UWAGA!

Od ołtarza do... studia nagrań

Hot16Challenge2 to wyzwanie polegające na nagraniu 16 rapowych wersów i nominowanie kolejnych osób do stworzenia swojego kawałka w 72 godziny. Cel: zbiórka pieniędzy na ochronę zdrowia w Polsce. Cała akcja szybko nabrała rozmachu i wyszła poza środowisko raperów. Niedawno nominacji doczekał się... jeden z elbląskich księży.

Z ks. Rafałem Główczyńskim, salwatorianinem z parafii św. Brata Alberta, rozmawiamy o rapowym wyzwaniu, a także o jego szerokim zaangażowaniu w ewangelizację w sieci i nie tylko.

 

- "Tak naprawdę to ja jeszcze nigdy nie rapowałem" – tak zaczyna ksiądz swoją "szesnastkę". Trudno było się przełamać do nagrania po otrzymaniu nominacji?

- Trochę tak. Miałem świadomość, że co pójdzie w internet, to już zostanie i trudno będzie się z tego występu wycofać. Z drugiej strony cel, wspieranie ochrony zdrowia i świadomość, że będzie można komuś pomóc, była dla mnie mocno zachęcająca. Ważnym czynnikiem była też wiara, że jeżeli mam iść w tę stronę, to Pan Bóg jakoś mi w tym wszystkim pomoże. To wszystko ostatecznie zaważyło na tym, że zdecydowałem się na nagranie.

 

- Wykonanie "szesnastki" wymaga zadbania o muzykę, tekst i realizację nagrania. Jak to wyglądało?

- Tekst napisałem sam, tzn. najpierw się pomodliłem, prosząc Boga, żebyśmy to zrobili wspólnie i sensownie. Uczę w technikum mechanicznym, gdzie jest mnóstwo utalentowanej młodzieży. Gdy poprosiłem o pomoc uczniów, jeden z nich, Olaf Szmigiel, zaproponował muzykę skomponowaną przez niego. Moje filmy składa natomiast Marysia Żejmo z Ruchu Młodzieży Salwatoriańskiej i często poświęca na to wiele godzin.

 

- Rapuje ksiądz, że pandemia i związana z nią sytuacja to "problem, który dotyczy każdego zjadacza chleba". Czy z tej trudnej sytuacji, w której wszyscy się znaleźliśmy, może wypłynąć mimo wszystko jakieś dobro?

  Elbląg, Od ołtarza do... studia nagrań
fot. Karolina Olbryś

- Widzę tego dobra sporo. Wirus powoduje strach, ale też zabija egoizm. Powstaje mnóstwo inicjatyw wspierania siebie nawzajem. Wcześniej można było słyszeć wiele negatywnych wypowiedzi, że wiele osób myśli tylko o sobie, tymczasem nagle okazuje się, że obcy ludzie bezinteresownie szyją maseczki dla potrzebujących, widać wolontariuszy, którzy proponują starszym robienie za nich zakupów czy przygotowanie posiłków, a artyści organizują takie akcje jak Hot16... Pojawia się solidarność, wsparcie, zrozumienie i bezinteresowne działania na rzecz innych. Dostrzegam takich dobrych rzeczy bardzo dużo, nie umniejszając tragedii, jaka z koronawirusem jest związana.

 

- Czy coś dobrego koronawirus może przynieść samemu Kościołowi, mimo różnego rodzaju obostrzeń dla jego działalności?

- Wydaje mi się, że to wszystko pomogło nam spokornieć. Okazuje się, że jednak nie nad wszystkim mamy kontrolę, nie wszystko jest tak, jakbyśmy chcieli od razu. Przyzwyczailiśmy się do tego, że gdy coś chcemy, to po chwili to mamy, np. spotkania, podróże... Teraz to wszystko bardzo się poskracało. Stanęliśmy wszyscy przed konkretnym problemem, marzymy o tym, żeby wirus już zniknął. Początkowo nikt nie wierzył, że możemy sobie z tym nie poradzić. I choć wiele rzeczy idzie już w lepszą stronę, to wciąż czujemy swoją bezradność. To chyba może pomóc ludziom odkryć Pana Boga. Po ludzku możemy wiele, ale nie wszystko. Przede wszystkim jednak trzeba ufać Jezusowi.

 

- Wróćmy do ostatniego nagrania. Nie pożałował ksiądz nominacji do udziału w wyzwaniu, doczekał się jej nawet dyrektor Zespołu Szkół Mechanicznych, a także nauczyciele, uczniowie i inni księża. Czy ktoś z nominowanych już podjął wyzwanie?

- Jak najbardziej, z ZSM-u już dwóch nauczycieli. Słyszałem, że pan dyrektor też jest już na takim etapie, że będziemy mogli zobaczyć jego rapowy debiut. Zaznaczam, prawdopodobnie, bo ma teraz dużo innych obowiązków związanych ze szkołą. Przez telefon powiedział mi, że nie wyklucza możliwości udziału, do czego osobiście go zachęcam. Jeśli chodzi o uczniów, to praktycznie wszyscy wzięli już udział. Czekamy na księży, ale wiem, że wszystko idzie w taką stronę, żeby się udało.

 

- Szesnastka to nie pierwszy youtube'owy występ księdza, bo na profilu Ksiądz z osiedla są też nagrania takie jak "Spowiedź księdza", w którym odpowiada ksiądz na niektóre, nawet trudne pytania związane z kapłańskim życiem czy Kościołem. Były też rekolekcje internetowe o wdzięcznej nazwie "Jaka to wóda?" Do tego dochodzi inna działalność w mediach społecznościowych, choćby na TikToku... Skąd pomysły na taką aktywność, z jakimi reakcjami się ona spotyka?

- Nigdy nie planowałem szerszej działalności internetowej z racji ograniczeń czasowych. Nigdy nie chciałem robić w internecie nic większego, mając świadomość, że wymaga to przygotowania i ciągłego prowadzenia tych rzeczy. Zachęcałem jednak innych księży, by oni podjęli się takich działań, np. rekolekcji dla młodzieży, zwłaszcza teraz, gdy ludzie siedzą w domach. Wielu jednak mówiło, że nie ma czasu, albo obawia się podjęcia takich działań. Widząc taką potrzebę stwierdziłem, że ja postaram się coś zrobić, żeby mieć spokojne sumienie, że przynajmniej spróbowałem. Później trafiłem na grupę w mediach społecznościowych, która gromadzi młodzież pijącą alkohol. Napisałem tam, że jestem księdzem i gdyby ktoś potrzebował wsparcia w wychodzeniu z nałogu, pomocy, modlitwy czy rozmowy, to jestem gotów pomóc. Byłem przekonany, że szybko wylecę z tej grupy. O dziwo, spotkałem się z bardzo pozytywnymi reakcjami. To mnie zszokowało. Stwierdziłem, że trzeba zobaczyć, czy to nie jest jakiś znak od Boga. Spytałem tych młodych ludzi, czy pomogą mi w rekolekcjach i zadałem pytania o to, dlaczego nie wierzą, co w życiu daje szczęście itd. Otrzymałem od nich wiele głębokich odpowiedzi, które pomogły w przygotowaniu tych internetowych rekolekcji. Jeśli chodzi już o same rekolekcje, byłem przekonany, że spotkam się raczej z hejtem, ale nie będę się tym przejmować, chcąc mówić o Bogu i przedstawić innym jakąś pozytywną treść. Okazało się jednak, że odbiór był pozytywny, dostałem dużo wiadomości z podziękowaniami i odniesieniami do przedstawionych treści. Wiele osób potrzebowało pomocy w związku z takimi sprawami, jak uzależnienie, sytuacja w rodzinie czy relacja z Bogiem. W tym wszystkim świetne jest to, że mam wsparcie od swojej młodzieży, która podrzuca kolejne pomysły, co można zrobić, tak jest np. z TikTokiem. Młodzi zaoferowali mi pomoc w realizacji tych nagrań, ich zdaniem to sposób na reklamowanie treści na kanale, podobnie jest z Instagramem i Tinderem.

 

- Z Tinderem?

- Mam konto na Tinderze, jest tam zawarta informacja, że jestem księdzem i oczywiście nikogo nie szukam, ale gdyby ktoś potrzebował rozmowy, modlitwy, to może się ze mną kontaktować. Jest tam też oczywiście zaproszenie na kanał youtube'owy.

 

- Jak na całą tą działalność internetową reagują inni kapłani i zakonni współbracia? Jest z ich strony jakieś wsparcie, a może to dla nich problematyczna kwestia?

- Początki były pod tym względem złożone. Sama nazwa rekolekcji: "Jaka to wóda", była przez wielu postrzegana jako niekoniecznie potrzebna. Również jeśli chodzi o treść i formę, to pojawiały się z ich strony różne pytania. Miałem więc rozmowy ze swoim najwyższym przełożonym zakonnym i innymi osobami (śmiech). Jednak wytłumaczyłem, że ta forma jest nie do końca wyważona, bo chcę dotrzeć do osób, które są poza Kościołem. Powiedziałem, że mam świadomość, że ta działalność może być zinterpretowana na moją niekorzyść, mało tego, wiem, że gdyby ktoś chciał mnie medialnie zlinczować, to nie będzie to pewnie żadnym problemem, sam byłbym to w stanie zrobić ze pomocą swoich materiałów. Jest to jednak cena, ryzyko, z którym godzę się świadomie, by dotrzeć do młodzieży bardziej "osiedlowej", która do Kościoła nie przyjdzie, ale w internecie jest. To osoby, które mogą mieć alergię na słowa typu Kościół, rekolekcje i podobne. Hasło "wóda" może natomiast brzmieć bardziej swojsko i sprawić, że oni sięgną po te treści. Po odbiorze rekolekcji widzę, że to wszystko udało się dobrze wyważyć i ta nazwa spełniła swoją rolę.

 

- Jest ksiądz założycielem stowarzyszenia Lepszy Elbląg. Może na koniec jeszcze dwa słowa o tej działalności?

- Jestem w parafii św. Brata Alberta, a nasz patron zawsze zwracał uwagę na ubogich. Oczywiście sam Jezus także zwracał uwagę na potrzebujących. Sam miałem poczucie, że robię w tej materii mało. Ks. Szymon Kula zaproponował mi swego czasu organizację biegu charytatywnego. Choć nie organizowałem wcześniej takich rzeczy, to stwierdziłem, że spróbuję. Poprosiłem o wsparcie młodzież. Jak się okazało, oni są chętni, żeby pomagać potrzebującym. To był impuls od którego zaczęło się stowarzyszenie. Co ciekawe, są osoby, które nie chcą porozmawiać o Bogu, a chętnie komuś pomogą. Jest to więc wyjście naprzeciw zarówno potrzebującym, ale także tym, którzy chcą wesprzeć innych.

rozmawiał Tomasz Bil

Najnowsze artykuły w dziale Wiadomości

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama