„Nie widzę powodów jakobym nie mógł jechać dalej” – mówił ze wschodnim akcentem pewien kierujący, którego policjanci kontrolowali po tym, jak spowodował kolizję. Badanie alkotestem wykazało u niego 2,5 promila alkoholu w organizmie. Mężczyzna nie miał dokumentów, więc podał się za Amerykanina.
Kolizja miała miejsce przy ul. Robotniczej, nieopodal skrzyżowania z ul. Brzozową. Tam zderzyły się dwa ople. Kierujący oplem zafirą mężczyzna uderzył w tył poprzedzającego go opla astry. Na miejsce świadkowie wezwali policję, bo byli przekonani, że jeden z kierujących jest mocno wstawiony. Gdy na miejsce przyjechali policjanci, sprawca kolizji twierdził, „że tak naprawdę nic się nie stało” i pytał, czy może już jechać. Mężczyzna nie posiadał przy sobie dokumentów. Dwukrotnie podał funkcjonariuszom nieprawdziwe dane. Na koniec stwierdził, że "jest Amerykaninem i mieszka na Seszelach". Policjanci zatrzymali go w areszcie. Gdy wytrzeźwiał, ustalono jego prawdziwe dane. 35-latek, bo tyle lat miał sprawca, usłyszał zarzut kierowania autem w stanie nietrzeźwości. Teraz odpowie za swój czyn przed sądem. Może mu grozić kara do 2 lat pozbawienia wolności oraz grzywna za spowodowanie kolizji.