
To już dziewięćdziesiąty odcinek naszego cyklu „Historia okolic Elbląga”. Tym razem Karol Wyszyński, przewodnik elbląskiego PTTK, zabiera Czytelników na wędrówkę po miejscowości Prakwice w gminie Dzierzgoń, która ma bardzo ciekawą historię.
Pierwsza pisemna wzmianka o osadzie Prakwice pochodzi z początków XIV w. Wówczas nazywano ją Praterwicz lub Preytewicz. W XV w. wieś stała się własnością Gabriela Bażyńskiego (?-1474), jednego z założycieli Związku Pruskiego, zwolennika inkorporacji tych ziem do Korony Polskiej, po tym właśnie akcie był między innymi wojewodą elbląskim.
Następnie właścicielami Prakwic był ród Projków (po zniemczeniu piszący się jako von Proeck), a w 1736 r. wieś dostała się w ręce rodu zu Dohna, kupił ją Krzysztof Dohna pełniący funkcję burgrabiego.
Ród zu Dohna był bardzo bogaty i posiadał wiele majątków. Prakwice były jednym z „kluczy dworskich”, w XIX w. obejmowały 9 folwarków i jedną wieś pańszczyźnianą (w sumie było to ok. 4000 ha ziemi). Na takim obszarze prowadzono hodowlę krów, owiec, trzody chlewnej i koni specjalnej rasy „trakner”. I tu ciekawostka, bo źrebięta były znakowane poprzez wypalenie na skórze łopaty łosia, która było jednym z elementów herbu rodowego zu Dohna.
Gospodarstwo było prowadzone nowocześnie: do obór doprowadzona była woda bieżąca, dostarczana przy wykorzystaniu wiatraków, stosowano nowe maszyny. W majątku istniał też browar. Od początku XIX w. funkcjonowała również we wsi szkoła dla miejscowych i okolicznych dzieci. W 1939 r. gmina Prakwice liczyła 137 gospodarstw domowych i 520 mieszkańców.
Pałacyk i Wilhelm II
Książę zu Dohna dbał o swoich pracowników, otrzymywali oni też roczne deputaty tak w płodach rolnych jak i w drewnie na opał. Dla emerytowanych pracowników założył dom starców. W styczniu 1945 r. zorganizował i przeprowadził chyba najbardziej sprawną ewakuację pracowników jak i inwentarza na zachodnie tereny Niemiec, podczas ucieczki przed Armia Radziecką. W okresie II wojny światowej w majątku pracowali jeńcy i pracownicy przymusowi, głównie Rosjanie (jeńcy wojenni) i Francuzi.

Do dzisiejszych czasów przetrwały ruiny dawnego pałacyku myśliwskiego, otoczone również zaniedbanym parkiem. Sam pałacyk powstał pod koniec XVII w. jako budowla barokowa otoczona parkiem ze stawem. Przed 1945 r. wnętrza pałacyku były przyozdobione licznymi trofeami myśliwskimi, będącymi zdobyczami często wizytującego to miejsce cesarza Wilhelma II. W okolicznym parku krajobrazowym można było znaleźć sporo pamiątkowych głazów z wyrytymi sukcesami myśliwskimi władcy.
Istniejąca wówczas linia kolejowa posiadała w Prakwicach specjalny dworzec, tylko dla jednego pasażera, właśnie Wilhelma II. Zwano go „domkiem” lub „pawilonem przywitania”. Dworzec został przeniesiony jeszcze w okresie międzywojnia do miejscowości Budwity (Bauditten) w obecnej gminie Małdyty, gdzie istnieje do dzisiaj.
Wracając do okresu II wojny światowej, to według relacji jednego z byłych mieszkańców wsi, który się nie ewakuował, jeńcy rosyjscy po zdobyciu tych ziem przez Armię Czerwoną zostali zastrzeleni przez NKWD, bo byli traktowani jako zdrajcy, a ich niepochowane ciała, leżące w byłej oberży, spalono wraz z tą oberżą, bo nie miał ich kto pochować.
Wspomniany pałacyk ocalał z zawieruchy wojennej, ale został ograbiony przez Rosjan. Po wojnie mieściły się tam biura PGR-u i świetlic. Z roku na rok pałacyk niszczał, a po zmianach ustrojowych został splądrowany. Obecnie to już same ruiny.