Siedzę na tarasie w hiszpańskim domu przyjaciół, którzy polecieli na święta do Polski. Spoglądam ze wzgórza na okoliczne góry i morze oraz testuję, jak się sprawdzę w roli ewentualnej zimowej półemigrantki. Jest ciepło, ale wiatr tak przejmujący, że głowy urywa, a uszy na lewą stronę przewraca. Przyspawałam się więc do ściany na tarasie i sprawdzam, co w naszym kochanym Elblągu słychać. A właściwie, czego nie słychać.
Nie słychać radnych PO. Chyba bujne życie wewnętrzne nie pozwala im na jakąkolwiek ekspiację. Wpatrzeni w oblicze miejskiego przywódcy nawet nie pisną. Bo i po co - nie po to są w Radzie Miasta, by prezydentowi przeszkadzać. Kompletnie rozmyci politycznie przestają być jakąkolwiek alternatywą dla PIS i spokojnie patrzą, jak ich miejsce sukcesywnie zajmuje Lewica. Ostatnie sondaże PO 22%, Lewica 19%. Blisko, coraz bliżej i coraz skuteczniej.
Zaglądam czasami do Internetu na strony gazet lokalnych i bardzo się zdziwiłam, że tzw. debata budżetowa już się odbyła. Na żadnej stronie nie widziałam zapowiedzi, a przecież to najważniejszy, publiczny akt samorządności. Wielka szkoda, że Ryszard Klim, Edmund Szwed, czy kilka innych osób, które mają coś do powiedzenia na temat miasta, nie miało okazji tego zrobić. Szkoda dla nas, dla rządców super. Zrobili prezentację, jak to źle jest przez PIS i koniec tematu. Udało się niby-debatę budżetową przeprowadzić grzeczniutko bez mieszkańców, nikt durnych pytań nie zadał i można w kasie zasłużoną dietę pobierać niczym i nikim się nie przejmując.
Może ja się na budżecie miejskim dokładnie nie znam, ale czytać ze zrozumieniem i dodawać potrafię. Dlatego dla mnie to taka prezentacja-manipulacja.
Na rok 2020 ustalono dochody budżetu w wysokości 693.715.691zł, z tego: dochody własne 319.044.912 zł, subwencja ogólna 163.915.497 zł, dotacje 190.644.282 zł i środki pochodzące z budżetu Unii Europejskiej 20.111.000 zł. Mało, jak na naszego mistrza w pozyskiwaniu. Porównując w planie na 2019 rok przewidziano dochody budżetu w wysokości 644.809.106 zł, z tego: dochody własne 316.869.638 zł, subwencję ogólną 152.471.133 zł, dotacje 137.570.802 zł oraz środki pochodzące z budżetu Unii Europejskiej 37.897.533zł. Prawie dwa razy tyle, choć i tak mizernie jak na obiecywane setki unijnych milionów.
Reasumując – dochody na rok przyszły są wyższe w stosunku do planowanych na rok 2019 o 50 mln zł. Na prezentacji podano, że dochody miasta spadły o 41,3 mln z tytułu wprowadzonych zmian prawnych. Podano, że o 10 mln wzrosła część oświatowa subwencji ogólnej, podczas gdy wydatki na placówki oświatowe wzrosły o 31 mln zł. Na jedne wzrosły, na inne spadły (placówki kształcenia ustawicznego np.). Ale generalnie jak byk w planie budżetu stoi – wydatki na oświatę i wychowanie – paragraf 801 – plan na 2020 rok - 244.878.476 zł, przewidywane wykonanie w 2019 roku 255.103.876 zł. Na oświatę i wychowanie miasto planuje wyda
11 mln mniej niż w tym roku. Nie dostrzeżono też, że o 40 mln wzrosła dotacja z budżetu państwa na świadczenia wychowawcze. Podano, że zmniejszona jest o dwa miliony subwencja wyrównawcza, ale nie dodano, że dla gmin, za to wzrosła dla powiatu. Itd.
Podobnie zaplanowano wydatki budżetu w wysokości 649.146.319 zł na rok 2019, zaś 697.315.336 zł na rok 2020, czyli ponad 50 mln więcej. Ale plan to jedno, a wykonanie drugie. W listopadzie, na dzień składania budżetu na 2020 rok, wpisano zgodnie z przepisami wysokość przewidywanych wydatków w roku bieżącym na kwotę 704,5 mln zł. Różnica w stosunku do planu na 2019 rok to całe 60 mln, tj. bez mała 10% zaplanowanego budżetu. I to bez sztandarowych inwestycji, tj. rewitalizacji Parku Dolinka i miejskiego kąpieliska. Bardzo dużo, ale pytanie, co to oznacza.
W zamierzchłych czasach, kiedy zostałam dyrektorem muzeum, udałam się do magistratu z konstatacją, że nie mam w budżecie na nic pieniędzy. Polecono mi wydawać ile trzeba, a jak na koniec roku będą, to się dołoży. A jak nie będzie, to co? Dorysuje się? – zapytałam. Wtedy też usłyszałam po raz pierwszy, że to trudny rok dla budżetu, bo środki przedakcesyjne trzeba było wydać i inwestycje robić. I nic się dotąd nie zmieniło. W budżecie pieniędzy nie ma, ale w rzeczywistości się znajdują, i to coraz większe. Dlatego i na Górę Chrobrego, na CUW, nowe spółki i inne zabawki, na łatanie dziur pod hasłem przebudowa ulic jakoś dobry gospodarz wyczarowuje. Nie ma tylko na realizację programów wyborczych, ale do wyborów przecież dużo czasu, kto by się teraz głupotami takimi, jak życzenie mieszkańców, przejmował. Więc budżet się klepnie, a jak będzie potrzeba i nowe pomysły - pieniądze się znajdą.
Wracając do sztandarowych inwestycji w budżecie - one nadal są. I to dalej jako dofinansowane z zamkniętych już programów i przegranych naborów, czyli Dolinka Polska-Rosja, a basen ZIT-BIS. Papier przyjmie, szafa gra, nawet wydatki na rok 2020 na te inwestycje przewidziano – np. ponad 900.000 na kąpielisko. Do tego wzruszające przejście podziemne pod Lotniczą. Też jest, rozpisane już na lat sześć – od 2017 do 2023 roku, a zaplanowane 50 tys. na coś się w przyszłym roku może wyda.
Jeszcze mała uwaga odnośnie kończącej się unijnej perspektywy finansowej. Bardzo ważny priorytet w RPO – efektywność energetyczna. Elbląg finansuje z niego ścieżki rowerowe i coś, co figuruje jako zrównoważony transport miejski – to m.in. zajezdnia i tramwaje. A można było pomyśleć o budowie bądź modernizacji ciepłowni. Nie pomyślało się i wrzód pęka. Za to dopłaty do spółek miejskich zmniejszono z przewidywanych niemal 27 mln w tym roku do 17,5 mln w roku przyszłym. Prędzej mi kaktus na dłoni wyrośnie, niż na tym się skończy. No i wpływy z odpadów – mimo podniesienia cen o ponad 40%, wpływy wzrosną jedynie o 23,68%. Takie to budżetowe cudeńka.
Na szczęście wiatr cichnie i mogę zająć się czymś mniej stresującym niż elbląska polityka. Zbiorę trochę pomarańczy i migdałów, zjadę do miasteczka. Tymczasem życzę wszystkim wesołych, rodzinnych Świąt, bo jak widać, nie jest tak źle z budżetem miejskim i spać oraz bawić się możemy spokojnie. Spracowana władza nasza w szczególności.