
Powracamy znów do sprawy remontu pałacyku przy ul. Stoczniowej w Elblągu, przeznaczonego na Zakładowy Dom Kultury "Zamechu", aby mówić o nieoczekiwanym sukcesie - czytamy w Dzienniku Bałtyckim z 4 grudnia 1964 roku.
Warto dlatego zapoznać się z przebiegiem tego remontu, a właściwie rekonstrukcji zabytkowego wnętrza. Dyrekcja i rada zakładowa "Zamechu" w pełni dotrzymały słowa, znalazły fundusze i zawarły umowę z Przedsiębiorstwem Robót Malarskich i Remontowych "Elmal" w Elblągu. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności, jak to się później okazało, kierownictwo robót objął Stefan Soliński z majstrem Kazimierzem Kuchtą pod nadzorem artystycznym mgr Artura Nichthausera.
Po zdjęciu licznych nawarstwień ze ścian i sufitów, a szczególnie ostatniej psudopicassowskiej pstrokacizny, która zabytek ten zamieniła w podrzędną tancbudę, ukazały się wspaniałe rzeźbienia i plafony w stylu empire.
Prawdziwym mistrzem, a właściwie artystą okazał się właśnie Kazimierz kuchta, który naprawił uszkodzenia i uzupełnił braki, zachowując jedność stylu, a tam, gdzie okazała się konieczność - uzupełnił ścianę fryzem mozaikowym i rzeźbami ściennymi zrobionymi metodą na brąz. W tym samym czasie prowadzone były oczywiście inne roboty adaptacyjne.
Mgr Artur Nichthauser zamartwia się, że może nie wystarczyć środków na kilka koniecznych prac dodatkowych, że choćby wymienimy budowę urządzeń szatni i odmalowanie stopni schodów, wiodących z z hallu do pomieszczeń na piętrze. Wierzymy, że dyrekcja "Zamechu"i tę przeszkodę usunie, a Dom Kultury wznowi działalność balem sylwestrowym w pięknych salonach, prawdziwie pałacowych.
Co jak co, ale to jedno już dziś można powiedzieć, że budynek Zakładowego Domu Kultury stanie się świetną wizytówką "Zamechu" i dobrą reklamą "Elmalu", który te roboty wykonał. O pracy klubu i projektach kierownictwa pomówimy innym razem.
***
W artykule została zachowana oryginalna pisownia.
Po zdjęciu licznych nawarstwień ze ścian i sufitów, a szczególnie ostatniej psudopicassowskiej pstrokacizny, która zabytek ten zamieniła w podrzędną tancbudę, ukazały się wspaniałe rzeźbienia i plafony w stylu empire.
Prawdziwym mistrzem, a właściwie artystą okazał się właśnie Kazimierz kuchta, który naprawił uszkodzenia i uzupełnił braki, zachowując jedność stylu, a tam, gdzie okazała się konieczność - uzupełnił ścianę fryzem mozaikowym i rzeźbami ściennymi zrobionymi metodą na brąz. W tym samym czasie prowadzone były oczywiście inne roboty adaptacyjne.
Mgr Artur Nichthauser zamartwia się, że może nie wystarczyć środków na kilka koniecznych prac dodatkowych, że choćby wymienimy budowę urządzeń szatni i odmalowanie stopni schodów, wiodących z z hallu do pomieszczeń na piętrze. Wierzymy, że dyrekcja "Zamechu"i tę przeszkodę usunie, a Dom Kultury wznowi działalność balem sylwestrowym w pięknych salonach, prawdziwie pałacowych.
Co jak co, ale to jedno już dziś można powiedzieć, że budynek Zakładowego Domu Kultury stanie się świetną wizytówką "Zamechu" i dobrą reklamą "Elmalu", który te roboty wykonał. O pracy klubu i projektach kierownictwa pomówimy innym razem.
***
W artykule została zachowana oryginalna pisownia.
j.r.