budowane w szczerym polu pozbawione są najczęściej dostępu do podstawowych usług - często nawet sklepów, nie mówiąc o przychodniach, szkołach, ośrodkach sportowych czy instytucjach związanych z kulturą. To powoduje, że mieszkańcy takich miejsc muszą po te usługi dojeżdżać - najczęściej do miasta. Potęgują się korki przez poranne wyjazdy oraz wieczorne powroty z pracy i szkół. Korki to koszt dla nas wszystkich - utrzymanie i rozbudowa dróg, zanieczyszczenie powietrza, zajmowanie przestrzeni w miastach (tam gdzie są usługi)przez samochody. Przez oddalenie od ośrodka miejskiego rosną koszta związane z budową infrastruktury: nowe sieci przesyłowe - kanalizacja, drogi, światłowody, transport publiczny itp. musi najczęściej sfinansować samorząd. Ale pojawiają się też dodatkowe koszty indywidualne. Ludzie kupując tańsze nieruchomości na przedmieściach nie doliczają do swoich budżetów przyszłych wydatków na transport (patrz: galopujące ceny paliw)oraz nie wyceniają zwyczajnie swojego czasu. Dodatkowe dwie godziny na dojazdy dziennie w porównaniu do mieszkania w dzielnicy dobrze skomunikowanej to mniej czasu dla rodziny, na hobby etc. (. .. )Hashtagi: #patodeweloperka, #betonoza, #roszczeniowcy, #rak