
Tak dużo mówi się o cierpiących na depresję. Powoli przełamywane jest tabu i chociaż wciąż choroba psychiczna, jaką jest przecież depresja, nie jest tematem łatwym, to zaczyna się o niej rozmawiać. Niestety, zbyt mało mówi się jednak o tym, że depresja dotyka także rodzinę i bliskich cierpiącego.
Każda poważna choroba obarcza nie tylko osobę, która na nią cierpi. Dotyka także, w różnym stopniu w zależności od dolegliwości, wszystkich znajdujących się wokół chorego. To oni przecież są w ciągłym stresie. Martwią się, starają się zapewnić cierpiącemu jak najlepsze warunki, robić „dobrą minę do złej gry” i być na każde zawołanie osoby, którą tak kochają, a która trwa w wielkim bólu. Często ci, którzy są skupieni na osobie chorej, zapominają o sobie samych. Bo przecież najważniejsze jest nie to, jak oni się czują, ale co przeżywa dotknięty chorobą.
Z depresją jest czasami jeszcze trudniej niż z innymi chorobami. Co gorsze, często łączy się z innymi poważnymi dolegliwościami. Chory cierpi, ale nierzadko pomaganie mu wymaga heroizmu. Bardzo często nie daje sobie pomóc. Odpycha bliskich, nie chce ich widzieć, mówi im bardzo bolesne rzeczy. Depresyjny to człowiek, który nie zawsze potrafi panować nad swoimi emocjami. Wybuchy złości, nagłe ataki płaczu a potem histeryczny śmiech. Nigdy nie wiadomo, co przyniesie kolejna chwila. Jest tym ciężej, że namówić do leczenia jest taką osobą bardzo trudno. Psychiatra wciąż postrzegany jest jako „ten od wariatów” i wybranie się na wizytę nie jest łatwą sprawą.
Warto wiedzieć, jak rozmawiać z osobą chorą. A to przecież nie jest takie proste, wie to każdy, kto miał do czynienia z kimś będącym w poważnym stadium depresji. Nie każdy ma tyle cierpliwości, by rozumieć, że nie powinno się mówić komuś, kto cierpi na tę chorobę, żeby „dał sobie spokój” albo „nie przejmował się głupotami” czy „jutro będzie lepiej”. On nie może dać sobie spokoju, nie potrafi uwierzyć w lepsze jutro i na pewno nie pocieszy go świadomość, że według najbliższych jest „mięczakiem” czy „przewrażliwionym”. Czasami trzeba dać się wypłakać w swoich ramionach. To pomaga. Warto próbować zmusić depresyjnego do jakiegokolwiek, nawet najmniejszego, działania. Niech czuje się potrzebny, niech ma jakiś cel, nawet, jeśli jest on błahy. Może to być umycie naczyń, przeczytanie krótkiego artykułu, a najlepiej - spacer z psem. Zwierzęta mają bardzo dobry wpływ na chorych! Jak najczęściej należy przypominać mu o normalnym życiu, jakie toczy się obok niego i próbować wciągnąć go w jego wir.
Najważniejsze to, oczywiście, przekonać chorego do pójścia do lekarza, który zaleci odpowiednią terapię i leki. Jednak nie rozwiąże to problemu od ręki i nie na 100 proc. Cierpiący nadal potrzebuje wsparcia bliskich i często nadal ma bardzo silne objawy choroby. Dlatego tak ważne jest, by ci, którzy są w jego otoczeniu, byli silni. Dlatego nikt nie powinien poświęcić 100 proc. czasu cierpiącemu. Nie może być tak, że całe życie zdrowych było nakierowane wyłącznie na depresyjnego. Po pierwsze, sprawi to, że oni bardzo szybko się wypalą i będą mieć dość, po drugie, chora osoba będzie czuła, że ci, których przecież kocha, marnują przez nią życie. To ważne, by ludzie, którzy są wokół, mogli się wymieniać. To również ma swoje dobre strony, zarówno dla chorego, jak i dla opiekunów. Chory ma różnorodność, nie czuje się tak zamknięty i oddalony od świata, a ci, którzy się nim zajmują, mogą odetchnąć i „zrzucić” obowiązek na kogoś innego.
Opiekując się drugim człowiekiem, nie wolno zapominać o sobie. Trzeba nadal normalnie żyć, cieszyć się codziennością i mieć swoje sprawy. Bez tego nikt długo nie wytrzyma. Aby być silnym, trzeba skądś brać energię! Idealnie byłoby, gdyby ci, którzy przebywają z chorym najdłużej, również wybrali się do psychologa, który podpowie, jak zachowywać się wobec chorego i przy okazji zadba o stan psychiczny jego bliskich.
Depresja jest straszną, czasami, niestety - śmiertelną chorobą. Aby z nią wygrać, potrzebne jest wsparcie najbliższych, ale oni również muszą pamiętać, żeby walczyć także o siebie, by mieć siłę dla człowieka, który dzięki nim ma szansę wyzdrowieć i znów stać się takim, jakim był kiedyś. Bez depresyjnej aury.
Z depresją jest czasami jeszcze trudniej niż z innymi chorobami. Co gorsze, często łączy się z innymi poważnymi dolegliwościami. Chory cierpi, ale nierzadko pomaganie mu wymaga heroizmu. Bardzo często nie daje sobie pomóc. Odpycha bliskich, nie chce ich widzieć, mówi im bardzo bolesne rzeczy. Depresyjny to człowiek, który nie zawsze potrafi panować nad swoimi emocjami. Wybuchy złości, nagłe ataki płaczu a potem histeryczny śmiech. Nigdy nie wiadomo, co przyniesie kolejna chwila. Jest tym ciężej, że namówić do leczenia jest taką osobą bardzo trudno. Psychiatra wciąż postrzegany jest jako „ten od wariatów” i wybranie się na wizytę nie jest łatwą sprawą.
Warto wiedzieć, jak rozmawiać z osobą chorą. A to przecież nie jest takie proste, wie to każdy, kto miał do czynienia z kimś będącym w poważnym stadium depresji. Nie każdy ma tyle cierpliwości, by rozumieć, że nie powinno się mówić komuś, kto cierpi na tę chorobę, żeby „dał sobie spokój” albo „nie przejmował się głupotami” czy „jutro będzie lepiej”. On nie może dać sobie spokoju, nie potrafi uwierzyć w lepsze jutro i na pewno nie pocieszy go świadomość, że według najbliższych jest „mięczakiem” czy „przewrażliwionym”. Czasami trzeba dać się wypłakać w swoich ramionach. To pomaga. Warto próbować zmusić depresyjnego do jakiegokolwiek, nawet najmniejszego, działania. Niech czuje się potrzebny, niech ma jakiś cel, nawet, jeśli jest on błahy. Może to być umycie naczyń, przeczytanie krótkiego artykułu, a najlepiej - spacer z psem. Zwierzęta mają bardzo dobry wpływ na chorych! Jak najczęściej należy przypominać mu o normalnym życiu, jakie toczy się obok niego i próbować wciągnąć go w jego wir.
Najważniejsze to, oczywiście, przekonać chorego do pójścia do lekarza, który zaleci odpowiednią terapię i leki. Jednak nie rozwiąże to problemu od ręki i nie na 100 proc. Cierpiący nadal potrzebuje wsparcia bliskich i często nadal ma bardzo silne objawy choroby. Dlatego tak ważne jest, by ci, którzy są w jego otoczeniu, byli silni. Dlatego nikt nie powinien poświęcić 100 proc. czasu cierpiącemu. Nie może być tak, że całe życie zdrowych było nakierowane wyłącznie na depresyjnego. Po pierwsze, sprawi to, że oni bardzo szybko się wypalą i będą mieć dość, po drugie, chora osoba będzie czuła, że ci, których przecież kocha, marnują przez nią życie. To ważne, by ludzie, którzy są wokół, mogli się wymieniać. To również ma swoje dobre strony, zarówno dla chorego, jak i dla opiekunów. Chory ma różnorodność, nie czuje się tak zamknięty i oddalony od świata, a ci, którzy się nim zajmują, mogą odetchnąć i „zrzucić” obowiązek na kogoś innego.
Opiekując się drugim człowiekiem, nie wolno zapominać o sobie. Trzeba nadal normalnie żyć, cieszyć się codziennością i mieć swoje sprawy. Bez tego nikt długo nie wytrzyma. Aby być silnym, trzeba skądś brać energię! Idealnie byłoby, gdyby ci, którzy przebywają z chorym najdłużej, również wybrali się do psychologa, który podpowie, jak zachowywać się wobec chorego i przy okazji zadba o stan psychiczny jego bliskich.
Depresja jest straszną, czasami, niestety - śmiertelną chorobą. Aby z nią wygrać, potrzebne jest wsparcie najbliższych, ale oni również muszą pamiętać, żeby walczyć także o siebie, by mieć siłę dla człowieka, który dzięki nim ma szansę wyzdrowieć i znów stać się takim, jakim był kiedyś. Bez depresyjnej aury.