UWAGA!

Oskarżony twierdzi, że to nie zemsta, a obrona własna

 Elbląg, Rafał Sz. odpowiada za usiłowanie zabójstwa braci M.
Rafał Sz. odpowiada za usiłowanie zabójstwa braci M. (fot. Anna Dembińska)

Po trwającym dwa lata śledztwie ruszył proces w sprawie strzelaniny przy ul. Kosynierów Gdyńskich w Elblągu, w wyniku której ranni zostali dwaj bracia. Prokuratorzy zarzucili 37-letniemu Rafałowi Sz., że z chęci zemsty oddał kilka strzałów, a jego partnerce Dominice, że udzieliła pomocy w usiłowaniu zabójstwa. Oskarżeni nie przyznają się do winy, twierdzą, że działali w obronie własnej.

Do strzelaniny doszło 12 kwietnia 2017 r. na parkingu przy ul. Kosynierów Gdyńskich. Padło osiem strzałów, ranni zostali dwaj bracia M.: 20- i 30-latek. Według śledczych strzelał 37-letni Rafał Sz.
       - Sprawca na miejsce został przywieziony przez konkubinę, padło osiem strzałów - mówił rok temu prokurator Jan Hrybek, naczelnik Wydziału I Śledczego Prokuratury Okręgowej w Elblągu. - Wobec dwóch osób został zastosowany tymczasowy areszt, powołani zostali biegli m.in. z zakresu psychiatrii, psychologii, balistyki. Trwa gromadzenie materiałów.
       Po dwóch latach akt oskarżenia trafił do sądu. Dlaczego trwało to tak długo?
       - Bo dużo opinii należało dołączyć w tej sprawie i prokuratura oczekiwała na sporządzenie tych opinii przez centralne laboratorium kryminalistyczne policji – wyjaśniał dziś prokurator Dariusz Ewertowski z Prokuratury Okręgowej w Elblągu.
       Prokuratura zarzuca Rafałowi Sz. to, że „działając z bezpośrednim zamiarem pozbawienia życia, z chęci zemsty, w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie, usiłował pozbawić życia braci Roberta i Krzysztofa M. poprzez oddanie w ich kierunku, z bliskiej odległości, nie mniej niż 8 strzałów z broni palnej.” W efekcie Krzysztof M. doznał rany postrzałowej pośladka i uda z uszkodzeniem nerwów, a Robert M. rany uda z niedowładem lewej stropy oraz dwóch ran postrzałowych w obrębie pośladka i uda. Zdaniem prokuratorów, zamiar zabójstwa nie został zrealizowany, bo sprawcy przeszkodzili przypadkowi świadkowie, a pokrzywdzonym została natychmiast udzielona pomoc medyczna.
       Obok partnera na ławie oskarżonych zasiada Dominika Sz. - za pomoc w usiłowaniu zabójstwa (zdaniem prokuratury kobieta przywiozła Rafała Sz. na miejsce zdarzenia samochodem).
       Dziś (12 czerwca) Rafał Sz. przedstawiał swoją wersję wydarzeń. Twierdził, że feralnego dnia ok. godz. 14 jego partnerka została zaatakowania przez braci M. i innego mężczyznę przed sklepem przy ul. Słonecznej.
       - Stałem po zakupy w mięsnym i przez okno widziałem, jak oni ją gonią – opowiadał. - Ruszyłem na pomoc. Widziałem, jak Dominika się przewraca, ma zakrwawione kolana i próbuje wczołgać się pod samochód. Jeden z mężczyzn miał siekierę, drugi pojemnik z gazem. Udało nam się uciec, wsiąść do taksówki i odjechać.
       Oskarżony twierdził, że pojechali do mieszkania po aparat fotograficzny, by wrócić do braci M. i ich nagrać. Wcześniej bowiem, gdy ci mieli demolować ich sklep, zaatakować Rafała Sz. (mieli mu pociąć twarz), nachodzić w sklepie, wypisywać obraźliwe teksty na murach i żądać pieniędzy, para nie miała dowodów.
       Co chciał nagrać tym razem – pytał sąd. Nie wiadomo.
       Dalej, według Rafała Sz., podjechali na ul. Kosynierów Gdyńskich. Samochód prowadziła Dominika. Na miejscu okazało się, że do Rafała Sz. ruszyło 3-4 zamaskowanych mężczyzn uzbrojonych w ...miecze samurajskie. I z pistoletem, który okazał się dziś kluczowym tematem.
       - Ten pistolet mu się zaciął, więc go uderzyłem i odebrałem broń – mówił Rafał Sz. - Nie zdawałem sobie sprawy, że to broń na ostre naboje! Myślałem, ze to taki pistolet gazowy na kulki metalowe, który miał Robert M. Gdy z samochodu wybiegli jeszcze bracia M. i inny mężczyzna, z siekierą i pojemnikiem z gazem, oddałem w ich kierunku kilka strzałów. Jednak strzelałem w nogi, bo bałem się, że trafię w oko tymi kulkami – z troską zapewniał.
       Dlaczego ślady po kulach zabezpieczono na przednich siedzeniach samochodu braci M. – chciał wiedzieć sąd. Nie wiadomo.
       Po zdarzeniu para uciekła mercedesem w kierunku Warszawy. Według słów oskarżonego, w lesie zastanawiali się, co dalej. Najpierw mieli pojechać do znajomego, by ukryć samochód, a kiedy w radiu usłyszeli informację o rannych, przestraszeni ruszyli do ciotki Dominiki Sz. Następnego dnia Rafał Sz. zgłosił się na policję.
       Rafał Sz. był już wcześniej karany, dziś także odsiaduje wyrok 6 lat pozbawienia wolności do innej sprawy.
       Twierdzi też, że był nękany przez Roberta M. i jego – jak to określił „ekipę” - w zemście. Związał się bowiem z byłą żoną kolegi Roberta M. (jeszcze z czasów więzienia w Gdańsku).
       Sąd zauważył nieścisłości w relacji Rafała Sz. I dopytywał. Zauważył też, że po zatrzymaniu mężczyzna odmawiał składania wyjaśnień i nie przyznawał się do winy. Bardziej rozmowny stał się po pół roku, gdy wybrał linię obrony.
       Rafał Sz. jest oskarżony także o posiadanie broni palnej bez wymaganego zezwolenia. Broni nieustalonej, kaliber 9 mm, której... do dziś nie odnaleziono.
       - Prawdopodobnie została ukryta przez oskarżonego, podobnie, jak i samochód, który został użyty do przestępstwa – mówił prokurator Dariusz Ewertowski z Prokuratury Okręgowej w Elblągu.
       Jutro kolejna rozprawa.
      
A

Najnowsze artykuły w dziale Prawo i porządek

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Uwaga! Opinia zostanie zamieszczona na stronie po zatwierdzeniu przez redakcję.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama