UWAGA!

Pan doktor w mundurze

 Elbląg, Asp. sztab. Jarosław Smulski - za kilka lat doktor - pracuje w dochodzeniówce
Asp. sztab. Jarosław Smulski - za kilka lat doktor - pracuje w dochodzeniówce (fot. nadesłana)

Raczej nie kujon, bardziej pasjonat. Zdobywa kolejne tytuły naukowe dla satysfakcji własnej, ale chce też zrozumieć, jak narzędzie, którym posługuje się w pracy jest zbudowane. Asp. sztab. Jarosław Smulski z referatu dochodzeniowo-śledczego będzie doktorem prawa. Prawdopodobnie pierwszym w KMP w Elblągu.

- Skąd u dochodzeniowca taka pasja do nauki?
       Asp. sztab. Jarosław Smulski: - Od początku służby, czyli od 12 lat, jestem związany z dochodzeniami. Dla nas [dochodzeniowców – red.] kodeks postępowania karnego to narzędzie, którym posługujemy się każdego dnia. Bez niego ani rusz. Znajomość kpk jest bardzo istotna, szczególnie w czasach, gdy świadomość społeczeństwa, jeśli chodzi o prawo, jest większa. Pomyślałem więc, że trzeba by zobaczyć, jak to narzędzie jest zbudowane. Nie jak posługiwać się kpk, ale jak jest zbudowany, co można jeszcze do niego wnieść. Szczególnie zależało mi też na tym, by w środowisku naukowym pokazać wizerunek policji. Od strony dochodzeniowca, który pierwszy składa obwolutę akt, bo dopiero później zajmują się nimi prokurator i sąd.
       Był też niedosyt po ukończeniu prawniczych studiów magisterskich [Uniwersytet Gdański – red.]. Chciałem wykształcić się w tym kierunku z nadzieją na przyszłość. Jest to inwestycja we mnie prywatnie, ale i zawodowo.
      
       - Czyli praca w mundurze ułatwia panu studiowanie. Zna Pan z praktyki to, o czym napisane jest w książkach.

       - Kodeks postępowania karnego jest dla dochodzeniowca jak biblia. I każdy posługuje się nim świetnie, ale są takie sytuacje, gdy ciężko funkcjonariuszowi zastosować przepisy z ustawy. Biorąc pod uwagę, że dochodzeniowiec musi być na bieżąco z nowelizacjami, a tego ostatnio mamy sporo, warto się dokształcać. Musimy się dostosować, bo to do nas obywatel przychodzi i oczekuje odpowiedzi. Jest to dosyć trudne, ale radzimy sobie.
      
       - Nie muszę chyba pytać, z czym związany był temat pańskiej pracy magisterskiej.

       - Pracę magisterską pisałem o pionie dochodzeniowo-śledczym. To była topografia mojej pracy opisana z myślą o studentach prawa, którym do głowy wpadła myśl o pracy w organach ścigania, niekoniecznie w niebieskim mundurze. Chciałem wpłynąć na opinie krzywdzące policję i pokazać naszą pracę od kuchni. Taka maleńka misja, ale nie wiem, czy się udała (śmiech).
      
       - Będzie ją Pan kontynuował doktoratem. Temat zapewne również związany z policją?
       - Obecnie trwają spory między mną a moim opiekunem. Chciałbym przedstawić kpk od strony praktyki procedury karnej, natomiast praca będzie wymagała wgłębienia się w naukowe podejście. Jeżeli dojdziemy do kompromisu, będzie to praca o organach ścigania. Ale jestem dopiero w połowie drogi i ciężko opowiadać, co to będzie i ile będzie ważyło (śmiech).
      
       - Tyle pisania na temat pracy dochodzeniowca...

       - Tak, wiem, że każdy mówi, że jego praca jest najważniejsza. Ale naszej pracy nie widać na zewnątrz, dopiero jest widoczna w sądzie, gdzie strony korzystają z naszych efektów.
       Osoby, które przychodzą do komendy i mają styczność z nami, widzą dużą ilość akt. Wygląda to dosyć groźnie.
      
       - Czy kolejne stopnie naukowe wpłyną na awans?

       - Przyjmę każde wyzwanie, jakie zostanie przede mną postawione. Nic mnie tu nie zaskoczy. Żadne polecenie zmiany obowiązków nie przerazi.
      
       - Jeśli nie mundur to może praca wykładowcy akademickiego? Ukończył Pan przecież także pedagogikę więc wie, jak uczyć.

       - Na razie jestem policjantem i nie zamierzam rozstawać się ze służbą, bo lubię to, co robię. Wiem, że dla innych policjantów praca dochodzeniowca jest żmudna, bo to robota w papierach, ale innowacja przestępczości nie pozwala się nudzić. Pozwala natomiast na napisanie nie jednej, a kilku prac naukowych. Pomysłowość i inicjatywa własna przestępców jest zaskakująca i za tym trzeba nadążyć.
      
       - W elbląskiej komendzie jest Pan jedynym doktorantem?
       - Na to wygląda (śmiech).
      
       - Jak udaje się godzić pracę, dom z nauką? Wcześniej studiował Pan pedagogikę, teraz prawo i to kolejne szczeble.

       - Jeśli pyta Pani o to, czy się wyrabiam to tak (śmiech). Przez te lata, gdy łączyłem służbę, która nie jest tylko od godz. 7 do 15, z nauką, wypracowałem system, który się sprawdza. I najważniejsze – przychylność kolegów i koleżanek. Zamieniamy służbę, dyżury, można się dogadać. Jestem również bardzo wdzięczny za pomoc i wyrozumiałość mojej żonie i całej rodzinie.
      
       - Czy doktorat to już koniec nauki?
       - Chęć dalszej nauki jest, ale jak to się potoczy, ciężko powiedzieć.
      
rozmawiała Agata Janik

Najnowsze artykuły w dziale Wiadomości

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Uwaga! Opinia zostanie zamieszczona na stronie po zatwierdzeniu przez redakcję.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama