Stara to prawda jak świat, że byleby dobrze i w porę ruszyć głową można i z kamienia pieniądze wycisnąć. A co dopiero mówić o łatwowierności ludzkiej - czytamy w Dzienniku Bałtyckim z 20 czerwca 1962 roku.
Taką właśnie dewizę wyznawał Albin B., mężczyzna w sile wieku, lat 51, stanu wolnego, zamieszkały "w całej Polsce", ale nie meldowany aktualnie nigdzie. Sam według wersji podanej w milicji zalicza siebie do branży artystycznej. Zawód: malarz - samouk. Z racji więc aspiracji artystycznych w poszukiwaniu pięknych widoków, wędrował po całej Polsce, aby wreszcie szczególnie pokochawszy Wybrzeże, tu "właściwie" uprawiać swoje malarstwo.
Ponieważ nie zawsze można sprzedać "zachód słońca nad olchami", praktyczny pan Albin w trosce o upowszechnienie kultury i zarobek osobisty, dźwigał pod pachą pokaźnych rozmiarów portret, a na sercu fotografię. W każdej wiosce czy małym miasteczku demonstrował portret i fotografię i oświadczał, że prowadzi jednoosobowe przedsiębiorstwo artystyczne, w którym wykonuje się portrety z fotografii, wystarczy wpłacić drobna zaliczkę. Po zatrzymaniu go przez milicję okazało się, że Albin B. ma przy sobie cały plik fotografii z których miał wykonać portrety, że od przeszło 100 osób pobrał zaliczki na poczet przyszłej pracy sięgające od 10 do 100 zł, że w zamian wydawał pokwitowania na których każdy mógł przeczytać, że Albin B. zamieszkały w Nowym Dworze Gdańskim przy ul. Sikorskiego pod numerem 34, 71 lub 46 ewentualnie w Poznaniu. Korzystając z naiwności ludzkiej pobierał zamówienia na portrety, których nigdy nawet przez chwilę nie śniło mu się wykonać, co pewien czas opuszczając jednak nasze tereny. Obecnie odpoczywa "w odosobnieniu".
Ponieważ nie zawsze można sprzedać "zachód słońca nad olchami", praktyczny pan Albin w trosce o upowszechnienie kultury i zarobek osobisty, dźwigał pod pachą pokaźnych rozmiarów portret, a na sercu fotografię. W każdej wiosce czy małym miasteczku demonstrował portret i fotografię i oświadczał, że prowadzi jednoosobowe przedsiębiorstwo artystyczne, w którym wykonuje się portrety z fotografii, wystarczy wpłacić drobna zaliczkę. Po zatrzymaniu go przez milicję okazało się, że Albin B. ma przy sobie cały plik fotografii z których miał wykonać portrety, że od przeszło 100 osób pobrał zaliczki na poczet przyszłej pracy sięgające od 10 do 100 zł, że w zamian wydawał pokwitowania na których każdy mógł przeczytać, że Albin B. zamieszkały w Nowym Dworze Gdańskim przy ul. Sikorskiego pod numerem 34, 71 lub 46 ewentualnie w Poznaniu. Korzystając z naiwności ludzkiej pobierał zamówienia na portrety, których nigdy nawet przez chwilę nie śniło mu się wykonać, co pewien czas opuszczając jednak nasze tereny. Obecnie odpoczywa "w odosobnieniu".