Różni ich wszystko: wiek, wykształcenie, doświadczenie zawodowe. Połączyła aspiracja do fotela dyrektora Departamentu Komunikacji Społecznej Urzędu Miejskiego w Elblągu. O tym, kto zwycięży zdecydowała 15-minutowa rozmowa kwalifikacyjna. Wybór wzbudził wiele emocji.
Od 1 października funkcję dyrektora DKS będzie pełniła Hanna Laska-Kleinszmidt, absolwentka Wydziału Ekonomii Politechniki Gdańskiej, kierunek Zarządzanie. Pracowała jako dziennikarz oraz specjalista ds. PR. Jak twierdzi, po rozmowie kwalifikacyjnej wcale nie była przekonana o swoim zwycięstwie.
- To był piątek, w Urzędzie Miejskim zebrała się 4-osobowa komisja konkursowa – mówi . – Padały konkretne pytania o moje postrzeganie działalności Departamentu. Pokusiłam się o krytyczną ocenę i powiedziałam o swoich pomysłach. Myślałam, że tą krytyką straciłam. Stało się jednak inaczej. Powiedziano mi, że w ciągu 7 dni otrzymam odpowiedź. I faktycznie, siódmego dnia, ok. godz. 15 otrzymałam telefon z informacją, że konkurs na dyrektora DKS wygrałam.
Kto zatem okazał się przegranym? Krzysztof Guzowski, absolwent anglistyki Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu i podyplomowych studiów dziennikarskich na Uniwersytecie Warszawskim. Przez wiele lat pracował jako dziennikarz „Rzeczpospolitej”, współpracował z ogólnopolskimi stacjami telewizyjnymi, obecnie zatrudniony w Urzędzie Miejskim w Gdańsku.
- Urodziłem się w Elblągu, ale nie mieszkam tu od lat – mówi. – Nosiło mnie trochę po Polsce i świecie, ale zawsze wiedziałem, że do Elbląga wrócę. Myślałem, że to może właśnie ten czas – kontynuuje Krzysztof Guzowski. – Gdy otrzymałem informację o konkursie na dyrektora DKS postanowiłem się zgłosić. Wiązałem z tą funkcją duże nadzieje. Elbląg dał mi w życiu tyle, że postanowiłem mu to oddać, podzielić się swoim doświadczeniem. Jestem człowiekiem apolitycznym, sympatyzuję z ludźmi mądrymi – zastrzega. - Obserwowałem to, co robi nowa ekipa rządząca w Elblągu i pomyślałem, że daje nadzieję i że byłoby nam po drodze.
Jak przyznaje, rozmowa kwalifikacyjna przebiegała w bardzo sympatycznej atmosferze.
- Pytano o to, co skłoniło mnie do podjęcia pracy w Elblągu, co to jest kontrasygnata oraz o bezpłatny biuletyn dla mieszkańców – relacjonuje Krzysztof Guzowski. – W ostatnim temacie odpowiedziałem, zgodnie z prawdą, że nie wiem. Proszę mamę, żeby mi zostawiała różne materiały dotyczące Elbląga, ale tego u niej nie widziałem więc pewnie nie dostała. Po rozmowie pan prezydent Nowaczyk powiedział, że o wyniku konkursu zostanę poinformowany. Rzecz jasna wiedziałem, że nie przez prezydenta, ale liczyłem, że przez kogoś z jego współpracowników. Takiej informacji się nie doczekałem.
- Nie mnie oceniać, jak wypadłem podczas rozmowy kwalifikacyjnej, ale już wtedy uznałem, że nie jestem dobrym kandydatem na to stanowisko i że komisja już zdecydowała – dodaje. – Jeżeli jest zainteresowanie to padają pytania o to, kiedy kandydat mógłby przystąpić do pracy, a także jakich warunków finansowych oczekuje. Wiem, bo pracując w Urzędzie Miejskim w Gdańsku nie raz uczestniczyłem w takich rozmowach tylko siedząc po drugiej stronie stołu.
- Mnie też nie pytano o pensję, jaką chciałaby otrzymywać ani o inne warunki zatrudnienia – mówi Hanna Laska-Kleinszmidt. – Moim zdaniem jednak to nie są pytania na ten etap rekrutacji.
Jak wyjaśniała Anna Kleina, rzecznik prasowy prezydenta Elbląga, oprócz spełniania wymogów formalnych, które kwalifikują kandydata na określone stanowisko, ważna jest też rozmowa kwalifikacyjna, podczas której kandydaci odpowiadają na pytania zadawane przez członków komisji. Dotyczą one m.in. znajomości przepisów prawa (ustaw), pomysłów na kierowanie Departamentem, orientacji w realiach miasta.
- Podczas rozmowy kwalifikacyjnej pani Hanna Laska zaprezentowała się bardzo dobrze, dlatego to ona wygrała. Pan Krzysztof Guzowski zaprezentował się słabiej, nie mieszka w naszym mieście, nie znał jego realiów – stwierdziła rzeczniczka.
- Staram się być na bieżąco z informacjami z mojego miasta – zapewnia Krzysztof Guzowski. - Odwiedzam mamę, która nadal tu mieszka, otrzymuję także informacje od jednego z lokalnych dzienników. Chciałem tu pracować, bo to łączyłoby moje plany zawodowe i prywatne – dodaje. – Moja mama jest już starszą osobą i mógłbym być bliżej niej na co dzień. Mam pracę w Gdańsku i jej nie stracę więc mój start w konkursie w Elblągu nie był krzykiem rozpaczy – zapewnia.
Sprawa konkursu na dyrektora DKS wywołała więc chyba więcej emocji w mediach niż u samych zainteresowanych.
- To był piątek, w Urzędzie Miejskim zebrała się 4-osobowa komisja konkursowa – mówi . – Padały konkretne pytania o moje postrzeganie działalności Departamentu. Pokusiłam się o krytyczną ocenę i powiedziałam o swoich pomysłach. Myślałam, że tą krytyką straciłam. Stało się jednak inaczej. Powiedziano mi, że w ciągu 7 dni otrzymam odpowiedź. I faktycznie, siódmego dnia, ok. godz. 15 otrzymałam telefon z informacją, że konkurs na dyrektora DKS wygrałam.
Kto zatem okazał się przegranym? Krzysztof Guzowski, absolwent anglistyki Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu i podyplomowych studiów dziennikarskich na Uniwersytecie Warszawskim. Przez wiele lat pracował jako dziennikarz „Rzeczpospolitej”, współpracował z ogólnopolskimi stacjami telewizyjnymi, obecnie zatrudniony w Urzędzie Miejskim w Gdańsku.
- Urodziłem się w Elblągu, ale nie mieszkam tu od lat – mówi. – Nosiło mnie trochę po Polsce i świecie, ale zawsze wiedziałem, że do Elbląga wrócę. Myślałem, że to może właśnie ten czas – kontynuuje Krzysztof Guzowski. – Gdy otrzymałem informację o konkursie na dyrektora DKS postanowiłem się zgłosić. Wiązałem z tą funkcją duże nadzieje. Elbląg dał mi w życiu tyle, że postanowiłem mu to oddać, podzielić się swoim doświadczeniem. Jestem człowiekiem apolitycznym, sympatyzuję z ludźmi mądrymi – zastrzega. - Obserwowałem to, co robi nowa ekipa rządząca w Elblągu i pomyślałem, że daje nadzieję i że byłoby nam po drodze.
Jak przyznaje, rozmowa kwalifikacyjna przebiegała w bardzo sympatycznej atmosferze.
- Pytano o to, co skłoniło mnie do podjęcia pracy w Elblągu, co to jest kontrasygnata oraz o bezpłatny biuletyn dla mieszkańców – relacjonuje Krzysztof Guzowski. – W ostatnim temacie odpowiedziałem, zgodnie z prawdą, że nie wiem. Proszę mamę, żeby mi zostawiała różne materiały dotyczące Elbląga, ale tego u niej nie widziałem więc pewnie nie dostała. Po rozmowie pan prezydent Nowaczyk powiedział, że o wyniku konkursu zostanę poinformowany. Rzecz jasna wiedziałem, że nie przez prezydenta, ale liczyłem, że przez kogoś z jego współpracowników. Takiej informacji się nie doczekałem.
- Nie mnie oceniać, jak wypadłem podczas rozmowy kwalifikacyjnej, ale już wtedy uznałem, że nie jestem dobrym kandydatem na to stanowisko i że komisja już zdecydowała – dodaje. – Jeżeli jest zainteresowanie to padają pytania o to, kiedy kandydat mógłby przystąpić do pracy, a także jakich warunków finansowych oczekuje. Wiem, bo pracując w Urzędzie Miejskim w Gdańsku nie raz uczestniczyłem w takich rozmowach tylko siedząc po drugiej stronie stołu.
- Mnie też nie pytano o pensję, jaką chciałaby otrzymywać ani o inne warunki zatrudnienia – mówi Hanna Laska-Kleinszmidt. – Moim zdaniem jednak to nie są pytania na ten etap rekrutacji.
Jak wyjaśniała Anna Kleina, rzecznik prasowy prezydenta Elbląga, oprócz spełniania wymogów formalnych, które kwalifikują kandydata na określone stanowisko, ważna jest też rozmowa kwalifikacyjna, podczas której kandydaci odpowiadają na pytania zadawane przez członków komisji. Dotyczą one m.in. znajomości przepisów prawa (ustaw), pomysłów na kierowanie Departamentem, orientacji w realiach miasta.
- Podczas rozmowy kwalifikacyjnej pani Hanna Laska zaprezentowała się bardzo dobrze, dlatego to ona wygrała. Pan Krzysztof Guzowski zaprezentował się słabiej, nie mieszka w naszym mieście, nie znał jego realiów – stwierdziła rzeczniczka.
- Staram się być na bieżąco z informacjami z mojego miasta – zapewnia Krzysztof Guzowski. - Odwiedzam mamę, która nadal tu mieszka, otrzymuję także informacje od jednego z lokalnych dzienników. Chciałem tu pracować, bo to łączyłoby moje plany zawodowe i prywatne – dodaje. – Moja mama jest już starszą osobą i mógłbym być bliżej niej na co dzień. Mam pracę w Gdańsku i jej nie stracę więc mój start w konkursie w Elblągu nie był krzykiem rozpaczy – zapewnia.
Sprawa konkursu na dyrektora DKS wywołała więc chyba więcej emocji w mediach niż u samych zainteresowanych.
A