
O 53 procent, porównując rok do roku statystyki z grudnia, spadła liczba pasażerów korzystających z małego ruchu granicznego w naszym województwie. Największe spadki dotyczą przejść granicznych w Gronowie i Grzechotkach. Przyczyną są kiepskie notowania rubla.
W grudniu 2013 roku z małego ruchu granicznego w naszym regionie skorzystało ponad 580 tysięcy Polaków i Rosjan, w grudniu ubiegłego roku było ich już tylko 277 tysięcy – wynika ze statystyk Warmińsko-Mazurskiego Oddziału Straży Granicznej. Kiepskie notowania rubla zniechęcają mieszkańców obwodu kaliningradzkiego do przyjazdu do naszego kraju. Najgorzej sytuacja wygląda w regionie elbląskim: z przejścia granicznego w Grzechotkach skorzystało w grudniu 2014 roku pięć razy mniej cudzoziemców niż rok wcześniej, w Gronowie – prawie cztery razy mniej.
Spadła też liczba polskich kierowców jeżdżących do obwodu głównie po paliwo. W grudniu przejścia w Gronowie i Grzechotkach przekroczyło o 18 tysięcy Polaków mniej niż w grudniu 2013 roku, ale statystyki będą o kilka procent lepsze, jeśli porównamy ze sobą dane z listopada i grudnia 2014 roku (odpowiednio 100 i 103 tysiące polskich podróżnych).
- Jeśli nadal w Elblągu będziemy traktować temat małego ruchu granicznego jedynie pod kątem handlu czy zakupu paliwa, a nie rzeczywistej współpracy polsko-rosyjskiej, to nasze stosunki się nie poprawią. My Rosjan praktycznie nie znamy, oni nie znają nas. Wiele osób chwali się, że było w Rosji, ale tak naprawdę większość była jedynie na najbliższej stacji paliw, to nie ma nic wspólnego z rozwojem współpracy między naszym regionem a obwodem kaliningradzkim – uważa Michał Glock ze Stowarzyszenia Lastadia, które w ostatnim czasie zorganizowało w Elblągu panel dyskusyjny „Co z tą Rosją”. - Teraz jesteśmy w najtrudniejszym momencie w naszych relacjach, a przecież przed laty Elbląg i Olsztyn miały nawet swojego przedstawiciela przy Dumie w Kaliningradzie. Oni chcą z nami rozmawiać, a my się od nich odwracamy. Dzisiaj samorząd nie robi nic, by współpracę rozwijać, albo prowadzi pozorowane działania, które nie przynoszą efektów.
Ze statystyk wynika, ze mały ruch graniczny podobnie jak rosyjski rubel, przechodzi kryzys. Przedsiębiorcy z regionu elbląskiego, którzy nastawili się na handel z Rosjanami, z niepokojem patrzą w przyszłość, mając nadzieję, że wkrótce wrócą czasy, gdy w sklepach, szczególnie tych niedaleko granicy, znów będzie słychać głównie rosyjski język.
Spadła też liczba polskich kierowców jeżdżących do obwodu głównie po paliwo. W grudniu przejścia w Gronowie i Grzechotkach przekroczyło o 18 tysięcy Polaków mniej niż w grudniu 2013 roku, ale statystyki będą o kilka procent lepsze, jeśli porównamy ze sobą dane z listopada i grudnia 2014 roku (odpowiednio 100 i 103 tysiące polskich podróżnych).
- Jeśli nadal w Elblągu będziemy traktować temat małego ruchu granicznego jedynie pod kątem handlu czy zakupu paliwa, a nie rzeczywistej współpracy polsko-rosyjskiej, to nasze stosunki się nie poprawią. My Rosjan praktycznie nie znamy, oni nie znają nas. Wiele osób chwali się, że było w Rosji, ale tak naprawdę większość była jedynie na najbliższej stacji paliw, to nie ma nic wspólnego z rozwojem współpracy między naszym regionem a obwodem kaliningradzkim – uważa Michał Glock ze Stowarzyszenia Lastadia, które w ostatnim czasie zorganizowało w Elblągu panel dyskusyjny „Co z tą Rosją”. - Teraz jesteśmy w najtrudniejszym momencie w naszych relacjach, a przecież przed laty Elbląg i Olsztyn miały nawet swojego przedstawiciela przy Dumie w Kaliningradzie. Oni chcą z nami rozmawiać, a my się od nich odwracamy. Dzisiaj samorząd nie robi nic, by współpracę rozwijać, albo prowadzi pozorowane działania, które nie przynoszą efektów.
Ze statystyk wynika, ze mały ruch graniczny podobnie jak rosyjski rubel, przechodzi kryzys. Przedsiębiorcy z regionu elbląskiego, którzy nastawili się na handel z Rosjanami, z niepokojem patrzą w przyszłość, mając nadzieję, że wkrótce wrócą czasy, gdy w sklepach, szczególnie tych niedaleko granicy, znów będzie słychać głównie rosyjski język.
RG