
Aleksander Doba, który jako pierwszy człowiek samotnie przepłynął kajakiem Atlantyk, wykorzystując tylko siłę własnych mięśni opowiadał wczoraj (15 stycznia) o swoich przygodach elblążanom. Czego się bał podczas tej wyprawy? - A czego miałbym się bać?- zadziornie odpowiedział pytaniem na pytanie podróżnik, który w tym roku skończy 70 lat. - Nawet burze, które przeżyłem to pikuś przy tych zgotowanych przez moją żonę, gdy starała się wybić mi ten pomysł z głowy. Zobacz zdjęcia ze spotkania w Bibliotece Elbląskiej.
Sala U św. Ducha w Bibliotece Elbląskiej pękała w szwach, tylu było chętnych do spotkania z podróżnikiem, który do Elbląga przyjechał na zaproszenie Klubu Turystyki Kajakowej PTTK “Druzno” i sekcji kajakarskiej ZKS Olimpia Elbląg.
Aleksander Doba, emerytowany inżynier z Polic, ale znany bardziej jako podróżnik, kajakarz, zdobywca i odkrywca opowiadał o swoich podróżach. Szczególnie o największej wyprawie, podczas której jako pierwszy człowiek samotnie przepłynął Atlantyk kajakiem o wdzięcznej nazwie „Olo”.
Jak w takiej małej łupince pokonać ocean?
- Łupince? To ogromny kajak: 7 metrów długi i metr szeroki – mówił podróżnik. - A jak przepłynąć? Skutecznie - skwitował.
Aleksander Doba wyliczał, że sam kajak ważył 120 kilogramów, ale wraz z ekwipunkiem już ok. 700 kg. 5 października 2013 r. wyruszył ze stolicy Portugalii w kierunku Florydy. Podczas wyprawy podróżnik ośmiokrotnie zmagał się ze sztormami, z których jeden zakończył się wyrwanym sterem. Po ponad 40-dniowej przerwie na Bermudach w celu naprawienia uszkodzeń, wpłynął do Port Canaveral na Florydzie 17 kwietnia 2014 r. Następnie dopłynął jeszcze do pierwotnego celu podróży – plaży New Smyrna Beach, gdzie nastąpiło oficjalne powitanie. Dokonanie to, zostało docenione przez National Geographic. Aleksander Doba znalazł się w gronie 10 najlepszych podróżników z całego świata.
To była niewątpliwie trudna wyprawa, podczas której Aleksander Doba stawał oko w oko z rekinami, napotykał burze, ale nie to było najstraszniejsze.
- Przed wyprawą, gdy przekonałem już właściciela stoczni do zaprojektowania i wykonania kajaka do przepłynięcia oceanu, gdy prace ruszyły musiałem o tym powiedzieć żonie – wspominał. - To było trudne zadanie. Burze, które później przeżyłem to pikuś przy tych, które zgotowała mi żona, by mi ten pomysł wybić z głowy. To nie były lekkie chwile ani dla mnie, ani dla niej. Żony bałem się okrutnie, ale potem, już na oceanie to ona najbardziej mnie wspierała – zaznaczył podróżnik.
Aleksander Doba w tym roku skończy 70 lat, a największe podróżnicze sukcesy zaczął odnosić... grubo po 30.
- Pływać można w każdym wieku. Moje sukcesy przypadły akurat na wiek XXI – żartował. - Ja w wiek kalendarzowy nikomu nie zaglądam. Sobie też nie. Ważne jest to, jak się czuję mentalnie. W ubiegłym roku byłem w Akademii Wychowania Fizycznego w Gorzowie – przypomniał Aleksander Doba. - Tam naukowcy mnie wzięli w obroty, sprawdzili wydolność i orzekli, że jest bardzo prawdopodobne, że ten ocean przepłynąłem (śmiech).
Kondycyjnie Aleksander Doba czuje się świetnie. Pływa kajakiem, ale ma na swoim koncie ma i skoki spadochronowe, i loty szybowcowe. Z czego bierze się ta jego chęć do ekstremalnych doznań?
- Z chęci poznawania świata, tego, co jest na zewnątrz, ale i wewnątrz – mówił podróżnik. - Tego, co we mnie tkwi, jak będę reagował na to czy na tamto. Przed wyprawami przeprowadzałem na sobie różne eksperymenty – zdradził. - Spałem w kajaku na balkonie, testowałem siebie również pod względem żywieniowym, jakie minimum egzystencji potrzebuję. A to owocowało skutecznymi działaniami.
Aleksander Doba jako „Podróżnik Roku 2015” odwiedza różne miejsca w Polsce, zaraża swoją pasją i propaguje turystykę kajakową. W Elblągu był nie po raz pierwszy.
-W 1991 roku, jako trzecia polska jednostka pływająca po II wojnie światowej przepłynąłem przez Cieśninę Pilawską i dopłynąłem do Elbląga - przypomniał.
Podróżnik już planuje kolejną wyprawę transatlantycką. Tym razem z Ameryki Północnej do Europy.
Aleksander Doba, emerytowany inżynier z Polic, ale znany bardziej jako podróżnik, kajakarz, zdobywca i odkrywca opowiadał o swoich podróżach. Szczególnie o największej wyprawie, podczas której jako pierwszy człowiek samotnie przepłynął Atlantyk kajakiem o wdzięcznej nazwie „Olo”.
Jak w takiej małej łupince pokonać ocean?
- Łupince? To ogromny kajak: 7 metrów długi i metr szeroki – mówił podróżnik. - A jak przepłynąć? Skutecznie - skwitował.
Aleksander Doba wyliczał, że sam kajak ważył 120 kilogramów, ale wraz z ekwipunkiem już ok. 700 kg. 5 października 2013 r. wyruszył ze stolicy Portugalii w kierunku Florydy. Podczas wyprawy podróżnik ośmiokrotnie zmagał się ze sztormami, z których jeden zakończył się wyrwanym sterem. Po ponad 40-dniowej przerwie na Bermudach w celu naprawienia uszkodzeń, wpłynął do Port Canaveral na Florydzie 17 kwietnia 2014 r. Następnie dopłynął jeszcze do pierwotnego celu podróży – plaży New Smyrna Beach, gdzie nastąpiło oficjalne powitanie. Dokonanie to, zostało docenione przez National Geographic. Aleksander Doba znalazł się w gronie 10 najlepszych podróżników z całego świata.
To była niewątpliwie trudna wyprawa, podczas której Aleksander Doba stawał oko w oko z rekinami, napotykał burze, ale nie to było najstraszniejsze.
- Przed wyprawą, gdy przekonałem już właściciela stoczni do zaprojektowania i wykonania kajaka do przepłynięcia oceanu, gdy prace ruszyły musiałem o tym powiedzieć żonie – wspominał. - To było trudne zadanie. Burze, które później przeżyłem to pikuś przy tych, które zgotowała mi żona, by mi ten pomysł wybić z głowy. To nie były lekkie chwile ani dla mnie, ani dla niej. Żony bałem się okrutnie, ale potem, już na oceanie to ona najbardziej mnie wspierała – zaznaczył podróżnik.
Aleksander Doba w tym roku skończy 70 lat, a największe podróżnicze sukcesy zaczął odnosić... grubo po 30.
- Pływać można w każdym wieku. Moje sukcesy przypadły akurat na wiek XXI – żartował. - Ja w wiek kalendarzowy nikomu nie zaglądam. Sobie też nie. Ważne jest to, jak się czuję mentalnie. W ubiegłym roku byłem w Akademii Wychowania Fizycznego w Gorzowie – przypomniał Aleksander Doba. - Tam naukowcy mnie wzięli w obroty, sprawdzili wydolność i orzekli, że jest bardzo prawdopodobne, że ten ocean przepłynąłem (śmiech).
Kondycyjnie Aleksander Doba czuje się świetnie. Pływa kajakiem, ale ma na swoim koncie ma i skoki spadochronowe, i loty szybowcowe. Z czego bierze się ta jego chęć do ekstremalnych doznań?
- Z chęci poznawania świata, tego, co jest na zewnątrz, ale i wewnątrz – mówił podróżnik. - Tego, co we mnie tkwi, jak będę reagował na to czy na tamto. Przed wyprawami przeprowadzałem na sobie różne eksperymenty – zdradził. - Spałem w kajaku na balkonie, testowałem siebie również pod względem żywieniowym, jakie minimum egzystencji potrzebuję. A to owocowało skutecznymi działaniami.
Aleksander Doba jako „Podróżnik Roku 2015” odwiedza różne miejsca w Polsce, zaraża swoją pasją i propaguje turystykę kajakową. W Elblągu był nie po raz pierwszy.
-W 1991 roku, jako trzecia polska jednostka pływająca po II wojnie światowej przepłynąłem przez Cieśninę Pilawską i dopłynąłem do Elbląga - przypomniał.
Podróżnik już planuje kolejną wyprawę transatlantycką. Tym razem z Ameryki Północnej do Europy.
A