Wciąż jesteśmy jedynym miastem w województwie bez Orlika, niedługo będziemy jedynym miastem bez nowoczesnej, krytej pływalni – swoją zaczyna budować Olecko. Doświadczenia sąsiadów, które chcą Orliki i pływalnie budować, pokazują, że bardziej jest to kwestia priorytetów niż pieniędzy.
Pływalnia w Olecku ma kosztować ponad 36 mln zł, z czego ponad 13 mln zł pochodzi ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego (dotacja z Regionalnego Programu Operacyjnego Warmia Mazury 2007-2013, osi priorytetowej: Turystyka, działania 2.1.: Wzrost potencjału turystycznego, poddziałania: 2.1.3. Infrastruktura sportowo-rekreacyjna).
Prace ruszają w tym miesiącu, a zakończą się w 2012 r. W hali – prócz boiska i pływalni – znajdą się także m.in. siłownia, sala fitness, sala do gry w squasha, ścianka wspinaczkowa oraz kompleks SPA.
Elbląg mógłby się ubiegać o dofinansowanie z tego samego źródła, ale wciąż ma inne priorytety niż „wzrost potencjału turystycznego” i rozwój „infrastruktury sportowo-rekreacyjnej”. O tym, że turystyka jest gałęzią gospodarki wcale nie gorszą niż przemysł ciężki, od lat świadczą przykłady ze świata, a od kilku lat – działania miast w naszym województwie i sąsiednich – podlaskim i pomorskim. W Elblągu myśl ta jeszcze się nie przebiła.
O turystyce mówi się wprawdzie na konferencjach, ale wszystkie zamierzenia podejmowanie w tej dziedzinie w ostatnim dziesięcioleciu to raczej pozorowanie działań – bardziej po to, by nie zostać ostatnią białą plamą na mapie regionu, niż w celu ścigania się z liderami. Turystyka elbląskim władzom wciąż bardziej kojarzy się z Funduszem Wczasów Pracowniczych, czyli działalnością socjalną, niż z przemysłem turystycznym – wiodącą gałęzią gospodarki wielu regionów Europy, nie tylko tych szczycących się śródziemnomorskim klimatem.
Piszę to, bo władze miasta przygotowują właśnie teraz strategię rozwoju Elbląga do roku 2020. Łudzę się, że może w niej zmiana sposobu myślenia o turystyce znajdzie swój wyraz.
Prace ruszają w tym miesiącu, a zakończą się w 2012 r. W hali – prócz boiska i pływalni – znajdą się także m.in. siłownia, sala fitness, sala do gry w squasha, ścianka wspinaczkowa oraz kompleks SPA.
Elbląg mógłby się ubiegać o dofinansowanie z tego samego źródła, ale wciąż ma inne priorytety niż „wzrost potencjału turystycznego” i rozwój „infrastruktury sportowo-rekreacyjnej”. O tym, że turystyka jest gałęzią gospodarki wcale nie gorszą niż przemysł ciężki, od lat świadczą przykłady ze świata, a od kilku lat – działania miast w naszym województwie i sąsiednich – podlaskim i pomorskim. W Elblągu myśl ta jeszcze się nie przebiła.
O turystyce mówi się wprawdzie na konferencjach, ale wszystkie zamierzenia podejmowanie w tej dziedzinie w ostatnim dziesięcioleciu to raczej pozorowanie działań – bardziej po to, by nie zostać ostatnią białą plamą na mapie regionu, niż w celu ścigania się z liderami. Turystyka elbląskim władzom wciąż bardziej kojarzy się z Funduszem Wczasów Pracowniczych, czyli działalnością socjalną, niż z przemysłem turystycznym – wiodącą gałęzią gospodarki wielu regionów Europy, nie tylko tych szczycących się śródziemnomorskim klimatem.
Piszę to, bo władze miasta przygotowują właśnie teraz strategię rozwoju Elbląga do roku 2020. Łudzę się, że może w niej zmiana sposobu myślenia o turystyce znajdzie swój wyraz.
Piotr Derlukiewicz