UWAGA!

O niemieckim gołębiu, który przyfrunął tu przypadkiem

 Elbląg, O historii lotnictwa w Elblągu z Edwardem Jaremczukiem
O historii lotnictwa w Elblągu z Edwardem Jaremczukiem (fot. Witold Sadowski)

Historia to jego konik, a pasja latanie. Elbląskie niebo zna niemal na wylot, podobnie jak genezę tutejszego lotnictwa. To właśnie jemu poświęcił swoją ostatnią książkę, która, jak sam mówi, zaadresowana jest do chłopców i dziewczynek w wieku od trzech do stu lat. O historii lotnictwa w Elblągu rozmawiam z elbląskim naukowcem, pisarzem i pilotem, wieloletnim działaczem Aeroklubu Elbląskiego oraz propagatorem lotnictwa, Edwardem Jaremczukiem.

Skąd wzięła się Pana pasja? Dlaczego akurat latanie?
       Edward Jaremczuk: - Nikt nie staje się historykiem czy miłośnikiem historii z dnia na dzień. Humanistą staje się człowiek tak, jak się starzeje. Musi mieć dystans do wielu rzeczy, wiedzę i ciekawość świata. Najpierw zafascynowałem się drugą wojną światową i wyczynami polskich lotników. W końcu nastąpił w moim życiu taki moment, że trafiłem do Aeroklubu Elbląskiego, bo chciałem spróbować powietrza. Zaczęło się od skoków spadochronowych, a potem próby samodzielnego latania, najpierw szybowcami, potem samolotami, a w międzyczasie balonem na ogrzane powietrze. I w trakcie tej mojej przygody z lotnictwem zacząłem szukać czegoś jeszcze trochę innego.
      
       Zaczął Pan poszukiwać początków elbląskiego lotnictwa, którego historia sięga sto lat wstecz
       - Pojawiły się pytania, na które bardzo trudno było znaleźć jednoznaczną odpowiedź. Dzisiaj młodzi ludzie mają Internet. Jakiś czas temu tego Internetu jeszcze nie było. Wiadomości na ten temat gdzieś się znajdowały, ale trzeba było do nich dotrzeć. Pojawiła się we mnie chęć dotarcia do źródeł lotnictwa elbląskiego. Zacząłem pewne rzeczy czytać, kojarzyć. I im byłem starszy, tym bardziej dociekliwy. Zacząłem ten temat drążyć, badać. W ten sposób pojawiła się moja wiedza, która zaowocowała tym, że pojawiły się moje książki, a co najmniej dwie z nich traktują o lotnictwie w Elblągu. Jedna poświęcona jest jubileuszowi naszego lotniska, zawiera też pewne elementy początków lotnictwa w Elblągu. Początki lotnictwa, które próbowałem wyjaśnić w moich książkach, nie są jakimś moim odkryciem. Informacje na ten temat pojawiały się w literaturze, w szczególności w ówczesnej prasie, nie tylko lotniczej, w języku niemieckim. Wystarczyło trochę poszperać, a że nikt w Elblągu tym się nie zainteresował, wziąłem się za to ja.
      
       Na początku dwudziestego wieku lotnisko posiadał Gdańsk, Królewiec, a nawet Malbork. Nie wiedzieć czemu, w Elblągu takiego lotniska nie było

       - W literaturze Elbląg funkcjonował jako drugie miasto w Prusach Wschodnich zaraz po Królewcu, w którym było lotnisko. Podobnie jak w Gdańsku, Słupsku czy pobliskim Malborku. Wykorzystywano je w tamtych czasach do komunikacji i transportu. W Elblągu lotniska nie było. Było to dość zaskakujące. Nie ma jednoznacznej odpowiedzi, dlaczego. W 1910 roku zaledwie 15 ludzi potrafiło samodzielnie latać samolotem. Rok później specjalistów, którzy posiadali licencję pilota wydawaną przez Międzynarodową Federację Lotniczą, było już kilkaset. Nastąpił wielki skok ilościowy i jakościowy. Zmieniały się także silniki, konstrukcje samolotów tak, że poszczególne państwa zaczęły się ścigać ze sobą pod tym względem. I wśród tych pilotów pojawiali się tacy, którzy specjalizowali się w biciu rekordów.
      
       I jednym z nich był Otto von Stiefvatter
       - Tak. Ten pan specjalizował się w biciu rekordów w długotrwałości lotów. W 1912 roku pilot ten wystartował z Berlina, chcąc w jak najkrótszym czasie dostać się do Królewca. Chodziło także o to, by przetrzeć szlak na trasie Berlin-Królewiec. Podtekstem było wożenie pasażerów, by jak najszybciej mogli się oni przemieszczać na tej trasie. Po starcie popsuła się pogoda i Otto był zmuszony do lądowania w okolicach Elbląga. Zabrakło mu też benzyny. Trudnością tego przedsięwzięcia było to, że ówczesne samoloty miały niewielki zasięg rzędu 200-250 km. Lecąc z Berlina do Królewca musiały więc wykonać co najmniej dwa lądowania. Stiefvatter zobaczył z góry większy ośrodek jakim był Elbląg, poszukał łąki i sobie na niej wylądował. Okoliczni mieszkańcy podpowiedzieli mu, gdzie może nabyć benzynę. A wylądował w Elblągu przypadkowo, chciał bowiem wylądować w Malborku, bo tam była obsługa i paliwo. Prawdopodobnie nie udało mu się go znaleźć na trasie i gdy z pewnej perspektywy zobaczył Elbląg, chcąc ratować swoje życie, postanowił tu wylądować.
      
       A wylądował niedaleko naszego elbląskiego lotniska?
       - Od ulicy Skrzydlatej jest wjazd na działki. Gdyby skrzyżować linię prostą na południe od dworca i tę drogę na działki, w miejscu przecięcia się tych linii jest miejsce lądowania pana Stiefvattera. Znajdowały się tam wtedy gospodarstwa rolne lokalnych bauerów.
      
       Informacja o lądowaniu ukazała się w lokalnej prasie
       - Zanim dotarło to do prasy, minęło trochę czasu. W literaturze trudno było znaleźć datę, kiedy dokładnie pilot wylądował. Gdy to potem opisywał, napisał, że wylądował na rżysku, więc zboże musiało być już skoszone. Można domniemywać, że był sierpień. Tym bardziej, że elbląska prasa rozpisywała się w tym czasie o tym, że będą wielkie pokazy lotnicze, bowiem z Olsztyna do Elbląga miała przyjechać trupa pilotów z samolotami i pokazać, jak te samoloty latają. I faktycznie ci niemieccy piloci przyjechali koleją do Elbląga, rozpakowali samoloty i przewieźli je furmankami mniej więcej w okolice dzisiejszego szpitala przy ulicy Królewieckiej. Były tam wtedy duże pola uprawne, łąki. Zwaliło się tam całe miasto. A pokaz ten miał miejsce we wtorek.
      
       A co działo się dalej z naszym Stiefvatterem?

       - Właściciel gospodarstwa, na którym wylądował, zadzwonił do Komnicka, bo Komnick miał ciężarówki, którymi jego pracownicy przywieźli paliwo. Stiefvatter zatankował i poleciał dalej do Królewca. Gdy jeszcze był w Elblągu, wieść o jego lądowaniu obleciała całe miasto i elblążanie przychodzili zobaczyć jego samolot. Ciekawostką jest to, że ówcześnie pilota nazywano kierownikiem latawca powietrznego. Informacje o lądowaniu Stiefvattera zbiegają się w prasie z informacjami z pokazów lotniczych. Analizując te terminy, można założyć, że Otto wylądował w Elblągu albo w piątek albo w sobotę. Najwcześniej w piątek, a najpóźniej w sobotę, bo w niedziele zakłady nie pracowały i nikt od Komnicka nie mógłby przywieźć mu paliwa. Wtorek przypadał 10 sierpnia, a więc Otto musiał przylecieć tu 6 lub 7 sierpnia. Przyleciał on samolotem, który miał w swojej nazwie słowo „Taube” czyli gołąb, stąd wziął się tytuł legendy, którą napisałem.
      
       I od Stiefvattera wszystko się zaczęło?
       - Elbląg huczał od plotek. Ludzie nie wiedzieli, jak to wszystko połączyć: lądowanie Ottona, pokazy lotnicze, bo wszystko odbyło się w jednym czasie. W końcu uznano, że Stiefvatter był tym, który wylądował jako pierwszy koło Elbląga, no i dał impuls do stworzenia lotniska. Ówczesny nadburmistrz Elbląga natychmiast podjął decyzję, by w Elblągu stworzyć lotnisko. Pierwsze lotnisko, które nosiło nazwę Wansau, powstało w okolicy drogi na Malbork, w okolicy mostka gdańskiego, w zakolu rzeki Fiszewki, niedaleko dawnej fabryki samochodów FSO. Lotnisko funkcjonowało już we wrześniu 2012 roku. Potrzebna była tylko w miarę równa łączka i można było przyjmować samoloty.
      
       Jednak niedługo po tym lotnisko przeniesiono
       - Zbliżała się pierwsza wojna światowa. Bardzo szybko zorientowano się, że lądowisko Wansau, które było niewielkie, ograniczało lądowanie większych samolotów. Trzeba też wziąć pod uwagę, że rozwój techniki ówczesnych samolotów był bardzo szybki. Pomysł gonił pomysł. Władze doszły do wniosku, że to nie jest docelowe rozwiązanie. Również piloci, którzy w tym czasie przylatywali do Elbląga, radzili, by przenieść je w inne miejsce. I tak przeniesiono je na tereny, gdzie dziś ono faktycznie się znajduje. Zbliżała się wojna, więc sprawy przyspieszono, a że pierwsza wojna światowa wprowadziła nowe bronie: broń pancerną, chemiczną i lotnictwo, trzeba było zacząć szkolić ludzi. Budowa nowego lotniska w Elblągu została szybko zakończona. Sprawę w swoje ręce wzięło wojsko. Elbląg leżał wtedy poza głównymi obszarami działań wojennych. Utworzono więc tu szkołę lotniczą dla przyszłych pilotów wojennych.
      
       Kiedy zaczęto wykorzystywać lotnisko w celach turystycznych?
       - Na początku było to lotnisko wojskowe, zmilitaryzowane. Za pomocą samolotu przewożono także paczki. Do Elbląga tym transportem powracały z wojny osoby ranne, z amputacjami kończyn. Gdy wojna się skończyła, Niemcy w myśl traktatu wersalskiego miały być poddane demilitaryzacji. Zgodnie z zaleceniami konferencji wersalskiej trzeba było poddać samoloty recyclingowi. Śmigła były przecinane w połowie długości, silniki były poddawane niszczeniu. Miejscowi, nie chcąc pogodzić się z sankcjami wynikającymi z traktatu wersalskiego, wywozili samoloty, które przetrwały wojnę, z lotniska, demontowali je i chowali w stodołach u okolicznych rolników. Zaowocowało to tym, że trochę tych samolotów przetrwało. Trzeba także pamiętać, że wojna zostawiła wielu pilotów wojskowych bez pracy. Trzeba więc było szukać dla nich zatrudnienia. I wtedy ktoś wpadł na pomysł, że te wielkie samoloty typu bombowce można przerobić na samoloty pasażerskie.
      
       Można więc powiedzieć, że lotnictwo elbląskie w tamtych czasach o wiele bardziej służyło lokalnej społeczności niż ma to miejsce dzisiaj
       - Począwszy od lat dwudziestych ubiegłego wieku z Elbląga można było dotrzeć do najdalszych zakątków globu, oczywiście z przesiadką. Z czasem Elbląg zaczął wykorzystywać samoloty do celów korespondencyjnych. Samoloty wodne lądowały na rzece Elbląg, przekazywały pocztę i wracały z powrotem. Za pomocą samolotów wodnych poczta w trzy doby docierała z Elbląga do Argentyny czy Brazylii. Samoloty dwa razy lądowały na Atlantyku, gdzie przekazywały pocztę na statek. Następnie zostały wystrzeliwane z katapulty i leciały dalej. W 70 godzin poczta docierała z Elbląga do Ameryki Południowej, a dziś trwa to trochę dłużej.
      
       A jakie były dalsze losy naszego lotniska?

       - Jeszcze przed dojściem Hitlera do władzy Niemcy złamali postanowienia traktatu wersalskiego i stworzyli od nowa Luftwaffe. Elbląg stał się miejscem werbunkowym, uczono tu młodych ludzi latania, by przygotować ich do udziału w działaniach wojennych. Po wojnie w latach 1947-1952 na elbląskim lotnisku funkcjonował V Pułk Lotnictwa Szturmowego, który w 1952 roku został przeniesiony do Bydgoszczy. W 1956 roku elblążanie poczynili starania o to, by elbląskie lotnisko funkcjonowało jako lotnisko sportowe, co ostatecznie nastąpiło w 1957 roku. W 1961 roku lotnisko stało się jednostką samodzielną. Powstał wtedy Aeroklub Elbląski.
      
       Niedawno na elbląskim rynku ukazała się Pana książka „Elbląski wielki gołąb – legenda”. Jest to publikacja trochę inna niż do tej pory
       - Książka w sposób łatwy, lekki i przyjemny przybliża elblążanom historię Ottona Stiefvattera. Jest to historia o chłopcu i rolniku, na którego pole przylatuje niemiecki lotnik. Akcja rozgrywa się w Elblągu dawnych lat. Tytuł legendy nawiązuje do samolotu Stiefvattera, który miał w nazwie słowo „gołąb”. Legendę o wielkim gołębiu powiązałem z omówieniem początków lotnictwa i szczegółowo opisałem okoliczności lądowania w Elblągu samolotu pilotowanego przez Stiefvattera. Książka została opublikowana w języku polskim i niemieckim i zawiera informacje dla chłopców i dziewczynek od lat trzech do stu. Jest tu trochę fikcji, trochę legendy oraz wiedzy. Elbląg potrzebuje takich legend, bo pokazują one związek byłych mieszkańców tych ziem ze swoim miastem.
      
       A oto fragment legendy Edwarda Jaremczuka:

       „To od dziadka wnuk dowiedział się o duszach zmarłych rycerzy, przebywających w ciałach gołębi. Również od dziadka dowiedział się o wielkim gołębiu, który kiedyś musi tutaj przylecieć i zmienić całą historię miasta. Opowieści dziadka nie mogły nie działać na wyobraźnię Markusa. Chłopiec całymi dniami wpatrywał się w niebo.”
      
dk

Najnowsze artykuły w dziale Wiadomości

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
Reklama