Sąd Rejonowy w Elblągu nie uwzględnił zażalenia złożonego przez Zarząd Regionu NSZZ „Solidarność” i utrzymał w mocy decyzję prokuratury, odmawiającą ścigania prezydenta Elbląga Henryka Słoniny za zarzucane mu niedopełnienie obowiązków. - Decyzja ta jest ostateczna, ale budzi nasze wątpliwości i się z nią nie zgadzamy - mówi Mirosław Kozłowski, przewodniczący „S”.
Zarzucane niedopełnienie obowiązków polegać miało na powstrzymaniu się od zawiadomienia organów ścigania o przestępstwie zagarnięcia przez dyrektorkę Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego nr 1 w Elblągu pieniędzy publicznych.
- Pani ta miała do opracowania 240 godzin, z czego pracy poświęciła zaledwie 84 - mówi Mirosław Kozłowski. - Powinna oddać ponad 12 tysięcy złotych przyjętych „za nic”. Prezydent wiedział o tym, ale nie poinformował organów ścigania.
Dlatego Zarząd Regionu Elbląskiego NSZZ „Solidarność” zgłosił niedopełnienie obowiązków przez Prezydenta Elbląga. Prokuratura nie zgodziła się z tym zarzutem, związkowcy złożyli więc zażalenie do sądu. Ten wydał postanowienie o nie uwzględnieniu tego zażalenia.
- Choć decyzja sądu jest ostateczna i nie podlega zaskarżaniu w trybie procesowym, podzielić się należy kilkoma uwagami oceniającymi sposób prowadzenia postępowania sądowego - nie daje za wygraną przewodniczący Kozłowski. - Ogólnie wskazać należy na chaotyczność uzasadnienia decyzji, nie to jednak poddaje ją w wątpliwość. Największe wątpliwości budzi to, że sąd uchyla się od jednoznacznego stwierdzenia, czy prezydent miasta dopuścił się niedopełnienia obowiązków, czy też nie. Uzasadnienie zajmują ogólne w wysokim stopniu i abstrakcyjne rozważania dotyczące znamion przestępstwa z art. 231 KK, w tym również stwierdzenia kwestionujące szkodliwość społeczną ewentualnych zaniechań urzędniczych. Zarząd Regionu rozważa zwrócenie się do Ministra Sprawiedliwości o przeprowadzenie kontroli merytorycznej tej decyzji sądu.
Mirosław Kozłowski żali się, że prezydent Henryk Słonina nie chce podejmować z nim dialogu na ważne dla związku, ale i miasta, tematy. Chodzi m.in. o pismo skierowane przez „S” do magistratu, które dotyczy przewodniczącego „Solidarności” we wspomnianym SOSW nr 1.
- Prezydent jest na mnie obrażony i dlatego nie podejmuje rozmów - kwituje Mirosław Kozłowski. - Ale niech się nie obraża, bo ani ja, ani on nie jesteśmy od tego. My jesteśmy od pracy. Obaj reprezentujemy znaczne grupy ludzi - ja związkowców, prezydent zaś tysiące wyborców, którzy na niego głosowali.
- Pani ta miała do opracowania 240 godzin, z czego pracy poświęciła zaledwie 84 - mówi Mirosław Kozłowski. - Powinna oddać ponad 12 tysięcy złotych przyjętych „za nic”. Prezydent wiedział o tym, ale nie poinformował organów ścigania.
Dlatego Zarząd Regionu Elbląskiego NSZZ „Solidarność” zgłosił niedopełnienie obowiązków przez Prezydenta Elbląga. Prokuratura nie zgodziła się z tym zarzutem, związkowcy złożyli więc zażalenie do sądu. Ten wydał postanowienie o nie uwzględnieniu tego zażalenia.
- Choć decyzja sądu jest ostateczna i nie podlega zaskarżaniu w trybie procesowym, podzielić się należy kilkoma uwagami oceniającymi sposób prowadzenia postępowania sądowego - nie daje za wygraną przewodniczący Kozłowski. - Ogólnie wskazać należy na chaotyczność uzasadnienia decyzji, nie to jednak poddaje ją w wątpliwość. Największe wątpliwości budzi to, że sąd uchyla się od jednoznacznego stwierdzenia, czy prezydent miasta dopuścił się niedopełnienia obowiązków, czy też nie. Uzasadnienie zajmują ogólne w wysokim stopniu i abstrakcyjne rozważania dotyczące znamion przestępstwa z art. 231 KK, w tym również stwierdzenia kwestionujące szkodliwość społeczną ewentualnych zaniechań urzędniczych. Zarząd Regionu rozważa zwrócenie się do Ministra Sprawiedliwości o przeprowadzenie kontroli merytorycznej tej decyzji sądu.
Mirosław Kozłowski żali się, że prezydent Henryk Słonina nie chce podejmować z nim dialogu na ważne dla związku, ale i miasta, tematy. Chodzi m.in. o pismo skierowane przez „S” do magistratu, które dotyczy przewodniczącego „Solidarności” we wspomnianym SOSW nr 1.
- Prezydent jest na mnie obrażony i dlatego nie podejmuje rozmów - kwituje Mirosław Kozłowski. - Ale niech się nie obraża, bo ani ja, ani on nie jesteśmy od tego. My jesteśmy od pracy. Obaj reprezentujemy znaczne grupy ludzi - ja związkowców, prezydent zaś tysiące wyborców, którzy na niego głosowali.
A