Nie straszny był im śnieg, deszcz i wiatr, a przede wszystkim błoto. Góry błota. A im trudniej tym większa jest zabawa. Na dawnym poligonie przy ul. Dąbrowskiego po raz pierwszy z elbląskim sztabem WOŚP "zagrali" offroadowcy, czyli pasjonaci jazdy drogami, które do utwardzonych nie należą. Zobacz zdjęcia.
- To taki rodzaj zabawy, pewnej pasji. Chodzi tu o to, aby wytyczoną trasę pokonać w miarę możliwości na kołach, a jeśli nie da rady to przy pomocy różnych urządzeń, które pomogą wyciągnąć pojazd - opowiadał Michał Cieśla, współorganizator zawodów.
Bo jak się okazuje, w takim rajdzie po drogach mocno nieutwardzonych jeździć można różnymi rzeczami, byleby miały one napęd na cztery koła. Jest to zrozumiałe, jeżeli spojrzy się na trasę - a na niej ogromne błoto, kałuże i doły. Im trudniej tym lepiej. I tak przez 20 kilometrów. Nie wystarczy jej jednak tylko przejechać, są również punkty kontrolne, a każda drużyna musi odbić pieczątkę.
- Jesteśm mile zaskoczeni, planowaliśmy, że przyjedzie ok. 35 załóg, a tymczasem zjawiło się ich 75. Musieliśmy całą trasę podzielić na odcinki, nie mogliśmy wypuścić wszystkich na raz, całą grupę podzieliliśmy na kilka części i wypuścililiśmy ich w różnych miejsach. Pojawili się zawodnicy z Gdańska, Ełku, Olsztyna, Starogardu Gdańskiego czy Torunia - wyjaśnia Michał Cieśla. - Impreza ma charakter integracyjny, bo dziś chodzi o to, żeby zebrać pieniądze dla WOŚP-u. Przywieźliśmy tutaj wolonatriuszy, poza tym każda załoga, która wrzuciła minimum 50 zł do puszki została uprawniona do startu.
To pierwszy tego typu rajd w Elblągu, o charakterze charytatywnym.
- Pomyśleliśmy, że to może być początek czegoś nowego - dodał Cieśla.
Bo jak się okazuje, w takim rajdzie po drogach mocno nieutwardzonych jeździć można różnymi rzeczami, byleby miały one napęd na cztery koła. Jest to zrozumiałe, jeżeli spojrzy się na trasę - a na niej ogromne błoto, kałuże i doły. Im trudniej tym lepiej. I tak przez 20 kilometrów. Nie wystarczy jej jednak tylko przejechać, są również punkty kontrolne, a każda drużyna musi odbić pieczątkę.
- Jesteśm mile zaskoczeni, planowaliśmy, że przyjedzie ok. 35 załóg, a tymczasem zjawiło się ich 75. Musieliśmy całą trasę podzielić na odcinki, nie mogliśmy wypuścić wszystkich na raz, całą grupę podzieliliśmy na kilka części i wypuścililiśmy ich w różnych miejsach. Pojawili się zawodnicy z Gdańska, Ełku, Olsztyna, Starogardu Gdańskiego czy Torunia - wyjaśnia Michał Cieśla. - Impreza ma charakter integracyjny, bo dziś chodzi o to, żeby zebrać pieniądze dla WOŚP-u. Przywieźliśmy tutaj wolonatriuszy, poza tym każda załoga, która wrzuciła minimum 50 zł do puszki została uprawniona do startu.
To pierwszy tego typu rajd w Elblągu, o charakterze charytatywnym.
- Pomyśleliśmy, że to może być początek czegoś nowego - dodał Cieśla.