W elbląskiej firmie Logstor trwa strajk części załogi, która domaga się wypłaty premii za wypracowane wyniki w roku 2007. - Produkcja została wstrzymana - mówi Andrzej Szatkowski, przewodniczący komisji zakładowej NSZZ „Solidarność”. Natomiast władze spółki zapewniają, że praca przebiega bez większych zakłóceń i apelują do strajkujących o wznowienie rozmów.
Konflikt na linii pracownicy - zarząd spółki trwa od kilku miesięcy. Pracownicy domagają się wypłaty premii za osiągnięte - ich zdaniem bardzo dobre - wyniki finansowe firmy w roku 2007. Są to kwoty rzędu kilku tysięcy złotych na osobę. Pracodawca natomiast twierdzi, że nie ma do tego podstaw prawnych.
- Cztery miesiące temu weszliśmy w spór zbiorowy z pracodawcą - przypomina Andrzej Szatkowski, przewodniczący komisji zakładowej NSZZ „Solidarność”. - Były rozmowy, rokowania i wreszcie mediacje, które zakończyły się fiaskiem. Pracodawca proponuje 2-4 procentowe podwyżki, a to 1/50 tego, czego chcemy i co - tak uważamy - nam się należy. Od tego zdania pracodawca nie chce odstąpić. Nie przedstawia żadnej innej opcji, po prostu - nie ma dyskusji.
W efekcie 2 września o godzinie 6 rano w Logstorze rozpoczął się strajk pracowników.
- Strajkują pracownicy produkcji, ale nie tylko związkowcy, natomiast administracja, księgowość pracują, jak dotychczas - mówi Andrzej Szatkowski. - Stoi jednak hala produkcyjna. Pracownicy przychodzą na teren zakładu, ale żadnych działań nie podejmują. Strajkujemy rotacyjnie, tzn. jedna zmiana schodzi, przychodzi następna.
Przewodniczący „S” w Logstorze przyznaje jednak, że na hali „kręcą się” jacyś pracownicy. - Pracodawca zatrudnił ludzi z agencji pracy tymczasowej i oni na przykład sprzątają, czyszczą maszyny, ale na tym koniec - wyjaśnia.
Tam, gdzie następuje przestój w pracy, pojawiają się straty. - - Ale nie u nas - przekonuje Andrzej Szatkowski. - Mamy fantastyczne wyniki, można więc powiedzieć, że pracodawcę stać na strajk. Jest to jednak także wojna nerwów i emocji.
Przewodniczący „S” w Logstorze zapewnia, że protestujący chcą rozmawiać ze swoim pracodawcą. - W środę 3 września skierowaliśmy do zarządu pismo, w którym prosimy o rozmowy - mówi. - Siedzimy na terenie zakładu, nie pracujemy, ale cały czas myślimy, jak rozwiązać ten konflikt. Otrzymujemy bardzo duże wsparcie z regionu „Solidarności” - dodaje. - W dniu rozpoczęcia strajku na teren zakładu nie został wpuszczony przewodniczący Zarządu Regionu NSZZ „S” Mirosław Kozłowski, a my chcemy, by on, jako strona społeczna, spróbował porozumieć nas z pracodawcą.
Inne spojrzenie na sytuację przedstawia Ludmiła Kulawik, dyrektor ds. personalnych Logstor Polska sp. z o.o.: - Wczoraj [3 września – red.] z pionu administracyjnego strajkowały dwie osoby na 50 zatrudnionych, zaś z produkcji bezpośredniej i pośredniej 42 osoby na 154 zatrudnionych - przedstawia statystyki. - Wśród osób strajkujących przeważają pracownicy zatrudnieni na czas określony do końca tego sezonu, a także pracownicy leasingowi, a to nie są to pracownicy naszej firmy. Zapewniam, że produkcja nie została przerwana.
- Taka sytuacja powoduje duże rozdrażnienie pracowników zatrudnionych w firmie od lat, którym zależy na pracy, a którzy najbardziej odczują skutki strajku, któremu są przeciwni - przekonuje Ludmiła Kulawik. - Wczoraj przedłożyli więc panu Szatkowskiemu, stojącemu na czele Komitetu Strajkowego, list otwarty, w którym apelują o „zaprzestanie działań, które mogą spowodować duże straty dla zakładu i odbić się niekorzystnie na wszystkich”. Nie prawdą jest również to, że zarząd spółki nie chce rozmawiać ze strajkującymi. - Nawet wczoraj skierowane zostało pismo do komitetu strajkowego z prośbą o pilne przystąpienie do rozmów.
Zarząd zaproponował strajkującym porozumienie, w którym czytamy, że pracownicy, którzy je podpiszą, nie zostaną ukarani karą porządkową, otrzymają także wzrost wynagrodzeń o 2-4 proc. „Pracodawca wyraża również gotowość do kontynuowania rozmów w sprawie wynagrodzeń pracowników Logstor Polska w Elblągu w ramach rokowań nowego Zakładowego Układu Zbiorowego Pracy LOPL”.
- Jak widać, to Związki Zawodowe nie podejmują konstruktywnego dialogu, a jedynie skupiają się na medialnej stronie akcji, często zapominając o tym, że strajk to tragedia wielu osób - podsumowuje Ludmiła Kulawik.
- Cztery miesiące temu weszliśmy w spór zbiorowy z pracodawcą - przypomina Andrzej Szatkowski, przewodniczący komisji zakładowej NSZZ „Solidarność”. - Były rozmowy, rokowania i wreszcie mediacje, które zakończyły się fiaskiem. Pracodawca proponuje 2-4 procentowe podwyżki, a to 1/50 tego, czego chcemy i co - tak uważamy - nam się należy. Od tego zdania pracodawca nie chce odstąpić. Nie przedstawia żadnej innej opcji, po prostu - nie ma dyskusji.
W efekcie 2 września o godzinie 6 rano w Logstorze rozpoczął się strajk pracowników.
- Strajkują pracownicy produkcji, ale nie tylko związkowcy, natomiast administracja, księgowość pracują, jak dotychczas - mówi Andrzej Szatkowski. - Stoi jednak hala produkcyjna. Pracownicy przychodzą na teren zakładu, ale żadnych działań nie podejmują. Strajkujemy rotacyjnie, tzn. jedna zmiana schodzi, przychodzi następna.
Przewodniczący „S” w Logstorze przyznaje jednak, że na hali „kręcą się” jacyś pracownicy. - Pracodawca zatrudnił ludzi z agencji pracy tymczasowej i oni na przykład sprzątają, czyszczą maszyny, ale na tym koniec - wyjaśnia.
Tam, gdzie następuje przestój w pracy, pojawiają się straty. - - Ale nie u nas - przekonuje Andrzej Szatkowski. - Mamy fantastyczne wyniki, można więc powiedzieć, że pracodawcę stać na strajk. Jest to jednak także wojna nerwów i emocji.
Przewodniczący „S” w Logstorze zapewnia, że protestujący chcą rozmawiać ze swoim pracodawcą. - W środę 3 września skierowaliśmy do zarządu pismo, w którym prosimy o rozmowy - mówi. - Siedzimy na terenie zakładu, nie pracujemy, ale cały czas myślimy, jak rozwiązać ten konflikt. Otrzymujemy bardzo duże wsparcie z regionu „Solidarności” - dodaje. - W dniu rozpoczęcia strajku na teren zakładu nie został wpuszczony przewodniczący Zarządu Regionu NSZZ „S” Mirosław Kozłowski, a my chcemy, by on, jako strona społeczna, spróbował porozumieć nas z pracodawcą.
Inne spojrzenie na sytuację przedstawia Ludmiła Kulawik, dyrektor ds. personalnych Logstor Polska sp. z o.o.: - Wczoraj [3 września – red.] z pionu administracyjnego strajkowały dwie osoby na 50 zatrudnionych, zaś z produkcji bezpośredniej i pośredniej 42 osoby na 154 zatrudnionych - przedstawia statystyki. - Wśród osób strajkujących przeważają pracownicy zatrudnieni na czas określony do końca tego sezonu, a także pracownicy leasingowi, a to nie są to pracownicy naszej firmy. Zapewniam, że produkcja nie została przerwana.
- Taka sytuacja powoduje duże rozdrażnienie pracowników zatrudnionych w firmie od lat, którym zależy na pracy, a którzy najbardziej odczują skutki strajku, któremu są przeciwni - przekonuje Ludmiła Kulawik. - Wczoraj przedłożyli więc panu Szatkowskiemu, stojącemu na czele Komitetu Strajkowego, list otwarty, w którym apelują o „zaprzestanie działań, które mogą spowodować duże straty dla zakładu i odbić się niekorzystnie na wszystkich”. Nie prawdą jest również to, że zarząd spółki nie chce rozmawiać ze strajkującymi. - Nawet wczoraj skierowane zostało pismo do komitetu strajkowego z prośbą o pilne przystąpienie do rozmów.
Zarząd zaproponował strajkującym porozumienie, w którym czytamy, że pracownicy, którzy je podpiszą, nie zostaną ukarani karą porządkową, otrzymają także wzrost wynagrodzeń o 2-4 proc. „Pracodawca wyraża również gotowość do kontynuowania rozmów w sprawie wynagrodzeń pracowników Logstor Polska w Elblągu w ramach rokowań nowego Zakładowego Układu Zbiorowego Pracy LOPL”.
- Jak widać, to Związki Zawodowe nie podejmują konstruktywnego dialogu, a jedynie skupiają się na medialnej stronie akcji, często zapominając o tym, że strajk to tragedia wielu osób - podsumowuje Ludmiła Kulawik.
A