Jakiś czas temu założyłem sobie nowe konto bankowe. Było mi ono niezbędne, gdyż pracodawca oświadczył, że będzie robił wypłaty przelewem. Znalazłem więc bank, gdzie prowadzenie konta było bezpłatne i wszystko grało z wyjątkiem tego, że wypłatę dostawałem jednak na rękę
. Konto „stało” puste parę miesięcy, a w międzyczasie „bombardowano” mnie telefonami i mailami z pytaniami: czy jestem zadowolony z usługi? czy chciałbym wziąć korzystny kredyt? czy jestem zainteresowany tym lub tamtym? Odpowiadałem szczerze, iż na razie nie korzystam z tego konta i prawdopodobnie je zamknę. Ale dlaczego, po co itp.
Pewnego dnia dostałem „przemiłego” sms-a, że mam niezwłocznie uregulować zaległość na koncie. Niby niecałe dziesięć złotych, ale jednak. Zmotywowany tą „radosną” nowiną wykręciłem numer obsługi klienta i czekałem, czekałem, czekałem... Po siedmiu minutach i 32 sekundach odpuściłem, gdyż muzyczka w tle przyprawiała mnie już o mdłości.
Następnego dnia wybrałem się osobiście do placówki, by zamknąć konto i dowiedzieć się, o co chodzi. Skierowano mnie do kasy, gdzie miła pani poinformowała mnie, że zaszły zmiany i dlatego teraz muszę płacić. Wszystko fajnie, ale dlaczego nie dostałem informacji o tym wcześniej?
– Musiał pan dostać informację pocztą albo elektronicznie.
– Oczywiście, że dostawałem informacje, a nawet byłem nimi zalewany. Czy jednak nie uważa Pani, że taka wiadomość powinna być w jakiś sposób wyodrębniona, bym nie musiał przekopywać, za przeproszeniem, całego spamu od Was?
W odpowiedzi usłyszałem, że takie są procedury. Czego ja się spodziewałem? Jedyną satysfakcją było to, że naszą rozmowę usłyszała kobieta obok, która pobierała pieniążki z konta, które ponoć jest darmowe. Zdziwiona pyta kasjerkę, czy także płaci za to konto?
– Tak, płaci pani.
– Ale ja nie mam karty płatniczej, a pieniądze pobieram bezpośrednio w banku. To jest moje konto rezerwowe, więc przelewam tu mniejsze kwoty, bo mam bliżej do waszej placówki.
– Ale zaszły zmiany bla, bla, bla...
Kobieta również zamknęła konto, dziękując mi, że rozmawiałem dość głośno, by mogła usłyszeć.
Ja dowiedziałem się o opłatach, ponieważ miałem puste konto i dostałem ponaglenie, lecz klienci ze środkami takiego „przywileju” już nie mają.
Pewnego dnia dostałem „przemiłego” sms-a, że mam niezwłocznie uregulować zaległość na koncie. Niby niecałe dziesięć złotych, ale jednak. Zmotywowany tą „radosną” nowiną wykręciłem numer obsługi klienta i czekałem, czekałem, czekałem... Po siedmiu minutach i 32 sekundach odpuściłem, gdyż muzyczka w tle przyprawiała mnie już o mdłości.
Następnego dnia wybrałem się osobiście do placówki, by zamknąć konto i dowiedzieć się, o co chodzi. Skierowano mnie do kasy, gdzie miła pani poinformowała mnie, że zaszły zmiany i dlatego teraz muszę płacić. Wszystko fajnie, ale dlaczego nie dostałem informacji o tym wcześniej?
– Musiał pan dostać informację pocztą albo elektronicznie.
– Oczywiście, że dostawałem informacje, a nawet byłem nimi zalewany. Czy jednak nie uważa Pani, że taka wiadomość powinna być w jakiś sposób wyodrębniona, bym nie musiał przekopywać, za przeproszeniem, całego spamu od Was?
W odpowiedzi usłyszałem, że takie są procedury. Czego ja się spodziewałem? Jedyną satysfakcją było to, że naszą rozmowę usłyszała kobieta obok, która pobierała pieniążki z konta, które ponoć jest darmowe. Zdziwiona pyta kasjerkę, czy także płaci za to konto?
– Tak, płaci pani.
– Ale ja nie mam karty płatniczej, a pieniądze pobieram bezpośrednio w banku. To jest moje konto rezerwowe, więc przelewam tu mniejsze kwoty, bo mam bliżej do waszej placówki.
– Ale zaszły zmiany bla, bla, bla...
Kobieta również zamknęła konto, dziękując mi, że rozmawiałem dość głośno, by mogła usłyszeć.
Ja dowiedziałem się o opłatach, ponieważ miałem puste konto i dostałem ponaglenie, lecz klienci ze środkami takiego „przywileju” już nie mają.