
Początki reanimacji były mroczne z powodu nieznajomości anatomii i fizjologii. W starożytnej Japonii, ale także w Chinach sposobem na przywrócenie funkcji życiowych było m.in. wieszanie głową w dół oraz sypanie rozżarzonego węgla na klatkę piersiową pacjenta. Szczęśliwie, przez wieki wypracowano inne, bardziej skuteczne i nie tak drastyczne metody. Współcześni rycerze i wojowie słuchali o nich podczas szkolenia, które odbywa się dziś (12 stycznia) w elbląskim muzeum. Zobacz fotoreportaż.
- Członkowie grup odtwórczych uprawiają sport wysoko kontuzyjny – przyznaje Jan Brzozecki z Fundacji na Rzecz Warmii i Mazur. - Owszem, mają na sobie zbroję, różne elementy, które służą zabezpieczeniu przed urazami, ale życie pokazuje, że nie chronią przed wszystkimi nieszczęściami. Wielokrotnie obserwowałem, czy to podczas eliminacji do Bitwy Narodów, czy w czasie innych walk, jak dochodziło do wypadków. Takie szkolenia mają na celu nauczenie miłośników historii zasad udzielania pierwszej pomocy. Oni na polu walki, gdzie walka jest naprawdę realistycznie prowadzona, muszą wiedzieć, jak udzielić pomocy koleżance lub koledze. Zanim nadejdzie pomoc profesjonalna. Takie zachowanie czy umiejętności przydadzą się także w życiu codziennym np. gdy dojdzie do wypadku komunikacyjnego – zwraca uwagę Jan Brzozecki. - Udzielanie pierwszej pomocy to obowiązek każdego człowieka.
Na jakie obrażenia narażony jest współczesny rycerz?
- Mam nadzieję, że to tylko siniaki, ale mogą zdarzyć się też skręcenia, złamania kończyn, zranienia, zadrapania – mówi Marzena Sobczak, adiunkt na Wydziale Nauk o Zdrowiu EUHE i przewodnicząca Polskiego Koła Pielęgniarskiego przy EUHE. - Trzeba też pamiętać, że rekonstruktorzy działają w różnych warunkach. Zimą są narażeni na odmrożenia, latem na udar słoneczny. Dodatkowo, są oni w różnym wieku, a w tzw. wieku średnim może grozić im udar niedokrwienny lub zawał. Takie sytuacje wymagają udzielenia szybkiej pierwszej pomocy, by zapewnić możliwość wyzdrowienia.

Jak na zajęcia w muzeum przystało, jest też trochę historii... reanimacji, o której mówi Stanisław Chomentowski z elbląskiego WOPR, instruktor i wykładowca ratownictwa.
- Początki były bardzo mroczne z powodu nieznajomości anatomii i fizjologii – mówi instruktor. - W starożytnych Chinach czy w Japonii, aby przywrócić funkcje życiowe, pacjenta wieszano głową w dół lub sypano rozżarzony węgiel na jego klatkę piersiową. Pierwsze metody wentylacji płucnej odnotowano dopiero w wieku XVI. W XVIII w., z kolei, Paryska Akademia Nauk zdecydowała o skuteczności metody usta-usta u topielca, a w 1903 r. wykonano pierwszy, skuteczny masaż serca. Na szczęście, medycyna poszła mocno do przodu – dodaje ratownik.
Na wykonanie czynności związanych z udzieleniem pierwszej pomocy w celu przywrócenia oddechu i krążenia czasu jest jednak niewiele. Decydują pierwsze tzw. trzy złote minuty. Ważne jest więc, by przy każdej nadarzającej się okazji, zdobywać potrzebne do ratowania ludzkiego zdrowia i życia umiejętności
Dziś z pierwszej pomocy szkolą się odtwórcy z: Elbląskiego Bractwa Rycerskiego, Regimentu Piechoty Zaciężnej z Malborka oraz grupa wojów pruskich. Ale także wolontariusze WOŚP, którzy w muzeum mogą się ogrzać, napić gorącej herbaty czy zjeść coś słodkiego. A także wszyscy zainteresowani. Zajęcia – z pokazem walki – odbyły się o godz. 13, kolejne już o godz. 16.
W muzeum czekają też inne atrakcje. Można pograć w dawne i współczesne gry, układać puzzle z przeszłości Elbląga, a także spróbować swych sił w pisaniu gęsim piórem, lepieniu garnków z gliny, wykonywaniu znaczków z herbem Elbląga i serduszkiem WOŚP.