"Targi pracy" chyba niewolniczej 40 % ofert to nie zarobek a wydatek na szkolenia i naciąganie ludzi a reszta to "frajerstwo" za najniższą krajową. Nazwanie to "targami pracy" to jak nazwanie Trabanta reprezentacyjną limuzyną ! Pomijam że szkoda na bilet komunikacji miejskiej czy paliwo by tam jechać ale to starta czasu by sobie nabijali statystyki odwiedzających !