W każdej ulicznej budce telefonicznej w Elblągu zainstalowany był swego czasu aparat, książka telefoniczna i ołówek. Już po kilku dniach można zauważyć brak wielu książek telefonicznych i ołówków - czytamy w Głosie Elbląga z 26 lipca 1962 roku.
Książki, które pozostały są w pożałowania godnym stanie. Mimo że słuchawki były przytwierdzone łańcuchem, wiele z nich zginęło bez śladu. mała rzecz a wstyd. Chodzi tu przecież o wspólne dobro, po co więc dewastować budki telefoniczne?
(ms)